Pierwsza część poradnika dla matek cieszyła się wielkim zainteresowaniem. W zasadzie dużo większym niż się tego spodziewałam, bo przecież temat jest drażliwy, a my, matki, lubimy być nieomylne. Postanowiłam jednak pójść za ciosem i napisać kolejny odcinek. Tym bardziej, że przez okres wakacyjnych podróży nazbierało mi się trochę, przyprawiających o ból… głowy, obserwacji.
Przestrzeń publiczna
Niby to oczywiste, ale muszę to napisać: przestrzeń publiczna nie jest przedłużeniem naszego salonu. Szok, co? A napotkani ludzie mogą, ale nie muszą z sympatią odnosić się do naszych dzieci. Mają prawo być obojętni, zmęczeni, zajęci swoimi sprawami. Jest takie powiedzenie, że nasza wolność osobista kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka. Nie wiem, dlaczego tyle matek nie odnosi tego stwierdzenia również do własnych dzieci?
Święta krowa w miejscu publicznym, czyli jak się NIE zachować?
Krzycz. Wyobraźmy sobie sytuację: wyszliście rodzinnie do knajpki, czas oczekiwania na posiłek dziecko spędza w kąciku zabaw. Jeśli chcesz zawołać Halinkę do stolika – absolutnie nie fatyguj się po nią. Krzyknij. A później jeszcze raz, tylko głośniej. Jeśli i to nie przyniesie żadnego rezultatu – ryknij tak, że prawie uszkodzisz słuch ludziom, którzy siedzą przy stoliku obok. Podobnie na placach zabaw – po prostu drzyj się jak opętana do syna/córki. Podchodzenie jest passe. Rzecz jasna powyższe stosuj nie tylko w restauracji, świetnie sprawdza się również na plaży, basenie, a jeśli rykniesz tak konkretnie, to nawet z balkonu będzie ok. Kiedy dziecko bawi się w drugiej części miasta…
Pal papierosy. I nie chodzi o jakiegoś papieroska czasem na odstresowanie. Tutaj w rankingu prowadzą kobiety, które równocześnie przytulają dziecko (najczęściej niemowlę), w drugiej ręce trzymając papierosa. Ewentualnie pchają wózek czy prowadzą samochód, równocześnie wydychając kłęby dymu na swoje młode. W końcu jeśli jej smakuje i działa kojąco na nerwy, to na pewno tak samo będzie w przypadku małoletnich. Poza tym – skoro mamy szansę kogoś uzależnić od najmłodszych lat, to aż głupio tego nie zrobić…
Pilnuj, aby dziecko kopało w krzesło w restauracji/fotel w autobusie/samolocie. Nie po to wychodzisz z domu z dzieckiem, aby nikt tego nie zauważył. Poza tym – no niech sobie mały pokopie, musi się ruszać, dzieci tak mają. I kopie, kopie, podczas gdy współpasażer tłamsi wybuch furii. Czasem, na chwilę, zrozumiesz o co chodzi, gdy jakaś Dżesika lub Dżastin tłuką jak oszalali w oparcie Twojego fotela. Jednak szybko o tym zapominasz, poza tym – wiadomo, że kopniaki Twojego Leszka są zdecydowanie fajniejsze. Niech kopie, dziecko musi kopać, nie?
Krytykuj na forum. Każdy z nas lubi gdy mu się zwraca uwagę, prawda? Zadbaj o to, aby jak najwięcej krytykować i pouczać swoje dziecko w miejscach publicznych. Ekstra będzie też porównywanie do innych dzieci, których zupełnie nie znasz (a widzisz, a ta dziewczynka taka grzeczna, nie to, co Ty!). Zażenowanie czy zawstydzenie są jednym z podstawowych narzędzi wychowawczych i na pewno tak chciałaś dbać o swoje dziecko. Tak?
Ruch to zdrowie. Jako że o zdrowie należy dbać zawsze i wszędzie, niech dziecko biega, kiedy tylko chce. Slalom, w którym przeszkodami są stoliki w restauracji – super. Jeszcze lepiej jeśli pokusi się o przebieganie pod nogami kelnerów. W przypadku, gdy kelner akurat niesie na tacy gorące dania – zarówno rodzic, jak i dziecko dostają 10 dodatkowych punktów… głupoty.