
Zbliżająca się jesień to nie tylko czas na gry planszowe i układanie puzzli. Dłuższe wieczory i pogoda, która nie zachęca, aby wyjść na dwór to świetny czas, aby wspólnie z dziećmi zacząć robić coś nowego. Co powiecie na rodzinne majsterkowanie? Nic nie cieszy jak zabawka lub ozdoba, którą zrobimy samodzielnie. Budowanie czegoś od podstaw to dobry sposób na wspólne spędzanie czasu, a satysfakcji, którą osiągnie dziecko po skończeniu swojego dzieła nie da się z niczym porównać. Chcę Wam pokazać narzędzia dla dzieci, którymi pracujemy z Leo i Milą od kilku miesięcy – są REWELACYJNE!


Narzędzia dla dzieci… i dla rodziców
Chociaż wychowując dzieci staram się stronić od stereotypów, Leo od najmłodszych lat wykazywał ogromne zainteresowanie wszelkiego rodzaju pojazdami budowniczymi i narzędziami. Pamiętam jedną z jego pierwszych, najulubieńszych na świecie zabawek. Był nią “odziedziczony” w spadku po ciotecznym bracie samochodzik Noddy’ego (była kiedyś taka bajka dla maluszków) z kompletem plastikowych narzędzi. Był to pierwszy w kolekcji własny młotek rocznego Leo. Oprócz młotka pamiętam śrubokręt, którym można było dokręcać plastikowe śrubki i udawaną poziomicę, którą sprawdzaliśmy wszystkie zakamarki podłogi i mebli.
Z czasem pojawiły się u nas inne narzędzia – głównie drewniane, z pomocą których można było skręcać np. klocki. Kiedy zakładałam sklep z zabawkami Moi Mili wiedziałam, że muszą pojawić się w ofercie. Był to w końcu nasz rodzinny hit przez bardzo długi czas.
Kolejny był epizod narzędzi imitujących te produkowane dla dorosłych. O ile wyglądały naprawdę uroczo, to niestety były niefunkcjonalne. Sprawdzały się do naprawiania i budowania “na niby”, co cieszyło trzyletniego Leo. Dla czterolatka przestały być atrakcyjne. Widząc jego dryg do majsterkowania – stanęłam przed dylematem CO DALEJ. Zdecydowałam się kupić prawdziwe narzędzia, drżąc za każdym razem kiedy brał do ręki ciężki i nieporęczny młotek lub śrubokręt. Że też narzędzia dla dzieci nie pojawiły się w Polsce wcześniej!
Jestem zakochana w produktach Stanley Jr., nie wspomnę o uwielbieniu ich przez dzieciaki. Łączą w sobie dwie kluczowe cechy – są w pełni funkcjonalnymi narzędziami, które jednak zostały dostosowane wielkością do potrzeb dzieci. Mamy więc młotek, który wbija gwoździe, a równocześnie jest znacznie lżejszy i bardziej poręczny niż jego klasyczny odpowiednik. Plus – te narzędzia dla dzieci mają swoje “dorosłe” odpowiedniki. A wiadomo, że nie ma nic lepszego niż zabawa sprzętami podobnymi do tych, których używają rodzice czy dziadkowie.




Majsterkowanie nie tylko dla chłopców!
Nie będzie przesady w stwierdzeniu, że Mila posługiwała się młotkiem od pierwszego roku życia. No, a z całą pewnością – usiłowała ;). Nie było innej opcji, skoro patrzyła na zafascynowanego wierceniem, wbijaniem i docinaniem starszego brata. Dziś na równi z Leonem cieszą ją wszystkie tego typu prace. Tym chętniej powitaliśmy wiosną tego roku kuferki Stanleya – mieści się w nich wszystko, co domorosłym majsterkowiczom potrzebne do szczęścia. I super, że oprócz zestawów narzędzi, jest też szeroka gama zabawek do samodzielnego złożenia, a niektóre również do pomalowania. Do wyboru są m.in. wyścigówki, dźwigi czy betoniarki, ale też karmniki dla ptaków.




Nowością, która niedawno pojawiła się w ofercie marki są narzędzia ogrodowe, stworzone z myślą o najmłodszych ogrodnikach. Zerknijcie jakie fajowe!