Albo w tej części świata.
Leon uwielbia lody i mógłby je jeść na okrągło, swoją drogą – ciekawe po kim to ma? Kiedy absolutnie się nie da pojechać – zajada się Kaktusem z pobliskiej Żabki. Jednak już naszym rytuałem są odwiedziny na Ulicy Baśniowej. Ohhh, to jest dopiero baśń, czy raczej… bajka!
Nie skłamię jeśli powiem, że to najpyszniejsze lody, a odkrycie tego miejsca poczytuję sobie za największy sukces 2014 roku ;)))
W stałej ofercie mają ponad 40-ści smaków, a jeden smaczniejszy od drugiego. Mimo wieeeeelokrotnych odwiedzin, nie udało mi się spróbować wszystkich (bo oczywiście mam swoich ulubieńców, do których wracam, wracam i wracam), tym bardziej, że wciąż pojawiają się nowości (m.in.: aloesowe, wegańskie mango czy młode pistacje – pyyyycha!). Lody robione są na miejscu, z naturalnych składników, dostępne są również wersje bez cukru, bez mleka czy jajek.
Nie zliczę naszych wypraw na Ulicę Baśniową – każdy pretekst jest dobry: upał, deszcz, poprzedszkolne zmęczenie, najczęściej bez powodu i okazji – Leon jak tylko słyszy hasło, strzyże uszami i gotowy jest do drogi. Do naszych wypraw dołączyła Mila, dotychczas jako bierny obserwator, ale coś mi się wydaje, że już niedługo zarząda swojej porcji!
Kto zna, ten bez wahania przyzna mi rację, kto nie zna – wybiega właśnie z domu
Aha, adres: al. Wojska Polskiego 41, Warszawa
.