Czy edukacja domowa wpływa na zdolność dzieci do życia w “prawdziwym świecie”?

Czy edukacja domowa wpływa na zdolność dzieci do życia w "prawdziwym świecie"?

Jak co roku, na początku września, dostaję od Was mnóstwo pytań o edukację domową dzieci. Na Instagramie na część z nich odpowiadałam, na niektóre dopiero pewnie będę (jesteś z nami na IG? Jeśli nie, to wskakuj koniecznie TUTAJ). Pytaniem, które pojawia się – w różnych odsłonach – chyba najczęściej jest to, które przytoczyłam w tytule: czy edukacja domowa wpływa na zdolność dzieci do życia w “prawdziwym świecie”? Czy nie boję się jak Leo i Mila poradzą sobie w życiu bez szkoły?

Lubię na te pytania odpowiadać, bo chociaż część z nich się powtarza, za każdym razem próba udzielenia odpowiedzi skłania mnie do refleksji. Jest dla mnie szansą na zastanowienie się i ułożenie w głowie argumentów (i sprawdzenie czy od ostatniej serii pytań, czyli przez kilka miesięcy, coś się u nas zmieniło).

Czym jest prawdziwe życie?

Aby jakoś składnie spróbować odpowiedzieć na tytułowe pytanie, trzeba zdefiniować czym jest owo PRAWDZIWE ŻYCIE. Bardzo trudno mi stworzyć taką definicję i niezwykle ciężko jest mi określić, do czego brak systemowej szkoły nie przygotuje dzieciaków. Jak nie wiadomo, do czego odnieść tę prawdziwość, to może najlepiej do własnego życia?

Mam poczucie, że moje życie jest prawdziwe i bardzo szczęśliwe. Mam 38 lat, robię zawodowo różne rzeczy, z wykształcenia jestem psychologiem i fotografem. Robiłam w życiu różne rzeczy. Byłam na kilkumiesięcznych stażach w szpitalu psychiatrycznym i policji (w wydziale dochodzeniowo-śledczym). Przez 2 lata uczyłam ludzi nurkowania w pięknych wodach Morza Czerwonego. Po powrocie do Polski długo fotografowałam śluby i inne rodzinne uroczystości. Przez rok pisałam felietony do Gazety Wyborczej za całkiem śmieszne pieniądze. A kiedyś nawet próbowałam sprzedawać centrale telefoniczne (wyjątkowo marny ze mnie handlowiec!).

Od kilku lat moją pracą jest blogowanie – piszę teksty, robię zdjęcia, współpracuję z markami. Od 1,5 roku prowadzę najfajniejszy sklep dla dzieci i rodziców MOI MILI. Chociaż z powodzeniem na fajnym poziomie utrzymuję swoją rodzinę, zdarza mi się słyszeć prychnięcie i coś w rodzaju “noo, łatwo jest pisać internetowy pamiętniczek jak się jest na garnuszku męża“. Kiedyś te teksty sprawiały mi przykrość, dziś nie czuję potrzeby, aby komukolwiek, cokolwiek udowadniać. Od wielu lat na niczyim garnuszku nie bywam, więc chyba ta moja praca jest całkiem prawdziwa?

Czy to, że mogę spać czasem do 11, a gdy mam ochotę idę z dziećmi poskakać po kałużach, sprawia, że ta moja praca jest mniej prawdziwa? Dla niektórych pewnie tak. Tutaj jednak pojawia się pytanie czy ktoś nie myli słowa PRAWDZIWE z przeciętne lub standardowe?

Oczywiście, że się boję

Od kiedy zostałam mamą strach o życie, zdrowie i szczęście moich dzieci towarzyszy mi w każdej chwili, absolutnie każdego dnia. Chcę, aby życie Leo i Mili było radosne i aby spełniali swoje marzenia. Rzecz jasna, że mam wątpliwości, jak edukacja domowa wpłynie na ich życie. Wiem jednak, że podobne wątpliwości miałabym gdyby chodzili do szkoły. Świadomy rodzic, a pisząc świadomy mam na myśli otwarty na różne drogi, chyba jest na to zastanawianie skazany. Nie znam od niego ucieczki.

Można zatem odwrócić tytułowe pytanie:

Czy nie boisz się posyłając dziecko do szkoły?

