Czasu za mało, wciąż za mało. Biegnę cały czas, żal wiosny i lata, mam wrażenie, że przeleciały niczym mgnienie. Teraz, gdy za oknem już niezaprzeczalnie jesień, snuję plany. Takie najbardziej spokojne na świecie. Marzę, że zakopię się pod ulubionym, szarym kocem na kanapie (albo w pokoju Mili, ostatnio ulubionym miejscu w całym domu. albo nawet świecie). Wezmę ze sobą kubek herbaty z sokiem malinowym, który sama zrobiłam (zalewając przy okazji pół kuchni lub więcej…). I będę czytać, czytać, czytać. Stosik perełek przy łóżku rośnie, mam nadzieję, że w końcu uda mi się do niego dobrać! Póki co, pomyślałam, że podrzucę Wam kilka najciekawszych, moim zdaniem, książkowych propozycji na jesień 2017. Bardzo chętnie poznam też Wasze zauroczenia, śmiało piszcie i polecajcie!
Spis treści:
“IKEA na nowo” Bruno Isabelle , Baillet Christine
To, że jednym z moich ulubionych sklepów jest Ikea, wiadomo nie od dziś. Moje uwielbienie dla tego miejsca jest chyba wprost proporcjonalne do Tomkowej niechęci ;) Nieraz pisałam, że mogłabym zamieszkać w jednym z tych maleńkich pokoików pokazowych. Lubię ich wzornictwo, kompaktowość oraz pomysłowość rozwiązań. Tam zawsze znajdę coś dla siebie (a nawet więcej!). Nie dalej jak w ostatni weekend pojechałam z zamiarem kupienia dwóch prześcieradeł. Kupiłam dwie szafki dla dzieciaków, paczkę flamastrów, słoik koralików do układania i zaprasowywania (totalny hit dla Leona, a dla mnie wspomnienie własnego dzieciństwa), wyciskarkę do czosnku, różowy kubek (mam manię zbierania kubeczków, no co?!). I prześcieradła.
Do majsterkowania też mam słabość. Przynajmniej do snucia fantazji, bo koniec końców okazuje się, że jednak mam dwie lewe ręce i to właśnie z moich prac w podstawówce śmiały się inne dzieci :P Po takim wprowadzeniu jasnym jest, dlaczego zakochałam się w tej książce od pierwszego niuchnięcia (tak, wącham książki!). Znajdziecie tu aż 70 kreatywnych pomysłów, jak przerobić/zmienić przedmioty, które pewnie większość z nas dobrze zna. Od takich zwyczajnych jak malowanie porcelany, po wykonanie jelenia z drewnianych wieszaków albo rowerka biegowego z taboretów! Serio, tyle tam inspiracji, że nie mogę się doczekać aż zakopię się pod kocem z tą książką i wybiorę ten naj, naj-, o który… będę męczyć mojego Brata (on zgarnął całą pulę talentu do majsterkowania w naszej rodzinie, cholera). Póki co tylko przewertowałam i na prowadzeniu jest tablica z drewnianych torów i półeczka na resoraki do dziecięcego pokoju z… uchwytu na noże. Podoba mi się, że większość projektów wydaje się być naprawdę łatwa do wykonania, więc jest szansa, aby wcielić je w życie :D W końcu w długie, jesienne wieczory coś trzeba robić!
“Co-dziennik” Lucyna Klimczak
To książka, która mnie zaczarowała, zakochała i urzekła od pierwszego dotknięcia. Nie wierzę w przypadki… Przyszłam kiedyś chwilę za wcześnie na spotkanie w kawiarni. Wtedy właśnie, zupełnie nie przez przypadek, wzięłam do ręki książkę stojącą nieopodal mojego stolika. To książka inna niż chyba wszystkie, które dotychczas widziałam w swoim życiu. Niewiele tam słów, strony są głównie puste, kilka małych rysunków. A równocześnie tyle treści, tyle poruszeń i zamyśleń spędziłam z nią w dłoniach, że nie jestem tego w stanie w ogóle opisać. To książka, którą delektuję się od kilku miesięcy i wiem, że zostanie ze mną na długo. Na bardzo, bardzo długo.
To zbiór zadań na każdy dzień roku. Każdy sam wypełni ją treścią, odbywając podróż wgłąb siebie. Nie wiem czy “Co-dziennik” trafił po prostu w odpowiedni czas w moim życiu, czy jest punktem wyjścia do poszukiwania i pochylenia się nad sensem istnienia. Nie znam odpowiedzi, wiem jednak, że gdybym mogła mieć tylko jedną książkę, to wybrałabym właśnie TĘ.
