Boom na trampoliny trwa. Coraz więcej mamy w Warszawie miejsc, w których niezależnie od pogody dzieci (i nie tylko!) mogą się wyszaleć i wyskakać.
Zalety Fun Zone na Bemowie
Fun Zone to kameralne miejsce, dobrze będą się tu czuły młodsze dzieci, które w wielkich obiektach bywają zagubione. Dla mnie plusem jest też położenie – blisko i wygodnie z naszych Bielan, podobnie dla Bemowa czy Woli. W końcu mamy trampoliny w „swojej” części miasta.
Muszę pochwalić też czystość – pachnie świeżością i wszystko było idealnie uprzątnięte (na parterze, więcej o tym w drugiej części tekstu).
A teraz… znacznie mniej przyjemna (i niestety również znacznie dłuższa część) – minusy.
Wady Fun Zone
Niestety – wad jest zdecydowanie więcej. Ogólnie znaczną część z nich określiłabym jako „biznes po taniości”. Już od wejścia miejsce wydaje się puste i nieprzytulne – jakby ktoś w wykańczaniu zatrzymał się w pół drogi. Pierwszym, co dla mnie jest zdecydowaną wadą jest brak szatni na okrycia wierzchnie. Niby są szatnie do przebierania w stroje sportowe, jednak do mini-szafeczek nie sposób upchnąć kurtki czy płaszcza. Wieszaków – brak.
Góra obiektu jest w ogóle nie wykończona – straszy surowym betonem i kilkoma krzesłami z różnych parafii. Moim zdaniem, z otwarciem sali zabaw należałoby poczekać aż obiekt będzie ukończony, bo ani to estetyczne, ani przyjazne. Albo przynajmniej odgrodzić nieprzygotowaną część.
Gdybym otwierała takie miejsce nie miałabym śmiałości żądać 20 zł za godzinę, niezależnie od wieku czy dnia tygodnia. Podczas gdy w takim Airo (lub innym Hangarze) bardzo często w promocji można wejść… za połowę tej ceny. A warunki i komfort zabawy to niebo a ziemia.
Kolejną wadą jest obsługa – niby miła, ale po prostu nieprofesjonalna. Przypomina to trochę grupę kilku amatorów, którzy postanowili zrobić razem jakiś biznes w blaszanej hali. W latach 90-tych pewnie robiliby furorę, jednak teraz, gdy mamy w Warszawie miejsca takie, jak Klockownia, Hulakula czy wspomniane już Airo – wydaje się, że to jednak trochę za mało, aby przyciągnąć ludzi. Koronnym dowodem niech będzie praca ludzi z „marketingu” – frekwencja, jaką widzicie na zdjęciach to oficjalne otwarcie…
Dla mnie jako mamy dwójki małych dzieci ogromną wadą jest fakt, że z kilku ustawionych stolików z krzesłami (bo kawiarenką tego nie sposób nazwać) nie widać ani milimetra trampolin. Czyli nie można względnie odpocząć, zerkając na dzieci. To ogromna wada, dla mnie przekreśla to miejsce w oczach rodziców dzieci, które nie pójdą samodzielnie na godzinę skakać.
Mimo że lista wad jest długa, muszę napisać, że dzieciom bardzo się podobało i na pewno będą chciały wrócić. Dobrze, że nie muszę wystawić Fun Zone szkolnej oceny, bo miałabym trudny orzech do zgryzienia.
adres: Dywizjonu 303 nr 169A
Byliśmy w sobotę z dzieckiem. Tam na górze jest karate i chyba taniec. Dlaczego ta sekcja sportowa nie jest zainstalowana jeszcze? Można się tam jakoś zapisywać?
Szok, że za takie warunki żądają 20 zł. Standard odbiega znacząco od warszawskich sal zabaw, które za takie same lub mniejsze pieniądze oferują szereg atrakcji nie tylko kilka trampolin. Biznes po taniości – zgadzam się z tym stwierdzeniem w 100%. Szkoda bo sala znajduje się blisko nas ale na pewno tam nie zawitam.