Jeśli nie rozwód, to co???

jak się rozwieść

Jeśli nigdy nie zdarzyło Ci się pomyśleć, że chcesz się natychmiast rozwieść, ten tekst nie jest dla Ciebie. Przewijaj fejsa dalej.

 

Czasami w Waszych wiadomościach wspominacie coś o “idealnej rodzinie”, “wspaniałej relacji” i w ogóle jak to u nas ściany wytapetowane są tęczą. Jest to tak miłe i łechczące ego, jak… nieprawdziwe. Wiem, że to wyznanie może burzyć ten idealny (choć fałszywy) obraz, jaki część z Was wyrobiła sobie o nas na podstawie paru słów i kilku zdjęć. Jednak jesteśmy całkiem zwyczajni, a nasza droga do dzisiejszego porozumienia i względnej harmonii w związku była długa i czasem wyboista. Oj, latały talerze i nie tylko! Nieraz wychodziłam z domu, trzaskając drzwiami i wybierając się do Afryki. Lub gdziekolwiek indziej, byle dalej. Ponieważ miewam w sobie rys choleryka, regularnie się rozwodziłam. Większe albo mniejsze nieporozumienie wystarczało mi, aby w głowie pojawiła się myśl, że mam dość – zbieram swoje zabawki i zawijam się z tej piaskownicy.

W czasach, o których piszę, ROZWÓD był dla mnie po prostu ZERWANIEM, czyli zakończeniem związku. Ot, tyle, że bardziej sformalizowanym. Z biegiem lat wiele mi się w postrzeganiu zmieniło. W moim najbliższych otoczeniu zdarzyły się rozwody, miałam okazję towarzyszyć w tym okresie ważnym dla mnie osobom. Zobaczyłam, jaki to długotrwały i trudny proces. Zdałam sobie sprawę, że przechodzą przez niego nie tylko małżonkowie, ale również cała rodzina, a przede wszystkim dzieci. A po rozwodzie nic już nie jest takie samo. Coś pęka na pół, w każdym, kto się o niego choćby ociera.

Samo nasuwa się jedno, proste, ba – banalne wręcz, pytanie – co zrobić, aby się nie rozwieść? Jak zbudować więź i porozumienie, które pomoże małżeństwu przetrwać chwile zwątpienia i kryzysu? Z jednej strony – nie istnieje jeden prosty przepis na szczęście. Ale, ale… są dobre wieści. Bo jest coś, a właściwie szereg rzeczy, które możecie zrobić, aby poprawić jakość swojej relacji. Jeśli akurat jesteście “na fali wznoszącej” związku, nie machaj lekceważąco ręką. Nad relacją warto (i należy!) pracować także w tych dobrych chwilach. Możecie wtedy wypracować nawyki, które pomogą Wam nawigować przez meandry wspólnego życia.

Jeśli coś zaczęło się psuć, w wielu przypadkach można to naprawić. Warto jednak przesterować swoje myślenie – z niedojrzałego: “a niech go licho!”, na “dogadajmy się”. Szukajmy porozumienia i rozwiązań, a w wielu przypadkach może się okazać, że możliwe jest uratowanie zarówno rodziny, jak i małżeństwa. Są sytuacje, w których rozwód jest dobrym, czasem najlepszych rozwiązaniem. Jednak, przeczytałam ostatnio bardzo smutne statystyki. Wiedzieliście, że:

– w miastach rozpada się aż 4 na 10 małżeństw?!

– ok 1/3 rozwiedzionych osób uważa, że można było uratować ich małżeństwo?!

– aż 30% osób tuż po rozwodzie ŻAŁUJE, że do niego doszło?!

Dlatego, zgodnie z hasłem: “lepiej zapobiegać niż leczyć”, ważne jest, aby troszczyć się o siebie nawzajem, codziennie, każdego dnia. Nie ma jednej, prostej recepty, jak dbać o udany związek. Staram się mieć zawsze z tyłu głowy, aby nie odpuszczać. Z biegiem lat i rosnącą górą obowiązków, staje się to cięższe. Ale nie ma rzeczy niemożliwych! Co ważniejsze jednak, nawet jeśli myślicie lub rozmawiacie o rozwodzie, prawdopodobnie Wasze małżeństwo można uratować! Należy jednak jak najszybciej wdrożyć “plan naprawczy” – są mediacje rodzinne, terapia indywidualna i terapia par, wiele różnych możliwości. Warto je poznać, aby w krytycznym momencie wiedzieć, gdzie można zgłosić się po pomoc. Niedawno wystartowała kampania społeczna Ratuj Rodzinę – warto zajrzeć na stronę www, gdzie znajdziecie listę miejsc w Polsce, gdzie można szukać pomocy. Nie tylko dla siebie, może takiej rady będą potrzebowali Twoi rodzice albo przyjaciółka? Wiedziałabyś jak komuś doradzić w sytuacji, gdy zrezygnowany wspomina o rozwodzie? Ja nie.

