Długi czerwcowy weekend, słodkie lenistwo. Znasz to? Ja też nie, przecież jesteśmy rodzicami ;) To taki żart, który przewija się wśród dzieciatych. Jednak jak każdy – niesie w sobie ziarenko prawdy. Tylko nasz pęd i zmęczenie częściowo wynika… z malutkich wyborów, których dokonujemy każdego dnia.
Wyobraź sobie: budzisz się rano, to nic, że wcześniej niż lata temu i… dużo wcześniej niż byś chciała. Przeciągasz się w łóżku, tulisz partnera. Po chwili wpadają dzieciaki (o ile nie śpicie wszyscy razem i już ich tam nie ma :P). Poranne buziaki, tulaki, łaskotki. Dom rozbrzmiewa najpiękniejszym z dźwięków – Waszym śmiechem. Co jest później? Rodzinne, leniwe śniadanie w pidżamach. On robi Ci kawę, Ty naleśniki z owocami dla każdego. Albo odwrotnie, bez znaczenia. Po śniadaniu dzieci mają chwilę na bajki, a Wy na prasówkę. Lub rozmowę czy kilka stron książki, którą chciałaś przeczytać od stycznia. Co mogłoby być później? Spacer do lasu czy na łąkę, piknik czy wizyta na basenie. Na obiad – prosto i pysznie – makaron z truskawkami. Potem planszówki, wieczór filmowy z przyjaciółmi. Dobry dzień, prawda?
Ja nie stworzyłam tego planu, on od zawsze jest w Tobie. Tyle, że wciąż odkładasz go na jutro. Bo dziś… Dziś trzeba wstać wcześniej. Szybka kawa, gonienie zaległości z laptopem, póki dzieci śpią. Potem śniadanie – coś z lodówki, byle prędko. Bo trzeba odwiedzić nielubianą kuzynkę, pomalować szopę i podjechać do myjni. Później zakupy na dwudaniowy obiad, który w pocie czoła z miną męczennicy będziesz robić, bo przychodzi teściowa. Nie ma się co łudzić – i tak nie będzie jej smakowało. Na dodatek rzuci jakiś niemiły tekst, który do wieczora będzie Ci dzwonił w uszach. Zapomniałabym – oczywiście sprzątanie, starasz się lepiej niż ekipa sprzątająca. Chata wygląda jak muzeum, Ty padasz na twarz. Zmęczenie odbiera Ci cierpliwość, krzyczysz na dzieci, żeby zbierały klocki. Wcale nie chcesz krzyczeć, jakoś “samo” wychodzi. Nie możesz się doczekać wieczora, niech pójdą spać.
Jak tylko zasną, będziesz mogła we względnym spokoju podarować sobie kwadrans, pewnie nie dłużej. Wykorzystasz ten czas na oglądanie zdjęć dzieci w telefonie i zadręczanie się, że znów nie poświęciłaś im dość czasu. Albo że ten czas nie był dość kreatywny/wartościowy/wpisz tu cokolwiek. Myślisz o tym i dociera do Ciebie, że… znów nie przeżyliście rodzinnie dnia tak, jak byś chciała. Masz silną potrzebę zmiany. Od jutra. Jutro będziemy szczęśliwi, postanawiasz.
Znasz to? Kojarzysz ten schemat?
Ulubione perfumy oszczędzane do bólu “na wyjątkowe okazje”. Butelka dobrego wina, odłożona na kiedyś. Telefon do znajomej, przekładany od kilku tygodni. Świetny film, który chcesz zobaczyć, ale jakoś się nie składa, bo ciągle coś. Rodzinna wycieczka pod miasto, o której dzieci marzą od pół roku.
.
Tego, co w życiu najważniejsze, uczymy się od dzieci. Chyba nikogo z Was nie muszę o tym przekonywać. Gdy Leon przyszedł do mnie z pytaniem: “Mamo, czy jutro jest dziś?” – roześmiałam się serdecznie. Jednak gdy on wrócił do rozpoczętej wcześniej zabawy, dbając o swoje dobre “TU i TERAZ”, zastanowiłam się nad tym chwilę.
Zatrzymaj się. Patrz w niebo, oddychaj głęboko, bądź dla siebie łaskawa. Obetnij listę TO DO o połowę, mierz siły na zamiary. Odpuść – sobie, jemu i dzieciakom.
I wiecie co? Jutro jest dziś, sześciolatek miał rację. To banały, prawdy najprostsze. Jednak warto co jakiś czas je sobie przypomnieć, aby zresetować trochę swój pęd do przodu i zadaniowe podejście do życia. Napisałam ten tekst, aby przypomnieć sobie i Tobie o tym.
Nie odkładajmy życia na jutro.