Drugie urodziny bloga. I co dalej?

Równo dwa lata temu napisałam tak:

 „Moi-Mili.pl pojawiło się z miłości.

Miłości do dzieci, życia, słów i zdjęć, niekoniecznie w takiej kolejności. Chciałam, chcę, zatrzymać chwile, podzielić się z Wami – kimkolwiek będziecie – tym, co pięknego i dobrego spotyka naszą rodzinę. Chcę, żeby było o dzieciństwie, o podróżach, o pysznym jedzeniu. O zamyśleniach, o zasłuchaniach. O książkach, które coś we mnie zmieniły. O tym, co, jak i kiedy robić z dziećmi. Gdzie odpocząć, dokąd pójść, a gdzie może nie iść. Chciałabym wypełnić to miejsce kadrami z naszego życia, zatrzymać, nałapać chwil, bo one są takie piękne, a czas pędzi jak szaleniec. Trochę dla Was, trochę – wcale nie ukrywam – dla siebie. Macierzyństwo jest dla mnie niezwykłą przygodą, w którą wyruszyłam ponad 4 lata temu. Zaskakuje mnie na każdym kroku, uczy uważności na drugiego człowieka, bawi, czasem skłania do refleksji. To podróż mojego życia.

Jednak najlepiej podróżuje się w dobrym towarzystwie, prawda?

Dlatego mam nadzieję, że rozgościcie się tu i dalej ruszymy razem…”

.

Mimo niepewności, obaw i niewiary w siebie – spróbowałam. Wszystko potoczyło się niezwykle szybko. Tak szybko, że czasem muszę się uszczypnąć, aby uwierzyć, że to naprawdę się dzieje. W tej chwili pisanie i fotografia są nie tylko moją największą pasją, ale także pracą. Czuję się wyróżniona, doceniam każdego dnia szczęście, jakie mi towarzyszy przez cały blogowy czas.

Jednak nigdy nie jest tylko cukierkowo. Aby się udało, zaangażowałam się nie na 50, nie na 100, ale na 120% przez każdy z tygodni i miesięcy, jakie minęły od napisania pierwszego wpisu. Moi mili to dziesiątki nieprzeczytanych książek, odwołane spotkania ze znajomymi. Tysiące nieprzespanych godzin. To czas dla siebie, który oddałam. Szkolenia, konferencje, wieczne doszkalanie się i poprawianie tego, co dwa dni temu już wydawało mi się akceptowalne. Pracowałam jak dziki osioł, serio. I kilka razy po drodze płakałam, załamana, że mi nie wychodzi.

Podsumowanie na drugie urodziny bloga:

Moi Mili i sukcesy

Albo inaczej: kącik samochwały ;)

Nie byłoby jednak rocznicy, nie świętowałabym dwóch lat, gdyby nie to, że po drodze wydarzyło się tyyyyle dobrego… Nie jestem w stanie wszystkiego wymienić w tym miejscu, od poznanych ludzi, których nie spotkałabym gdyby nie blog. Poprzez miejsca, imprezy, inicjatywy, w których mogłam wziąć udział. Wymienię pięć rzeczy, z których jestem najbardziej dumna. Tak, DUMNA. Jestem z siebie dumna!

100 tysięcy Czytelników. Co miesiąc. To największy sukces i nagroda. Dziękuję.

Własna kolumna w Gazecie Wyborczej. To takie marzenie, którego nie miałam nawet odwagi wymarzyć. A jednak się spełniło, całkiem niespodziewanie.

I. miejsce w głosowaniu internautów w Mistrzostwach Blogerów. Tu w ogóle wymiękłam i nie wiedziałam, czy bardziej mam łzy w oczach, czy banana na twarzy.

Projekt z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. Tajemniczy (póki co), jednak bardzo dla mnie ważny. Ogromnie się cieszę, że jako psycholog i matka mogłam uczestniczyć w tworzeniu czegoś, co jest wielu rodzicom bardzo potrzebne. Szczegóły – za miesiąc.

Współprace. Ja wiem, że to najbardziej dyskusyjny punkt. Jednak nigdy nie marzyłam, że w ciągu dwóch lat od założenia bloga (a tak naprawdę – że kiedykolwiek…) uda mi się pracować z firmami takimi jak Empik, Porsche czy Pekao. Praca z najlepszymi to zaszczyt, czuję się wyróżniona, że mam taką szansę.

 

Moi Mili i porażki

Nie będę się na nich koncentrować, podobnie jak w życiu. Wspomnę jednak, abyście nie myślały, że blog to jedno wielkie pasmo sukcesów. Wiele razy, szczególnie w pierwszym roku, dopadały mnie wątpliwości i ‘niewiara’. Nie wierzyłam w siebie (to problem wielu z nas, prawda?), zatrzymywałyście mnie Wy. I takie poczucie, że skoro tyle już przeszłam, to może jeszcze kilka kroków i wszystko się ułoży. Nawet gdy układać się zaczęło, trudno mi było to przyjąć do widomości.

Nie udało mi się przez te dwa lata rozpocząć przygody z video. Coś tam, gdzieś i bardzo nieśmiało zaczynałam, obiecywałam sobie kanał na YouTube, ale nic z tego nie wyszło. Zapisuję to w planach na ten lub kolejny rok.