Pamiętam, lata temu przeczytałam zdanie, które mimo upływu czasu, zostało we mnie. Otóż jakaś świeżo upieczona mamusia napisała, że nad kołyską swojego cudownego i wymarzonego bobasa… powiesiła zdjęcie swojego męża. Po to, aby zawsze dokładnie pamiętać, co było początkiem wszystkiego w ich rodzinie. Nie zrozumiałam tego wtedy. Sens tego dotarł do mnie sporo później, kiedy sama miałam już dziecko, a ze zmęczenia wieczorami zataczałam się po domu. Łatwo pielęgnować relację, kiedy niosą nas hormony i pierwsze miesiące uniesień. Jednak koniec końców – to nie o to chodzi w rodzinie (chociaż to przefajne i czasem mi się zatęskni…).

Co jest ważne w związku?

Nie będę się mądrzyć, ani dawać rad. Napiszę tylko kilka słów o tym, jak ja staram się dbać o naszą relację. Wydaje mi się, że są to sposoby uniwersalne i mogą pomóc wielu parom, które trochę się pogubiły w pędzie codzienności. Kiedy coś zaczyna szwankować między nami, siadamy we dwoje i zastanawiamy, co nam ostatnio umknęło. Za takie filary związku uważam: rozmowę, czułość, czas tylko dla siebie, komplement od czasu do czasu. Wiem, wiem, że nie odkrywam Ameryki. Czasem najprostsze rzeczy nie są wcale proste, kiedy dotykają nas bezpośrednio. Dopiero krok w tył i wspólna analiza “na chłodno” pomaga ocenić straty i opracować model naprawczy.

Rozmowa w ogóle jest fundamentem związku, warto nauczyć się – zarówno słuchać, jak i opowiadać o swoich przeżyciach, spostrzeżeniach, ale też porażkach i pretensjach (w sposób nieatakujący partnera, to ważne!). Czułość, fizyczna i werbalna, seksualna i pozaseksualna. I czas razem – nieważne czy będziecie razem odkurzać, kupować płatki śniadaniowe czy pójdziecie pobiegać do parku albo wybierzecie się na randkę do Paryża. W różnych momentach życia, mamy różne możliwości i ograniczenia, zatem nie wszystko jest możliwe. Ważne jest, aby próbować, dbać i zabiegać o tę osobę. Aby nigdy, ale to przenigdy nie miała wątpliwości, że jest przez Was kochana, podziwiana i doceniana. Zwykłe: “dziękuję, że zaopiekowałeś się dziś dziećmi, mogłam wyskoczyć do koleżanki” lub też: “ale pyszne są te bułki, które dziś kupiłeś, dziękuję, że chciało Ci się wyjść tak wcześnie po nie”.

Można powiedzieć, że z wiekiem coraz rzadziej się rozwodzę. Nie, nie dlatego, że przestaliśmy z Tomkiem się różnić. Po prostu nauczyliśmy się rozmawiać, dbać o siebie i… kłócić. Brzmi przewrotnie, wiem. Jednak, aby budować udaną relację, potrzeba wielu zaskakujących umiejętności. Uczymy się siebie całe życie! Siebie samego i siebie nawzajem, więc tu praca jest tak naprawdę podwójna.

* Post powstał w ramach wspierania kampanii Ratuj Rodzinę, prowadzonej przez Fundację Mamy i Taty. Więcej informacji znajdziecie na stronie www.ratujrodzine.pl

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Tomek
Tomek
6 lat temu

Bardzo różnimy się z żoną (w małżeństwie lat 18, w związku 26, czyli jak to się mówi “od zawsze”) i naprawdę nie jest łatwo znaleźć kompromis dla tak znacząco odmiennych zdań, opinii i przede wszystkim potrzeb. Proces to bolesny i długotrwały, po latach wciąż jestem wrogiem twierdzenia, że ‘przeciwieństwa się przyciągają’. Byłoby nam znacznie łatwiej, gdybyśmy byli bardziej podobni, mieli więcej wspólnego. Mimo wszystko uważam, że nam się udało (ja też coraz rzadziej się rozwodzę). Jak? Kiedyś na jakiejś romantycznej pocztówce przeczytałem banalnie brzmiące zdanie “kochać to znaczy patrzeć w tym samym kierunku”, dla mnie prawdziwsze jest “kochać to patrzeć… Czytaj więcej »