Równo rok temu napisałam tak:
“moi-mili.pl pojawiło się z miłości.
Miłości do dzieci, życia, słów i zdjęć, niekoniecznie w takiej kolejności. Chciałam, chcę, zatrzymać chwile, podzielić się z Wami – kimkolwiek będziecie – tym, co pięknego i dobrego spotyka naszą rodzinę. Chcę, żeby było o dzieciństwie, o podróżach, o pysznym jedzeniu. O zamyśleniach, o zasłuchaniach. O książkach, które coś we mnie zmieniły. O tym, co, jak i kiedy robić z dziećmi. Gdzie odpocząć, dokąd pójść, a gdzie może nie iść. Chciałabym wypełnić to miejsce kadrami z naszego życia, zatrzymać, nałapać chwil, bo one są takie piękne, a czas pędzi jak szaleniec. Trochę dla Was, trochę – wcale nie ukrywam – dla siebie. Macierzyństwo jest dla mnie niezwykłą przygodą, w którą wyruszyłam ponad 4 lata temu. Zaskakuje mnie na każdym kroku, uczy uważności na drugiego człowieka, bawi, czasem skłania do refleksji. To podróż mojego życia.
Jednak najlepiej podróżuje się w dobrym towarzystwie, czyż nie?
Dlatego mam nadzieję, że rozgościcie się tu i dalej ruszymy razem…”
Zanim odważyłam się nacisnąć PUBLIKUJ i rozpocząć tę wielką przygodę, długo, oj długo się zastanawiałam. Bo przecież blogów jest sto milionów, bo tyle osób lepiej niż ja potrafi pisać. A ktoś inny robi lepsze zdjęcia. I jest bardziej doświadczonym psychologiem. Jednym słowem – z czym do ludzi?! Kończył się jednak urlop macierzyński, Mila miała wówczas 11 miesięcy. Był to czas, który dałam sobie, żeby odnaleźć zawodową drogę, bo te, którymi podążałam wcześniej nie zaprowadziły mnie do szczęścia. Miałam dwa pomysły, z czego ten drugi wymagał dużych nakładów finansowych. I jakoś tak, sama siebie zaskoczyłam. “Spróbuję, pomyślałam”.
Dałam sobie rok. 12 miesięcy, żeby zdecydować z jednej strony – czy będzie to coś, co mnie uszczęśliwi. Dwa – czy uda mi się zdobyć Czytelników. I trzy – czy będzie przynosiło dochody, bo przecież od każdej, nawet najprzyjemniejszej pracy tego oczekujemy. Dziś jest dzień bilansu. Robię go z uśmiechem, bo od dawna wiem, że jest dla mnie, dla bloga, korzystny.
Przez ten rok:
- na blogu pojawiło się 226 wpisów
- ilość Czytelników przeszła (wielokrotnie!) moje najśmielsze oczekiwania – w ubiegłym miesiącu było Was tu ponad 45.000! Czterdzieści pięć tysięcy?! Czujecie to?!?!?!
- profil Moi Mili na Facebooku polubiło ponad 8.000 osób
- na Instagramie Moi Mili obserwuje 5.500 fajnych ludzi
Czad, co? Sama w to nie wierzę, wielokrotnie przecierałam ze zdziwienia oczy patrząc na ilość odwiedzin danego dnia. Dziękuję Wam, dziękuję, że przychodzicie i chcecie wracać. Za wszystkie komentarze, wiadomości, maile, za poklepania po plecach i za inspiracje. Dziękuję za ogrom dobrych słów, jaki od Was dostałam. Jestem wdzięczna, że udało nam się stworzyć miejsce bez tak wszędobylskiego ostatnio internetowego hejtu. Tego bardzo się bałam przed rozpoczęciem blogowej drogi! Czy wiecie, że przez te 12 miesięcy pojawiły się zaledwie 3 komentarze, które można nazwać hejtem właśnie? Z czego jeden był od znajomej…
Już wiem, jestem pewna, że tu zostaję. Chcę pisać, fotografować, odkrywać nowe miejsca. Chcę tworzyć Moi Mili – nie tylko poprzez blog, ale za pośrednictwem wszystkich kanałów. Mam tyle pomysłów, że wszędzie w domu plączą się karteczki z notatkami. A i tego mi mało, bo ostatnio nawet po ścianach piszę (ale suchościeralnym markerem, nie bójcie się!). Widzę, czuję, że takie miejsce i taki blog były potrzebne. Ba, ja dopiero biorę rozpęd!
W tym miejscu chciałam się zwrócić do Was z prośbą. Bo to przecież także Wasze miejsce i opinia każdego z Was jest dla mnie niezwykle ważna. Chciałam poprosić o wypełnienie krótkiej, ANONIMOWEJ ankiety. Jej wypełnienie zajmie Wam 2-3 minuty. Mi zaś pozwoli poprawić to, co powinno zostać poprawione. I wyznaczyć kierunek na kolejne miesiące. Planuję drobne zmiany, jednak by ostatecznie o nich zdecydować, bardzo potrzebna jest Wasza rada.
To, co? Mogę na Was liczyć?
URODZINOWA ANKIETA – MOI MILI
Ps. Jeśli chcecie mnie o coś, cokolwiek zapytać – na końcu ankiety jest taka możliwość. Obiecuję zebrać odpowiedzi na wszystkie pytania w jednym poście i opublikować na blogu. A co, powinno być sprawiedliwie – pytanie za pytanie, tak?