A gdyby tak… spędzić weekend na drzewie?!

domki na drzewach

Czujecie w powietrzu pierwsze powiewy wiosny? To ten czas roku, kiedy w euforii zrzucamy z siebie tysiąc dodatkowych warstw ubrań i wyściubiamy nos przed drzwi wejściowe naszego domu, leniwie rozglądając się wokół. Przez pierwsze dni ekscytację budzi nawet pobliska, obsikana przez koty, piaskownica – przecież przez ostatnie kilka miesięcy wiedliśmy żywot niemalże szczurów uwięzionych w kanałach – głównie było ciemno, zimno i… wilgotno. Do słońca, do zieleni, do ciepła nam się chce. Ciągnie nas w tym życiu jednak do… życia. Może macie podobnie do mnie, że po pierwszym i drugim zachwycie wiosną, przychodzi nieśmiało, a później coraz coraz śmielej taka myśl: “dokąd by tu?”.

Bo jedną z moich największych namiętności jest odkrywanie nowych miejsc. Nie tylko tych lokalnych, miejskich i dostępnych na wyciągnięcie ręki. Sezon na wyskoki, wycieczki i wyjazdy nie jest u nas długi, jeśli liczymy na sprzyjającą aurę. Od kwietnia w porywach do października. Jasne, że zaraz pojawią się głosy, że jeździć zawsze można i należy, jednak nie będziemy się chyba sprzeczać, że wyjazd na weekend z dwójką dzieci w listopadzie jest czym innym niż w maju. Poza tym, że świat jest jednak wiosną piękniejszy, to w ogóle jakoś bardziej chce nam się chcieć. Dla tych wszystkich, w których obudził się już wiosenny poszukiwacz wrażeń, mam dziś relację z naszego rodzinnego pobytu… na drzewie.

W drzewach odwiedziliśmy latem 2015 roku, kiedy Mila była jeszcze brzuchową lokatorką. Wtedy było to jedyne tego rodzaju miejsce w Polsce, a terminy trzeba było rezerwować na wiele miesięcy wcześniej (chociaż osobom lubiącym spontany polecam obserwowanie ich profilu na FB – czasem zwalniają się miejsca i można “wskoczyć” w ostatniej chwili). Kiedy przygotowywałam się do napisania tego postu, odkryłam, że zamieszkać w domku na drzewie można w Polsce jeszcze w Mielnie (Herbals Glamping) i w Słupsku (Dolina Charlotty). To tylko pokazuje, że idea zachwyciła ludzi i takie miejsca będą pewnie jeszcze powstawały. Jeśli odwiedziliście któreś z nich albo wiecie, że istnieje ich więcej, koniecznie dajcie znać – dopiszę je do tej krótkiej, póki co, listy.

My odwiedziliśmy Nałęczów i nasze wspomnienia są rewelacyjne. Jesteśmy miłośnikami przyrody, wielbicielami zwierzaków, więc zakładałam, że W drzewach nam się spodoba. Teraz wiem, że spodoba to nie było odpowiednie słowo… Ok, przyznaję, że ludzie, którzy  mieszkają w lesie lub na wsi, prawdopodobnie nie odczują tak mocno możliwości przeniesienia się do innej rzeczywistości. My jednak, od niedawna mieszkańcy Warszawy, byliśmy zaczarowani na tym końcu świata. Takie niecodzienne miejsce, daje nam unikalną możliwość współbycia w przyrodzie, nie podglądania, ale choćby na krótką chwilę stania się częścią, malutkich fragmentem tego świata ukrytego wśród gałęzi.

Domków jest kilka, każdy usytuowany w gałęziach drzew. Są czyściutkie, pachnące, wewnątrz wykończone drewnem, z ogromnymi oknami, które dają nam niemalże wrażenie autentycznego siedzenia na gałęzi. W każdym z nich znajdziecie książki ornitologiczne, a nawet lornetkę – wszystko po to, aby jeszcze uatrakcyjnić ptasie obserwacje. Dodatkowo każdego ranka dostaniecie śniadaniowy kosz, a w nim wszystkie produkty, których potrzebujecie do porannej uczty. Miłym akcentem jest też podwieczorek – świeże, często jeszcze ciepłe, ciasto dostarczane pod same drzwi. Minęły prawie dwa lata, a ja dalej pamiętam te posiłki tak intensywnie – nie tylko dlatego, że jedliśmy je w nieoczywistych okolicznościach. One były po prostu pyszne!

Na dachu każdego domku jest taras, jeśli dodacie do tego leżaki i herbatkę lub kawę, którą możecie sobie przynieść – jest cudownie! Dla mnie to miejsce kojarzy się z czystym relaksem i odprężeniem.

Jedyna rzecz, na którą muszę zwrócić uwagę dotyczy dzieci. Nie polecałabym tego miejsca na wyjazd z ruchliwymi dziećmi w wieku powiedzmy 1,5 – 3. Domki są niewielkie, schodki prowadzące do nich i na tarasy zaś strome jak na małe nóżki. Ruchliwość i krzykliwość dzieci nie współgra (moim zdaniem) z tą miejscówką. To znaczy – nie odpoczniecie tak, jakbyście chcieli. Myślę, że to wymarzone miejsce dla par w ciąży, z niemowlętami albo na krótką rodzicielską ucieczkę regeneracyjną. Ewentualnie dla rodzin ze starszymi troszkę dziećmi, które będą potrafiły się skupić i potocznie mówiąc “usiedzieć w jednym miejscu” przez dłużej niż pięć sekund. Być może w tych pozostałych dwóch lokalizacjach, gdzie można zamieszkać w domkach na drzewach, sytuacja wygląda trochę inaczej, bo jest tam zapewniona infrastruktura dla dzieci, ośrodki wydają się większe i jest gdzie “wyszaleć” dzieciaki. Ale tam nas jeszcze nie było, więc to tylko moje luźne rozmyślania…

Nałęczów i W drzewach wspominam cudownie. Byliśmy urzeczeni spokojem, unikalną możliwością zatracenia się w przyrodzie i relaksowania wzroku otaczającą zielenią. Szczerze, to teraz nawet jak patrzę na te zdjęcia, to wraca do mnie uczucie pięknej błogości. Pamiętam jak w niezbyt jeszcze dużym brzuchu delikatnie ruszała się Mila, a na moją twarz padały promyki wiosennego słońca, które gdzieniegdzie prześwitywało pośród gałęzi. I śpiew ptaków – od wschodu do zachodu słońca. A najbardziej pamiętam chyba zasypianie – to naprawdę niezwykłe doświadczenie dla człowieka: spać na drzewie!

Jeśli wpis Ci się spodobał, bądź tak fajny i puść dalej w świat, co?

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Poziomka
Poziomka
7 lat temu

Tylko dla zamożnych ?