Nie mogę w to uwierzyć – to już? ROK? Minęło 12 wspólnych miesięcy? 365 dni we czworo? Wydaje mi się, że tak niedawno wychodziliśmy z Tatą z domu, tuląc się z Leonem po raz ostatni we troje. Chwilę temu dosłownie, nasz niezastąpiony lekarz, pokazał mi Ciebie na sali operacyjnej. A później przyniósł Cię Tata – taką drobną kruszynkę, którą od raz chciałam pocałować. Zalały mnie łzy, bo na spotkanie z Tobą czekałam dłużej niż dziewięć ciążowych miesięcy. Kochałam Cię od zawsze, jeszcze kiedy Cię nie było. Pragnęłam, żebyś się pojawiła. Bardzo. Jesteś moim roześmianym, spełnionym marzeniem, Kochanie.
Masz rok.
Długo zastanawiałam się, czego Ci życzyć z tej okazji, w ogóle – z okazji tego, że jesteś. I zupełnie przypadkowo wpadł mi w ręce archiwalny numer Wysokich Obcasów, a w nim artykuł o pamiętnikach Diane Keaton. Wydaje mi się, że sparafrazowane zakończenie jej pamiętnika wyraża dokładnie to, czego Ci dziś, Córeńko, życzę:
Mila, nie zasłaniaj uszu – słuchaj. Nie zasłaniaj oczu – patrz. Nie zamykaj ust – mów głośno. Droga Milu, moja pierwsza córko, weź głęboki wdech, bądź odważna i ruszaj. Puść kierownicę roweru, podnieś ręce wysoko do góry i leć.
Ps. Bądź zawsze szczęśliwa, Maleńka.