Zastanawiałaś się kiedyś, co ci dała szkoła?
Jasne – nauczyłaś się w niej czytać, pisać, może nawet tabliczki mnożenia jeśli miałaś szczęście.
Ale co jeszcze?
Kontakty społeczne? Systematyczność i poczucie obowiązku? Co jeszcze dała ci szkoła?
W ogóle zastanawiałaś się kiedyś, czy więcej ci dała, czy zabrała?
Bo przecież bardzo rzadko jest tak, że jest tylko jedna strona jakiegoś zjawiska. Coś dostajemy i coś tracimy. A gdyby tak, a gdyby tak… nigdy nie chodzić do szkoły?
Mimo mojego zainteresowania edukacją alternatywną, nigdy ów koncept nie przyszedł mi do głowy. Dlatego tak inspirująca okazała się dla mnie lektura książki Sterna. Nie, absolutnie nie dlatego, że rozważam nie wysłanie swoich dzieci do szkoły. Nawet nie dlatego, że zgadzam się z autorem, że to taki wspaniały pomysł. Dla mnie największą wartością była świeżość idei, lubię zetknąć się z czymś, co kwestionuje niekwestionowane. I poniekąd wywraca moje myśli. Bo takie przewrócenie i czasem po prostu ponowne uporządkowanie ich jest okazją do analizy, przeglądu swoich wierzeń. Szansą na zastanowienie się czy wierzę w coś, bo mam w to wiarę, czy dlatego, że tak mi mówią wszyscy wokół?
Dotychczas, pewnie jak większości z Was, brak szkoły jawił mi się jako prosta droga, baa, autostrada nawet, do analfabetyzmu i bezrobocia. Tymczasem książka, o której dziś Wam wspomniałam, pokazuje, że można odnieść sukces w życiu prywatnym i zawodowym, bez formalnego wykształcenia. A skoro tak, to może nie ma aż takiego znaczenia dla przyszłości naszych dzieci jak wspaniałą szkołę podstawową skończą albo na jaki kierunek studiów się zdecydują? Jeśli można daleko dojść, w ogóle nie będąc częścią tego systemu.
A może uważacie inaczej?
Lekturę polecam, bo pozwoliła moim myślom poszybować. Bo nawet jeśli nie wypiszecie jutro swoich dzieci z placówek, to może okaże się, że czasem większą wartością od kolejnego szkolnego dnia będzie wspólna wyprawa do lasu? Na grzyby? Na lody? Do muzeum? Albo czytanie książek?
Największą szkołą dla naszych dzieci jesteśmy my i nasze życie. I historia Andre utwierdza mnie w przekonaniu, że jeśli kiedyś zrealizujemy nasz plan i zabierzemy Milę i Leona, żeby powłóczyć się z nimi po świecie, to nie zrobimy im krzywdy fundując im wielomiesięczną przerwę w edukacji. Ofiarujemy im dar, a być może tego, czego będą miały okazję nauczyć się podczas obcowania ze światem, nie nauczyłyby się przez wiele lat w murach najlepszych szkół.
Ps. A dla tych wszystkich, którzy chcieliby więcej dowiedzieć się o autorze – Andre Stern w Dzień dobry TVN opowiada o sobie i swojej edukacji.
Trzeba kupić i przeczytać ;-) Zapowiada się ciekawie.