Właśnie skończyłam czytać ostatnią książkę Marii Czubaszek. Od kiedy pamiętam, byłam wielką fanką jej poczucia humoru i dystansu do świata i samej siebie. Z uwielbieniem słuchałam zwłaszcza jej skrzących się dowcipem rozmów z Arturem Andrusem w radiowej Trójce. Lubiłam nawet jej głos, który ukształtowany został setkami tysięcy wypalonych papierosów (paliła trzy paczki dziennie, żyła trzysta lat, to sami policzcie…). Z lekkością opowiadała o sprawach wcale nie lekkich.
Jakoś tak się złożyło, że mimo tej sympatii, nigdy nie sięgnęłam po jej książki, pewnie z braku czasu. Kiedy krótko po jej śmierci dostałam w prezencie “Nienachalną z urody”, ucieszyłam się bardziej niż bardzo. Czekała dość długo na półce, na “natchnienie czytelnicze”. Bo książki, jak muzykę i wino, dobieramy przecież do nastroju. Jesienne chłody i listopadowa nostalgia wydały mi się odpowiednie.
Sięgnęłam po nią i… nic. Nic kompletnie. Spodziewałam się wielkiego WOW, ferii żartów i śmiechu do bólu brzucha. Albo spotkania ze starą znajomą, z kimś bliskim mi pod wieloma względami. Zakładałam, że spędzimy we dwie super czas. Tymczasem muszę zgodzić się z autorką, która samą siebie postrzegała jako osobę wręcz nudną. Piszę o tym, bo ta lektura, to moje duże rozczarowanie. A sama Czubaszek pisała o tym, że nie rozumie zupełnie polskiej hipokryzji, polegającej na tym, że o zmarłych nie wolno mówić źle. Nie w tym rzecz, że chcę ją krytykować. Po prostu jeśli mieliście ochotę przeczytać jej książkę, to zapewniam, że można ten czas spożytkować znacznie lepiej.
Rzecz druga, dla mnie nawet ważniejsza: my, ludziki, już chyba tak mamy, że jeśli zobaczymy u kogoś pozytywną cechę, automatycznie zakładamy, że w parze z nią idą inne.
Na przykład jeśli ktoś jest ładny, to zarazem serdeczny. Jeśli dowcipny, to na pewno też mądry. Skoro dobrze wygląda w TV, z wielkim przekonaniem wnioskujemy, że byłby super sąsiadem albo kumplem. A przecież to wszystko są odrębne cechy, których konstelacje w ludziach są w zasadzie nieograniczone… Ta książka zweryfikowała moje nieprawdziwe przekonania, oparte na niczym więcej jak ludzkiej naiwności. Nie zakumplowałabym się z Panią Marią, oj nie.
U mnie właśnie czeka na przeczytanie. ..
ciekawa jestem Twoich wrażeń :)