Reklamy typu 3 w 1, 15 w cenie 2 itp. zawsze budziły moją podejrzliwość. Jak twierdzi Mr Katastrofa: może być albo tanio, albo dobrze. Dzisiejszy post jednak zadaje kłam tym przekonaniom. Chcę Wam pokazać deser, który jest bajecznie prosty w przygotowaniu, diabelsko zdrowy, a na dodatek… tani jak barszcz. Czyli okazuje się, że istnieją “wszystkomające” rozwiązania :P
Nie wiem, jak Wasze dzieci, ale moje mimo wielokrotnych tłumaczeń, nie do końca złapały ideę, że cukier jest beee. I z uporem maniaka dopominają się słodyczy, nie tylko raz w roku, niestety. Nie jestem wielką fanką cukierków, batonów i różnych zlepków tablicy Mendelejewa. Daleko mi do ortodoksa, więc te różne różniste kolorowe rzeczy oczywiście pojawiają się u nas w domu (sama wielbię kwaśne żelki na przykład). Zależy mi jednak na utrzymaniu jakiegoś balansu, chciałabym chociaż trochę ograniczyć ich ilość. Na rzecz sezonowych owoców i domowych deserów. Z drugiej strony – doby brakuje mi na rzeczy typu sen, więc raczej nie wskoczę w fartuszek, by piec piętrowy tort albo szykować ręcznie wyrabiane praliny :D Dlatego lubię przepisy, które są szybkie do wykonania i elastyczne – czyli że spokojnie można część składników zamienić i użyć po prostu tego, co akurat mamy w domu.
Fajnie jest kiedy deser/potrawa jest na tyle łatwa w przygotowaniu, że spokojnie poradzi sobie z nimi już kilkulatek. Po pierwsze – to super sposób na spędzenie czasu razem. A po wtóre – wiadomo, że jak się coś samemu przygotuje, to smakuje to sto razy lepiej, prawda?
Boom na chię, czyli szałwię hiszpańską trwa. Nie będę się rozpisywać o jej zaletach, zainteresowanych odsyłam tu: WIKIPEDIA. Jak ze wszystkim, i tu warto zachować umiar (czyli nie zjadamy kilograma dziennie, tak?). Lubię jednak, kiedy okazuje się, że to, co zdrowe, może być też smaczne i nie kosztować zyliona złotych monet. Ale do brzegu:
SKŁADNIKI:
5 łyżek stołowych nasion chia
1 łyżka stołowa miodu
puszka mleka kokosowego
pół szklanki mleka roślinnego/krowiego
owoce sezonowe
WYKONANIE:
Prościej się nie da: chia do miski, do niej mleko kokosowe i inne, które akurat jest pod ręką (u nas było najzwyklejsze, krowie, akurat resztka stała w lodówce). Do tego miód (albo jakiś jego zamiennik, który stosujecie np. syrop z agawy). Wszystko trzeba wymieszać, odstawić na pół godziny, znów wymieszać. Niecierpliwi mogą już wtedy przystąpić do konsumpcji, jednak lepiej jest wstawić mieszankę do lodówki na kilka godzin.
Przed podaniem – dorzucamy na wierzch owoce, jakie akurat mamy pod ręką, Pasują praktycznie każde, u nas były poziomki, bo akurat kilka mieliśmy na krzaczkach w ogrodzie. Mogą być borówki, truskawki, czerwona porzeczka, może być kiwi. Na co tylko macie ochotę. Jeśli nie macie świeżych owoców, świetnie sprawdzi się mus z owoców w puszcze (takich jak brzoskwinie czy mango) albo mrożonej mieszanki (np. owoce leśne).
Dużo uśmiechu podczas rodzinnego pałaszowania! :D
Nie próbowałam jeszcze deserów z tymi nasionami :) Czasem NIC nie zastąpi mi tradycyjnej czekolady :)