
Dzieci lubią słodycze. Można się z tym zgadzać, nie zgadzać, dyskutować, ale poza chlubnymi i nielicznymi wyjątkami, wolą Tic Taca od kalafiora. No tak jest i basta! Podejście rodziców jest różne, pozwalają, wydzielają, ograniczają. Niektórzy mają dzień słodyczy, inni dopuszczają słodkie przekąski tylko w weekendy – podejścia są różne, różniste. Jest też grupa, która powołując się na lata 80-te i 90-te, twierdzi, że cukier to nic złego i jest przywilejem dzieciństwa. I tak, i nie.
Zgadzam się z tym, że wszystko jest dla ludzi (w tym – dzieci :P). Jednak z drugiej strony w porównaniu do naszego dzieciństwa, zaszły dwie znaczące dla tematu zmiany. Pierwsza z nich to ilość i wybór, a także dostępność. Słodycze są wszędzie, w hurtowych ilościach, dzieci oglądają ich reklamy dosłownie wszędzie. Druga różnica to ilość ruchu – kiedyś standardem była włóczęga po osiedlu, wiosną i latem do późnych godzin wieczornych. Brak komputerów i ograniczone możliwości, jakie oferowała wówczas Telewizja Polska, sprawiały, że dzieci garnęły się do siebie i znacznie więcej niż dziś były w ruchu. Efekt jest taki, że mamy do czynienia z plagą otyłości wśród najmłodszych. A jakie są konsekwencje otyłości w tak młodym wieku, to na pewno każdy z Was doskonale wie. Dlatego szukam “lepszych słodyczy”. Lepszych, czyli takich, które Leon i Mila polubią, ale gdzie będzie trochę mniej cukru w cukrze. A jak da się przemycić w nich jakiś owoc, jest bosko!
Diamentowa galaretka – wiosenny HIT!
Zdarzają mi się w tych poszukiwaniach porażki (jak wtedy, gdy zrobiłam brownie z czerwonej fasoli, ten, kto wymyślił ten przepis chyba nie miał w ustach… brownie; smakowało to jak czerwona fasola na słodko, nawet mój mega-kulinarnie-tolerancyjny Małżonek odmówił spożywania tego cuda). Bywają sukcesy, jak deser chia (o któym pisałam tu: KLIK). Albo diamentowe galaretki, które stały się u nas hitem wiosny. Deser LEWITUJĄCE OWOCE zauroczył mnie od pierwszego spojrzenia. Byłam pewna, że polubią go również dzieciaki – fani galaretki. Najwięcej czasu potrzebowałam na znalezienie ich w sklepie. Chociaż kilka firm wprowadziło je niedawno do swojej oferty, z dostępnością póki co jest słabo. W końcu udało mi się, w Carrefour Expressie, gdzie wykupiłam prawie cały zapas :P
Te produkowane przez Winiary mają smak winogronowy. Dr Oetker wypuścił aż dwie “diamentówki” – o smaku cytrynowym i truskawkowo-waniliowy, na który mam wielką ochotę. Niestety nigdzie nie udało mi się ich dostać :(
Najpiękniejsza jest prostota wykonania deseru. Potrzebujecie minutę :P Pół litra doprowadzamy do wrzenia, rozpuszczamy galaretkę i… gotowe! Zatopić można co tylko nam przyjdzie do głowy, fajnie jeśli będzie to coś jadalnego :P Dla fajnego efektu unoszących się wewnątrz owoców, nalewam najpierw część płynu do naczynia, kiedy lekko stężeje, układam owoce, lekko je wciskając. A później dolewam resztę galaretkowego płynu (który trzymam do tej chwili poza lodówką, właśnie po to, aby pozostał płynny).
Prawdziwa letnia pycha!
.


Janod - klocki drewniane puzzle - zwierzątka
Janod - magnetyczna układanka - śmieszne buzie
Lubię czytać ze strzałką. Zaczarowane obrazki
Janod - kostka edukacyjna - wielofunkcyjna z pętlą
Lilliputiens - książeczka wielofunkcyjna z mini-pacynką
Janod - francuska deska serów i wędlin
Czy to jest moje? Akademia mądrego dziecka
Scratch - gra - retro - łowimy rybki
Scratch - gra łowimy kaczuszki
Scratch - domek safari
Lilliputiens - przytulanki z matą - rodzina krówek
Janod - zestaw kreatywny - 6 dekoracji - tęcza
Woooow, nie wiedziałam, że istnieją przezroczyste galaretki, muszę kupić, dzieciaki padną z wrażenia! :D
A z jakiego naczynia Pani korzystała? Pewnie jakaś silikonowa forma aby galaretka łatwo się wyjeła? Będę wdzięczna za podpowiedź ;-)
Używam najzwyklejszych szklanych miseczek lub pojemniczków do przechowywania jedzenia. Po wyjęciu galaretki, odwracam miseczkę i na chwilę wkładam pod ciepłą wodę – bez problemu wyskakują :)
nie wiedziałam, że coś takiego weszło na rynek, raz na jakiś czas rzeczywiście można dziecku sprawić tak frajdę :)
Skład tych galaretek to cukier i żelatyna wieprzowa oraz kwasek cytrynowy. Więc niby w czym one są zdrowszą, lepszą alternatywą?