Kiedy u Was w domu zaczynają się święta Bożego Narodzenia? Zastanawialiście się kiedyś? Bo przecież nie wtedy, gdy zasiadacie do pięknie nakrytego stołu, a w talerzach dymi zupa grzybowa/czerwony barszcz. Pewnie też nie wtedy, gdy w dużym pokoju, czasem szumnie zwanym salonem, staje pachnąca choinka, którą razem z dziećmi ubieracie. Zapewne nawet nie wtedy, kiedy rozpoczynacie kompletowanie gwiazdkowych podarunków, wysyłanie kartek (maili?) z życzeniami czy planowanie świątecznego menu. Nie wiem, jak jest u Was. U mnie święta Bożego Narodzenia od zawsze rozpoczynają się od… pisania listu do św. Mikołaja.
Już lata temu, kiedy jako mała dziewczynka siadałam nad kartką papieru z kredkami czy długopisem, czułam, że rozpoczyna się TEN okres roku. Związany z oczekiwaniem, z nadzwyczajnym pilnowaniem dobrego zachowania i wyglądaniem w niebo czy czasem nie mknie tam w saniach siwy brodacz w czerwonym wdzianku. Minęły lata, wiele lat (ale nie wnikajmy w szczegóły, nikt tu nie chce dziś sobie psuć humoru, prawda ;)). I wiecie co? Nic się nie zmieniło. Dalej okres świąteczny rozpoczyna się dla mnie w momencie, kiedy piszemy listy do św. Mikołaja. Tym razem jednak – nie ja jestem ich autorem.
Dlaczego warto pisać listy do św. Mikołaja?
Listy do Mikołaja to jeden z okruchów magii, który dany nam jest w dzieciństwie. Kiedy dzieci dyktują mi swoje myśli i marzenia, jestem tylko pośrednikiem. Te słowa skierowane są do siwiutkiego, starszego pana, który mieszka gdzieś pod biegunem północnym. Ileż to magii jest w przekonaniu, że on przylatuje saniami do każdego domu i mieszkania na całym świecie, aby osobiście spełnić skrywane głęboko marzenia dzieci?!
Jeśli nie piszecie razem z dziećmi listów do św. Mikołaja, gorąco zachęcam Was, aby to zrobić. To nie tylko wspaniała okazja, aby spędzić razem wartościowy czas i rozpocząć pięknie okres przedświątecznych przygotowań. To może być punkt wyjścia do rozmów o marzeniach i potrzebach. Nie tylko dziecka, ale też innych osób. Może razem zastanowicie się, o czym skrycie marzy babcia? Albo sąsiadka spod piątki? Lub co najbardziej na całym świecie ucieszy ulubionego kolegę z przedszkola? Warto już od najmłodszych lat zwracać dzieciom uwagę, że w Bożym Narodzeniu nie chodzi o otrzymywanie. To tak naprawdę ogromne święto dawania. I spełniania marzeń.
Jest parę fajnych rzeczy na tym najpiękniejszym ze światów. Zapach włosów dziecka, spacer w letnim deszczu, czerwcowe truskawki… i spełnianie cudzych marzeń. Swoich też, rzecz jasna. Jednak przyznam szczerze, że tym, co daje mi prawdziwego kopa (i ogromną radość!) jest spełnianie cudzych pragnień. Warto pokazywać dzieciom, że troska o innych jest ważna. I że można czerpać radość z uszczęśliwiania innych. Poza rozmowami podczas pisania listów do Mikołaja, okazji ku takim lekcjom życia jest wiele. My na przykład ostatnio wybraliśmy się do Fabryki Misiów w Smyku. Każdy członek rodziny stworzył wymarzonego i najpiękniejszego misia… dla kogoś innego. Wiecie, jakie to było fajne?! Bezinteresowne robienie czegoś dla innych jest wspaniałe. Serio!
Spełniaj marzenia!
Jeśli poczuliście zew spełniania cudzych marzeń – mam super wieści. Właśnie nadarza się ku temu okazja, bo Filip Chajzer ze SMYKIEM organizują konkurs – LINK ZNAJDZIESZ TUTAJ, w którym można wygrać coś dla kogoś bliskiego. Co trzeba zrobić, aby wziąć w nim udział? Sprawa jest bardzo prosta: wystarczy napisać krótki list do Mikołaja, w którym poprosicie o prezent ze SMYKA. Jednak nie dla siebie, tylko właśnie dla bliskiej Wam osoby. Rozstrzygnięcie nastąpi tuż przed Mikołajkami.
Trzymam za Was kciuki.
.
A poniżej zapraszam Was do obejrzenia fotorelacji z naszej wizyty w Fabryce Misiów w Smyku:
Wpis powstał we współpracy z firmą SMYK.
Ale super :) – powiedziała moja córka zerkając mi przez ramię. Świetny pomysł.