Nie założyłam newslettera. Niniejszym się poprawiam, niżej będzie wiadomość na ten temat. Lepiej późno niż… jeszcze później, prawda?

 

Moi Mili i parenting

Czasem słyszę zarzuty – Moi Mili to blog parentingowy, więc nie masz prawa pisać o innych rzeczach. Wyjaśnijmy to:
Tak, mam dzieci i są one dla mnie bardzo ważne. Bardzo dużo tekstów, które tworzę wynika z moich macierzyńskich doświadczeń – piszę o radościach i wzruszeniach macierzyństwa, o wyzwaniach i trudnościach czy o tym, jak w interesujący sposób spędzić rodzinne popołudnie. Pojawiają się recenzje zabawek, książek i… miejsc na wakacje. Zdarzają się teksty psychologiczne czy reportaże z krainy macierzyństwa. Dlatego z całą pewnością można nazwać mnie blogerką parentingową.

Jednak nie ma we mnie zgody na wskoczenie do jeden szufladki. Obiecuję pisać o różnych rzeczach, bo od nazw i stereotypów ważniejsze jest dla mnie to, co aktualnie mnie porusza. Mnie i Ciebie, bo jesteś dla mnie bardzo ważna. Jestem matką, ale również kobietą, żoną, psychologiem. Jestem głodną świata dziewczyną, która lubi odkrywanie jego piękna. Od zawsze sporo podróżowałam, Tomek podobnie. Kiedy urodziły się dzieci, zupełnie naturalnie wyszły nam rodzinne podróże. Te całkiem bliskie i totalnie dalekie. Przeczytasz więc tutaj zarówno o Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu (które uwielbiamy!), jak i o tym, co ciekawego można robić na Malediwach czy Bali.

Czasem upiekę z dziećmi ciasto i jeśli wyjdzie – podam Wam przepis. Nie, nie zmienia to bloga w kulinarny, od razu uprzedzam ;) Chcę po prostu dać sygnał, że dokładnie jak do tej pory – będą się tu pojawiały różne tematy i wątki. Wiem, że Wy, moje najlepsze na świecie Czytelniczki – jesteście w większości matkami, to jasne. Wiem również, że Wasze zainteresowania nie kończą się na kupkach i zupkach (choć to tematy dla każdego rodzica ważne, rzecz jasna!). Dlatego dokładnie tak, jak do tej pory – chcę bezczelnie wymykać się klasyfikacjom. Marzy mi się stworzenie miejsca jedynego w swoim rodzaju, nie dbam o kategorie.

 

Moi Mili i pieniądze

Wiem, że bloga czyta rodzina, sąsiedzi, znajomi i dziesiątki mniej lub bardziej znanych mi osób. Tez dlatego nigdy nie polecę czegoś, za co nie jestem w 100% gotowa wziąć odpowiedzialności – wiecie, twarz mamy jedną, słabo byłoby ją stracić…
poza tym – zbyt dużo kosztowało mnie zapracowanie sobie na zaufanie, by teraz je zawieść. Tak się po prostu nie robi.

Dlatego spokojnie – jeśli coś polecam, pokazuję czy piszę – możecie być pewne, że wiem, co mówię. Zdarzyło mi się odmówić współpracy, zdarzyło mi się przejechać dziesiątki kilometrów, zainwestować czas i pieniądze, a później zrezygnować z pisania. To się nie zmieni. Zawsze będę wobec Was uczciwa, bo bardzo cenię każdą z Was. I po prostu taka jestem – wiem, że trochę staromodna, ciut naiwna, ale… nie chcę tego zmieniać. Co lepsze – okazało się, że można mieć zasady i zaistnieć w blogosferze – to była jedna z moich największych obaw zanim zdecydowałam się na otworzenie bloga.

.

Dziękuję, że ze mną jesteście. Że wspieracie, komentujecie, czytacie. Chciałabym, abyście znajdywały tu jak najwięcej interesujących Was treści, w najlepszej możliwej formie. Nie ma chyba lepszego sposobu, aby poznać Wasze oczekiwania niż… zapytać :P Takie proste, a takie prawdziwe, prawda?

Dlatego zwracam się do Was z gorącą prośbą o wypełnienie ankiety.

URODZINOWA ANKIETA MOI MILI – link

Ps. Jeśli chcecie mnie o coś, cokolwiek, zapytać – na końcu ankiety jest taka możliwość. Obiecuję zebrać odpowiedzi na wszystkie pytania w jednym poście i opublikować na blogu. A co, powinno być sprawiedliwie – pytanie za pytanie, tak?

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
WeraKozakiewicz
WeraKozakiewicz
3 lat temu

Z Antosiem życzymy dalszych sukcesów! Dzięki Twoim tekstom rozwinęłam się jako matka i podejmuję lepsze decyzje. Pozbyłam się wyrzutów sumienia, kiedy kupuję coś typowo dla siebie – synka mam i tak bardzo rozpieszczonego! Ostatnio nawet kupiłam mu “słonikową” pościel dla dzieci Cena nie grała roli – tym bardziej, że starczyło pieniędzy, by uszczęśliwić samą siebie. Bardzo się cieszę, że miałam przyjemność śledzić Twojego bloga przez 2 lata od początku. Pozdrawiam gorąco! :)
Jakby któraś z dziewczyn była ciekawa: http://www.sklep-emka.pl/pl/c/Posciel/20