“Food pharmacy” Lina Nertby Aurell , Mia Clase
To hit tegorocznej wiosny, ja często mam lekko spóźniony zapłon, więc zachwycam się nią dopiero teraz. Przystępnie podana i lekkostrawna porcja wiedzy o dobrym odżywianiu. “Jesteś tym, co jesz” – ten slogan znają chyba wszyscy. Jednak niewielu zna odpowiedź na pytanie, CO JEŚĆ, by czuć się dobrze i być zdrowym? Szczególnie od kiedy jestem mamą ten temat jest mi bliski. Chciałabym zadbać nie tylko o siebie, ale też o dzieciaki. Widzę jak ogromny wpływ na ich samopoczucie, zdrowie, a nawet zachowanie ma to, co jedzą. Muszę jednak sama przed sobą przyznać, że nie mam wystarczającej wiedzy o żywieniu małych i dużych ludzi. Planuję to zmienić z Food Pharmacy, tym chętniej, że pełno tam pysznie wyglądających przepisów, okraszonych pięknymi zdjęciami. Zakładam, że się zaprzyjaźnimy!
“Jestem wrakiem, to jest mój dziennik” Shannon Cullen
To kolejny hit, perełka i wypatrzone przeze mnie książkowe cudo. Gdyby ktoś nie wymyślił już tej książki, nie zostałoby mi nic innego, tylko ją stworzyć. Szkoda tylko, że w okresie niemowlęctwa moich dzieci, mój mózg funkcjonował na pół gwizdka. Nie dość, że nie byłabym w stanie niczego napisać, to już złożenie podpisu przy odbieraniu kurierskiej przesyłki postrzegałam wówczas jako osobisty sukces :P Podtytuł tej książki brzmi: “Alternatywny przewodnik dla wyprutych rodziców”. Uważam, że Narodowy Fundusz Zdrowia (czy jak to się teraz nazywa) powinien refundować ją każdej parze świeżo upieczonych rodziców. Z depresją nie powalczy, ale już z wszystkimi dolinami rodzicielstwa – owszem. Humorystyczna, lekko napisana (acz do bólu prawdziwa!) książka o tym, jak NAPRAWDĘ wygląda życie z dzieckiem. Pełna cytatów, które większość mam chętnie wytatuowałaby sobie na przedramieniu. Takich jak: “Rodzic to taki ktoś, kto w portfelu nosi zdjęcia zamiast pieniędzy”, “Najwięcej w rodzicielstwie kosztuje całe to wino, które musisz wypić” czy “Cierpliwość rodziców to jedyna rzecz, którą dzieci zużywają szybciej niż buty”.
“Fantom bólu” Hanna Krall
Dla mnie to książka totalna. W zasadzie każde słowa zachwalające ją wyglądają żałośnie. Hanna Krall to geniusz polskiego reportażu. Ikona. Klasa sama dla siebie. Zakochałam się w jej twórczości wiele lat temu, czytając “Zdążyć przed Panem Bogiem”. Mimo że pisze bardzo dużo o wojnie, o zagładzie, o wszystkich tych sprawach, od których staram się w literaturze i filmie trzymać z daleka. Przecież i tak za dużo zła jest wokół nas… “Fantom bólu” to wielka księga opowieści. Wielka zupełnie nie dlatego, że ma ponad 1000 stron. W tomie znajdziecie: Zdążyć przed Panem Bogiem, Sublokatorka, Okna, Hipnoza, Taniec na cudzym weselu, Dowody na istnienie, Tam już nie ma żadnej rzeki, To ty jesteś Daniel, Wyjątkowo długa linia, Król kier znów na wylocie, Różowe strusie pióra i Biała Maria – z najnowszą, dopisaną specjalnie do tej edycji, częścią zatytułowaną Podwójne życie Władysława Sokoła.
To propozycja mocna i ważna. Wiem, że jej lekturę podzielę na wiele jesienno-zimowych wieczorów. To nie jest łatwe czytanie, na pewno nie. Jednak tylko taka literatura zostawia w człowieku ślad. Jakiś znak, cokolwiek. I tylko ono jest w stanie zmienić ten świat.
Kajaaa dawaj jakieś propozycje fabularne! Na pewno coś czytasz. Dość tej sztuki użytkowej i smutasów Krall. Opowiedz, co czytasz po nocach, żeby dowiedzieć się, co dalej.
No właśnie niespecjalnie mam czas, wiesz? Poza tym, co wrzuciłam do tego zestawienie to jeszcze trochę psychologii rozwojowej czasem się zdarzy.
Ostatnia fabularna, jaką czytałam to “Małe życie”. Wciągnęło mnie i przeczytałam z zainteresowaniem (chociaż wiem, że recenzje ma różne). Ale może Ty coś podpowiesz innym? :)
Według mbie Ikea ma kiepskiej jakości meble, rzadko zdarza się coś porządnego z litego drewna. Przecież to zwykły moloch.