Dostaję od Was sporo pytań, na przeróżne tematy. Pisałam już, gdzie kupiłam kafelki z łazience, skąd Leon ma spodenki w kratkę i czy długo stoję w korkach NIE mieszkając w Łomiankach. Jestem przyzwyczajona do tego, co niezwyczajne w wiadomościach prywatnych i mailach. Ostatnio przeczytałam jednak pytanie, które sprawiło, że prychnęłam resztką jogurtu (dopijałam po Mili, to znaczy – ona wypiła większość mojej porcji po prostu).
Spis treści:
“Co robisz, że jesteś taka piękna?”
Kiedy dotarło do mnie, że to tak na serio – postanowiłam podjąć wyzwanie i szczerze opowiedzieć o swoich urodowych sekretach. Nie mogę tego, co najlepsze trzymać tylko dla siebie, prawda?
Nie nadużywam snu
To proste, a ja lubię dzielić się prostymi poradami. Szczególnie od kiedy mam dzieci – one dbają o to, abym nie przesadzała ze spaniem. Wiadomo – budzisz się później, nie dość, że wyspana, to jeszcze poduszka może się odgnieść na twarzy czy coś. Nocne pobudki dodają energii i – nie ukrywam – są szansą na dodatkową pielęgnację.
Demakijaż ponad wszystko
Sto lat temu wyczytałam w jakiejś umiarkowanie mądrej gazecie, że demakijaż jest podstawą pielęgnacji. Staram się o tym nie zapominać także w ekstremalnych warunkach, jakimi jest życie matki. Czyli jak już padnę wieczorem na twarz, a później któreś z dzieci mnie obudzi na: piciu/siusiu/krótką filozoficzną rozmowę o 2 w nocy, to ja zawsze, ale to zawsze dbam wtedy o skórę twarzy. Zazwyczaj ścieram z niej wszystko mokrą chusteczką. Jest taki, łatwo i wygodnie, bo chusteczki mam rozsiane po całym domu…
Kawa/melisa
Zależnie od etapu, na którym właśnie są dzieci – nadużywam kawy lub melisy. Przy ząbkowaniu, glutach po pas i innych atrakcjach – wiadomo: kawa. Przy skokach rozwojowych i konfliktach między rodzeństwem: meliska. Ogólnie tu ważna jest tylko ilość. Kawa pobudza, ładnie “otwiera oko”, a czasem powoduje nawet lekki wytrzeszcz, więc twarz od razu lepiej wygląda. Meliska z kolei sprawia, że czuję się odprężona jak po dwutygodniowych wakacjach. Mam błogi (błędny?) wzrok i w ogóle wszystko mi jedno, prezentuję wtedy taki lekki, zrelaksowany look.
Walka z cellulitem
Jak walka?! To ludzie nie składają sie z cellulitu?!
Filtry, jednak filtry są najważniejsze
Może być tak, że mimo stosowania się do wszystkich powyższych porad, akurat mam gorszy dzień czy coś. Poza tym – umówmy się no, nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej, tak? Tutaj do walki o swój wizerunek wytaczam najcięższe działa – instagramowe filtry. Czy mówiąc szerzej – jakiekolwiek filtry, dobrze sprawdza się też Photoshop. A jeśli nie mam akurat komputera/telefonu/prądu – po prostu wkładam bardzo ciemne okulary.
I wiecie co??? Świat (i ja!) od razu staje się piękniejszy!
Sama tez mam cellulit ;)