Lwów i Warszawę dzieli 500 km. Albo 20 godzin jazdy, czasem nawet więcej. Nie, to nie pomyłka. To granica ukraińsko-polska.
Tą drogą jadą ludzie w poszukiwaniu lepszego życia. Uciekają od biedy, wojny i zbyt trudnego losu. Chcą poszukać szczęścia za granicą, dokładnie tak, jak Polacy w Niemczech, Holandii czy Wielkiej Brytanii.
W brudnym, śmierdzącym autobusie, w którym powietrze jest aż gęste od woni potu i spalin jadą ludzie o zmęczonych twarzach i spracowanych dłoniach. Młodziutkie dziewczyny, które opuściły swoje domy, czyjeś siostry, matki i córki. Jadą do pracy, za lepszym życiem dla swoich rodzin, które zostały. Starsze panie, które będą sprzątały Wasze domy i mieszkania. Mężczyźni, którzy zbudują domy i przeładują w hurtowniach tony towarów.
Dla mnie szokiem było, że pracownik średniego szczebla zarabia na Ukrainie… równowartość 500 zł miesięcznie. Jeśli dodam, że ceny są praktycznie takie jak w Polsce, łatwiej przyjdzie zrozumienie, że tam na chwilę obecną po prostu nie da się żyć. Mało kto wyjeżdża ze swojego domu z wyboru, to zwykle są sytuacje bez wyjścia.
Wyruszają przed siebie, na Zachód. Często z kilkoma dolarami w kieszeni. Wiozą kanapki z ukraińskiego, pysznego pieczywa i kilka osobistych rzeczy – w siatkach, torbach lub walizach. Kiedy już w nocy odstoją swoje na granicy, przyjdzie im się wielokrotnie szarpać z tymi siatkami, torbami i walizami.
Zarówno ukraińscy, jak i polscy pogranicznicy nie mają dla nich litości. 5, 10, nawet 15 czy 20 godzin stania na granicy. Dlaczego? Dla niczego. Ruszają się jak muchy w smole, sfrustrowani swoją pracą. Złośliwi i niezbyt sympatyczni. Na pewno nie są to względy bezpieczeństwa, bo mimo 9-ciogodzinnego czekania, celnicy “zapomnieli” sprawdzić kilkanaście toreb zostawionych w autobusie. Bo ludzi, rzecz jasna, co do jednego z niego wyprosili.
Przysypiają, wypiją piwko, zadzwonią do zmartwionej mamy. Pokornie czekają, wiedząc, że nie ma innej opcji. To ich jedyna droga do lepszego jutra. Póki co – utknęli w czyścu. Czyścu, o którym my zapomnieliśmy wiele lat temu. Wtedy z naszej świadomości zniknęły granice i podziały. Przynajmniej te fizyczne.
I tak toczy się tu życie, na pograniczu dwóch światów. Kiedy odczekasz i przecierpisz swoje na granicy, po polskiej stronie czekają już równe jak stół autostrady. Niczym droga do Raju. I worek problemów zupełnie innego sortu, ale o tym… może innym razem.