Od kiedy mam dzieci – nie przepadam za nocowaniem w hotelach. Oczywiście zdarzają się wyjątki, bo preferowane miejsce noclegu zależy od długości, celu pobytu i innych rzeczy. Jednak jeśli jedziemy w jakieś jedno miejsce na kilka dni, najczęściej hotel będzie moim ostatnim wyborem. Dlaczego? Powodów jest kilka:
– pokoje hotelowe zwykle są ciasne lub bardzo ciasne. O ile nie dopłacimy do suity, ledwo udaje się rozłożyć na podłodze walizki. Do tego dochodzą jakieś dziecięce zabawki i nagle okazuje się, że najsensowniej byłoby skakać pomiędzy meblami… bo inaczej przejść jest trudno;
– kasa, kasa, kasa: u nas problem dopiero się pojawia, zależnie od miejsca, bo dzieci mamy małe. Chociaż zdarzyły się już sytuacje, w których hotel nie zgadza się, abyśmy byli w jednym pokoju i niejako wymusza wykupienie dwóch. Czyli koszt x dwa, dodatkowo wiadomo, że z drugiego pokoju nie będziemy korzystać, bo sześciolatek z trzylatką nie zamieszka…;
– poranki: Mila jest jeszcze na tyle mała, że budzi się wcześnie. Czasem – dużo wcześnie. Nie mam z tym specjalnie problemu, nawet zgodnie z podejściem, żeby polubić “wroga” – polubiłam te nasze poranki. W domu schodzimy sobie na dół, robimy wspólnie kawę i ciepłe mleczko. Później zdarza się jakaś bajka czy książka – w zależności od stopnia mojego niewyspania. Jeśli Tomek i Leon śpią dużo dłużej niż my, zdarza się, że Mila zajmuje się zabawą, a ja siadam do komputera. W pokoju hotelowym to niemożliwe – nie uśmiecha mi się błąkać po korytarzach bladym świtem, a z drugiej strony – momentalnie budzimy Leona i Tomka…
– powód najbardziej błahy, ale każda nie do końca wyspana matka zrozumie – kawa. Lubię z rana usiąść z kubkiem kawki i celebrować poranek. Nawet jeśli ta celebracja trwa kilka minut i odbywa się w wyciągniętej pidżamie. W hotelach nie zawsze to jest możliwe (choć akurat coraz częściej spotykamy czajnik i inne ustrojstwa, więc ten punkt nie dotyczy każdego hotelu, wiadomo).
Jednak, żeby nie było – hotele mają wiele zalet: czuję się tam bezpiecznie, jest recepcja, osobny parking. Jest czysto, przestrzenie wspólne są zadbane, a dodatkowo cała infrastruktura dla dzieci.
A gdyby tak… połączyć zalety obu opcji?
I tak chyba powstał Baltin Resort Sarbinowo.
Położone w Sarbinowie, niewielkiej, urokliwej miejscowości na Pomorzu Zachodnim, która słynie z pięknych plaż i nadmorskiej promenady, oddanej do użytku kilka lat temu. Niecałe 500 metrów od plaży znajdują się apartamenty Baltin. Piękny, elegancki budynek, z zadbanym i świetnie zaprojektowanym otoczeniem. Jest wygodny parking, naprawdę duży plac zabaw z piaszczystą nawierzchnią i… zewnętrzny, duży basen – prawdziwa rzadkość nad Bałtykiem. Co ciekawe – nie wiem czy woda jest w nim podgrzewana, ale w pierwszych dniach września, podczas naszego pobytu była na tyle ciepła, że dzieci kąpały się z przyjemnością (podczas gdy temperatura powietrza oscylowała wokół 22-23 stopni). A w razie niepogody wewnątrz czeka sala zabaw (z której my akurat nie korzystaliśmy, bo atrakcji i wrażeń było aż nadto).
Rodzinne miejsce nad Bałtykiem
Na trzech piętrach znajdują się ładne i funkcjonalne apartamenty. Nasz składał się z pokoju dziennego z aneksem kuchennym (choć tak naprawdę żaden z niego aneks, to prawdziwa kuchnia, wyposażona nawet w zmywarkę), łazienki i dwóch sypialni. Moim ulubionym miejscem była zdecydowanie piękna, butelkowa kanapa. Chciałam zabrać do domu, ale nie udało jej się wepchnąć do auta… chociaż akurat tym razem auto mieliśmy naprawdę spore :P).
Mam stamtąd same dobre wspomnienia, np. porannej, wczesno-wrześniowej kawy pitej na tarasie z widokiem na okolicę… Oh, nie wiem, co morze bałtyckie ma w sobie, ale przyciąga mnie niezmiennie jak magnes. I marzę sobie, że gdyby tylko było bliżej…
Jeśli wybierzecie się do Sarbinowa, to najlepsze śniadania przygotujecie sami – wierzcie na słowo. A przyzwoite ryby można zjeść w smażalni Tuńczyk (nie spodziewajcie się fajerwerków, ale jest świeża ze smakowitą surówką, niestety nie mają pieca, więc wyłącznie smażona).
Drugą opcją na dobre jedzonko jest wizyta w drugiej lokalizacji Baltin – w Mielenku. Tam już jest bardziej klasycznie, czyli super hotel z basenami (zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym), pięknym placem zabaw, rowerami, które aż proszą, by je “porwać ” w jakąś trasę… A jakby tego było mało – położony jest nad samym morzem. Więc jeśli moje argumenty przeciw hotelom, a za apartamentowcami do Was nie przemawiają – to miejsce jest stworzone dla Was. Jak ja lubię pisać o miejscówkach, które pogodzą wszystkich – dla każdego coś miłego! Tej!
Podczas wizyty w Sarbinowie lub okolicach, koniecznie zarezerwujcie sobie czas, aby wpaść do położonej nieopodal Dobrzycy. Dlaczego? Przeczytasz o tym TUTAJ lub TUTAJ.
No powiem ci, ze dla mnie bomba! jestem zachwycona tym miejscem :)
Jeździmy do Sarbinowa od kilku lat. Przyglądaliśmy się z zachwytem powstawaniu apartamentów Baltin. Jeśli chodzi o jedzenie to akurat w tuńczyku można się solidnie zatruć.. Na posiłek polecamy miejsce Po schodkach(często trzeba rezerwować stolik), ew. Lazur.