Spędziliśmy wczoraj z dziećmi bardzo miłe popołudnie w miejscu, o którym chcę Wam opowiedzieć. Wybraliśmy się na wycieczkę w okolice Rawy Mazowieckiej, aby odwiedzić Baśniowe Sady Klemensa. Z założenia jest to rodzinny park rozrywki, z czym zgadzam się tylko po części. Ale po kolei…
Spis treści:
Baśniowe Sady Klemensa – położenie
Sady Klemensa położone są mniej więcej w połowie drogi między Warszawą a Łodzią, dokładnie – w Podskarbicach Szlacheckich. Ze stolicy dojazd jest przyjemny i szybki, wszystko dzięki autostradzie S8. W zasadzie zanim jakoś specjalnie się rozpędziliśmy, okazało się, że jesteśmy prawie na miejscu. Kilka kilometrów przejechanych wiejskimi dróżkami pozwoliło przenieść się w inny świat. Przede wszystkim – zwolnić, nie tylko dosłownie, samochodem. Mijaliśmy pola truskawek, sady owocowe, wiatr kołysał pszenicę i jęczmień. Ten wiejski i sielski kawałek drogi jest zapowiedzią tego, co czeka na miejscu.
Czym są Sady Klemensa?
To duża, mająca ponad 5 hektarów posiadłość zamieniona w miejsce wypoczynku i rekreacji dla rodzin z małymi dziećmi. Sami nazywają siebie parkiem rozrywki, z czym zgadzam się tylko częściowo. I nie jest to minus, po prostu doprecyzowanie tego, co czeka na miejscu.
Uważam, że rodziny z dziećmi w wieku do ok. 8 lat spędzą tam wspaniały czas. Przede wszystkim mamy unikalną możliwość obcowania z naturą. Jest więc sosnowy las i brzozowy zagajnik, pachnie ziołami, można z drzew rwać czereśnie, a z krzaków agrest. Dookoła Sadów Klemensa biegnie równa, drewniana ścieżka, po której z łatwością poruszać mogą się nawet niedoświadczeni adepci sztuki chodzenia. Spokojnie dacie radę poruszać się wózkiem, nawet takim niekoniecznie z terenowym zacięciem.
Przy wejściu dostaniecie mapkę, na której zaznaczone są wszystkie atrakcje. Sam park jest bardzo dobrze oznakowany i skomunikowany, powiedziałabym, że inne tego typu miejsca powinny z Sadów Klemensa brać przykład. Ja nie zgubiłam się ani razu (a gubię się notorycznie, więc o czymś to świadczy!). Warto przede wszystkim podkreślić oryginalny pomysł – uczynienie z przyrody tematu parku rozrywki to dobra koncepcja. Dużo tu natury, nie zagłusza jej głośna muzyka, można posłuchać dźwięków przyrody, powąchać jak pachnie sosna latem i spróbować cierpkich porzeczek. Jeśli tylko pozwolicie, dzieci będą miały tu prawdziwą ucztę dla zmysłów. Tym większą, że w okresie wakacyjnym funkcjonuje tu również strefa wodnej zabawy. Tak naprawdę są to dwa sporej wielkości, kolorowe zraszacze, jednak radość najmłodszych jest ogromna. A skoro jesteśmy w temacie – zabierzcie koniecznie ubranie na zmianę i kostium kąpielowy.
Odpoczynek dla całej rodziny!
Poszczególnie atrakcje rozmieszczone są rozsądnie, z odpowiednią przestrzenią wokół. Miejsca do odpoczynku nie brakuje, absolutnie każdy znajdzie ustronnie położony stół piknikowy, hamak, leżak lub huśtawkę. Teren jest fajnie zagospodarowany i zadbany, nie widziałam ani jednego papierka rzuconego nie tam, gdzie należy. Za to na każdym niemal kroku stoją kosze do segregacji śmieci (a na najdalszym końcu Sadów jest kompostownik, za co wielkie brawa). Dla rodziców ważna jest również kwestia toalet – jest ich dużo, są czyste i czekają w nich przewijaki i środki czystości.
Jest restauracja, w której serwowane jest domowe, polskie jedzenie (a w innej części parku również Chata Grillowa, dla tych, którzy mają ochotę na kiełbaskę z rusztu).
Jakie atrakcje czekają w Sadach Klemensa?
Oprócz czasu spędzonego na łonie natury na dzieci czekają również inne rozrywki. Jest największa piaskownica, jaką kiedykolwiek widzieliśmy. Taka, w której stoją pompy z wodą (bo wiadomo, że nie ma to jak kopanie tam i strumyków lub gotowanie “obiadu”). Teren częściowo zacieniony, więc nawet w upalne dni można się tu bawić. Gdyby jednak komuś było gorąco, nieopodal jest wspomniana wcześniej strefa wodnej zabawy. Co jeszcze? Jest Strachowisko – miejsce, po którym można spacerować w odrobinę upiornym klimacie (kilkulatki się śmieją, więc jest naprawdę ok). Są gokarty, a dla młodszych dzieci retro karuzela (napędzana siłą mięśni rodziców). Trampoliny i niewielki małpi gaj, tężnie, dmuchańce, a nawet pociąg, w którym lokomotywą jest… “traktor”!
Młodsze dzieci na pewno nie będą narzekały na nudę. Nie znajdziecie tu wrażeń dla nastolatków czy dynamicznych szkolniaków. To miejsce dla tych, co lubią spokojnie, blisko przyrody i rodzinnie spędzić popołudnie.
Minusy?
Są, rzecz jasna. Największym z nich jest przeznaczona dla starszych dzieci gigantyczna zjeżdżalnia… wykonana z blachy. Możecie sobie wyobrazić, jakie temperatury osiąga ta niecka w słoneczne dni. Gdy próbowaliśmy na nią wejść, ktoś z obsługi nas ostrzegł, że “przed chwilą mieliśmy tu wypadek” – okazało się, że jakaś dziewczynka spadła z deski, na której się zjeżdża i nie dość, że się poobijała, to jeszcze poparzyła. Chciałam upewnić się, że dobrze słyszę (i rozumiem!) co mówi obsługa, więc wdałam się w dłuższą rozmowę. Otóż przypadki oparzeń zdarzają się tam regularnie i pracująca młodzież wielokrotnie zgłaszała właścicielom, że zjeżdżalnia nie nadaje się do użytku. Niestety nie powoduje to jakiejkolwiek reakcji. Dla mnie to… cóż… skandaliczne, po prostu.
Drugi spory minus jest za limity nakładane na te bardziej popularne atrakcje. Przykładowo – po torze do gokartów jeżdżą równocześnie zaledwie DWA samochodziki. Każdemu dziecko przysługuje jedno okrążenie… A mimo to tworzy się kolejka (mimo że gdy odwiedzaliśmy park było w nim niewiele osób). Nawet nie chcę myśleć, jak to wygląda w bardziej popularne dni. Fakt, że przy braku obłożenia obsługa pozwala na dodatkowe przejazdy – przynajmniej tyle.
Co spakować?
Ubranie na zmianę, kostium kąpielowy, krem z filtrem i coś przeciw komarom (choć podczas naszej wizyty nie było ich dużo). Koc piknikowy, choć mnogość hamaków i leżaków zapewni wygodę nawet jeśli o nim zapomnicie (dzieci jednak chętniej poleżą jednak na kocyku). I dobry humor, bo bez niego, to… ani rusz! :D
To już kolejne miejsce z Twojej listy Kochana, które chętnie odwiedzimy ? dzięki Ci za tego bloga ?
Wow, ale czadowe miejsce!