Choćby tego, że szkoła nie przygotuje dziecka do życia w XXI wieku? Polski system edukacji jest archaiczny, pochodzi z czasów rewolucji industrialnej, nazywany bywa również modelem pruskim. Rodzice musieli wówczas oddać dzieci komuś pod opiekę na większość dnia, aby móc iść do zakładów pracy. Stworzono wówczas podział etapów nauki i klas, wprowadzono listę lektur obowiązkowych, dzwonki czy maturę. Wszystko sprawdzało się idealnie, by wychowywać bezkrytycznie podporządkowanych pracowników fabryk i wojskowych. Celem było zabicie myślenia i spontaniczności w dzieciach i młodzieży. I choć we współczesnym świecie zmieniło się niemalże wszystko, a od młodych ludzi na rynku pracy wymagana jest kreatywność i elastyczność oraz wysoka specjalizacja – system utknął dwa wieki temu.

Wg raportu publikowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne Global Competitiveness Report (dla zainteresowanych podrzucam LINK do raportu) edukacja w Polsce wygląda bardzo słabo. Dla przykładu w kategorii NAUKA ZAWODU plasujemy się… na 110 miejscu, wyprzedzają nas kraje takie jak: Kolumbia, Ghana, Kamerun czy Barbados. Umiejętności naszych absolwentów szkół średnich uplasowały nas na 100 miejscu, a absolwentów uniwersytetów na 103 pozycji (na 140 krajów, które w badaniu wzięły udział). To wynik chaosu w systemie edukacji, kulawych reform, które tyle pchają system do przodu, ile go po kilku latach cofają.

“Szkoła przygotowuje dzieci do życia w świecie, który nie istnieje”

Albert Camus

Polska szkoła uczy rzeczy, które nie są przydatne, wymaga rzeczy, z którymi się nie zgadzam i zabija cechy, które uważam za cenne. To moje trzy powody, które wpłynęły na wybór edukacji domowej jako naszej drogi. Za każdym razem kiedy mówię o tym głośno, podkreślam, że to MOJA opinia i że i nie jest to moje zdanie o każdej placówce i każdym nauczycielu w tym kraju.

A na dodatek…

Gdy wydawało się, że nic gorszego skostniałemu systemowi szkolnictwa nie może się przydarzyć – okazało się, że jednak tak.

Moja absolutna niezgoda na to, co dzieje się w naszym kraju na bardzo wielu płaszczyznach, niestety również przekłada się na edukację. Uważam, że obecny minister edukacji i jego deformy to obelga i kpina z myślących ludzi. Chciałabym obronić moje dzieci przed kontaktem z ludźmi o takim myśleniu. Chcę uczyć dzieci, aby miały otwarte serca i umysły. Marzę, by pokazywać im tolerancyjny i piękny świat. By rosły w przekonaniu, że ludzie, niezależnie od koloru skóry i pochodzenia, wyznawanej religii czy orientacji seksualnej są sobie równi.

Niestety polska szkoła skręca w przeciwnym kierunku, a ja bardzo nie chcę, aby Leon i Mila poznawali taki świat, nawet jeśli przez niektórych zwany będzie PRAWDZIWYM.

Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Łukasz
Łukasz
3 lat temu

W moim przypadku, to strach przed szkołą, jej poziomem i tym co obecnie dzieje się w szkolnictwie, zdecydował o tym aby prowadzić dzieci w systemie edukacji domowej. Oczywiście dla mnie też było to coś nowego, nieznanego, a przez to trochę strasznego. Po ponad roku na edukacji domowej z 10 letnim synem, mogę śmiało powiedzieć była to doskonała decyzja. Nie zawsze było łatwo, były momenty, gdzie z żoną braliśmy pod uwagę powrót dziecka do szkoły. Sami musieliśmy stawić czoła przekonaniom związanym z nauczaniem. Baliśmy się, że nie damy rady. Okazało się że wszystkie egzaminy syn zdał śpiewająco. Rzeczy, które postrzegaliśmy my jako trudne wynikały tylko z… Czytaj więcej »

https://puchateek.pl
https://puchateek.pl
3 lat temu

Niecodzienne spojrzenie na polską edukacje, a jakie trafne. Nieschematyczne posunięcia często wychodzą na plus, a więc trzymam kciuki za sukces!

Marek
Marek
1 rok temu

Na szkolnictwie i medycynie wszyscy się znają.

Katarynka
Katarynka
4 miesięcy temu

Tak, obecna minister edukacji, to aż strach się bać. My właśnie w tym roku przeszliśmy na nauczanie domowe. Edukacyjny bajzel robi się niestety coraz większy. Widzimy z mężem plusy ed, mamy oczywiście i jakieś obawy m.in. czy nauka niejako poza systemem będzie satysfakcjonująco zdana – chciał nie chciał – w systemie. Nie mniej, warto myśleć pozytywnie, no i oczywiście starać się wychować te nasze skarby na dobrych i uczciwych ludzi bez względu na wybraną formę edukacji.