O tym, jak Was wszystkich okłamałam

współczynnik odrzuceń na blogu

Początek

Jest zima tego roku, Moi Mili mają kilka miesięcy. Wiem ciągle niewiele, jestem czysta i naiwna, lub jak kto woli — nieogarnięta. Piszę, robię zdjęcia, jakoś się układa, że pojawiają się ludzie, którzy chcą czytać. Już wiem, że jest ich więcej niż mój mąż i znajomi, powoli łapię wiatr w żagle, zaczynam wierzyć, że może z tym blogiem to mi się jednak uda? Wtedy BACH! jak obuchem w łeb dostaję wpisem na blogu Krytyka Kulinarna – 7 blogerskich grzechów głównych, a wśród nich o lewych statystykach — o tzw. współczynniku odrzuceń i nie tylko. O, fu! Oburzam się, że „jak to w ogóle można” i „kto to słyszał?!”. Serio, raczej uczciwy i prostolinijny ze mnie człowiek, więc jestem, łagodnie mówiąc – zdziwiona.
Tekst wśród blogerów rozchodzi się szerokim echem, bo padają w nich nazwy konkretnych blogów i to tych z górnej półki. Współczynnik ów zwykle waha się gdzieś w przedziale 70-80%, to jest zupełnie normalne. Jeśli u kogoś nagle wynosi dajmy na to 40%, albo i mniej — coś tu śmierdzi, wiadomo. Niektórzy próbują się bronić, ale nikt im nie wierzy. Łatka lewych statystyk przyklejona, kropka.

Rozwinięcie

Mija kilka miesięcy, zapominam o sprawie. Wiem już, że w blogosferze nie jest sielankowo (przynajmniej nie zawsze), ale jeszcze dużo nauki na ten temat przede mną. Pewnego pięknego, sobotniego popołudnia dostaję wiadomość od nieżyczliwej mi osoby. Tzn. ja myślałam, że my się bardzo lubimy, tymczasem jak się okazuje nie. Oups. Zawiść to okropny doradca jednak… W tej wiadomości, poza stekiem bzdur i uszczypliwości, jest dopisek, abym zrobiła coś ze swoim współczynnikiem odrzuceń, bo jest tak nierealny, że “ludzie którzy się znają, podśmiewają się z tego”.
Boli bardzo, bo to osoba, o której myślałam tylko ciepło, podchodziłam z sercem na dłoni i wydawało mi się, że… może będzie z tego przyjaźń. O, ja, naiwna kretynka. Próbuję się bronić, pewnie nieudolnie, bo jak tu udowodnić, że nie jesteś wielbłądem?! Przykro jak cholera. W swoje statystyki nawet nie zaglądam, przecież wiem, że ani nie umiem mieszać w kodzie strony, ani nigdy bym się nie posunęła do kłamstwa. Jasne jak słońce.

Zakończenie

Mija tydzień i drugi. Niby zapominam, ale nie do końca. Gdzieś mnie gryzie i uwiera to, że ktoś tak o mnie pomyślał. Że oskarżył mnie ktoś, kogo miałam za bliskiego (a przynajmniej — oswojonego) i to o w sumie grubą przewałę. Życie bywa ironiczne, więc w tym okresie zaglądam do swoich statystyk — potrzebowałam zrobić screen dla potencjalnych klientów. Rzucam okiem — najpierw na ilość Czytelników — w sierpniu 50.000! Wyobrażacie sobie?! Pięćdziesiąt TYSIĘCY!!! Duma milion. I kiedy tak się bujam na swojej chmurce szczęśliwej, zerkam na swój współczynnik odrzuceń. Wynosi… 1%. Aż zamarłam i zakręciło mi się w głowie.
WTF?! Ale jak to? Jestem oszustem? Kłamcą? Jednym z tych, na których się oburzałam i o których plotkowano zimą tego roku?! Jak to się mogło stać… Smutno mi i przykro i jakoś ciężko. Co tu zrobić, jak nie wiem, co robić? I kogo spytać, przecież oszustom nikt nie pomoże. A jeśli nawet znajomi nie uwierzyli, to co teraz…
Prawda okazuje się banalna, a odkrywa ją Tomek. Otóż zainstalowałam sobie wtyczkę (czyli taką jakby aplikację), która miała mi coś tam uprościć, sama nie wiem co. I ta aplikacja… dodała drugi kod do mojej strony. A podwójny kod = niepokojąco niski współczynnik odrzuceń.

Ps.

Co z tego wynika? Może nic, może wiele. Nie wiem, jak Ty, ale ja następnym razem, zanim kogoś osądzę, zastanowię się dwa razy. Koniec końców wolę być naiwna niż zbyt szybko rzucić kamieniem. Wiem, że gównoburze w blogosferze nie dotyczą większości z Was.
Jednak… w sumie ten tekst nie jest o współczynniku odrzuceń na blogu, prawda?

Subscribe
Powiadom o
guest
12 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Talkablespl
Talkablespl
7 lat temu

Od niedawna piszę bloga. Tekst dał mi wiele do myślenia. Bardzo dziękuję.

Marta
Marta
7 lat temu

Nie mam nawet pojecia co to jest współczynnik odrzuceń… Moze to jest cos ważnego dla środowiska blogerów. Ale nie dla mnie. Ja po prostu lubię Twoje teksty. Czytam gdy szukam inspiracji. Czasami pocieszenia. Tyle i aż tyle. Nie przejmuj się, zawistnych istot zawsze bedzie dużo, niech Ci nie zatruwają zycia i dobrych emocji. Uszy do góry!

Tomasz
Tomasz
7 lat temu

Nie interesuje mnie ilość odrzuceń. Robisz fajną robotę. Nie przejmuj się . Ja też lubię Ciebie czytać.

Anna
Anna
7 lat temu

A to wszystko przez zepchnięcie pierwotnej funkcji blogów… Gdzieś mam statystyki, jeśli teksty dobrze się czyta i coś wnoszą w moje życie. Na razie nie zawodzisz!

Agnieszka
Agnieszka
7 lat temu

Przychodzę, czytam, sprawdzam miejsca o których piszesz. Co więcej – jeśli nie mam pomysłu na spędzenie czasu z dziećmi – jak dziś – przychodzę właśnie do Ciebie. Chrzanić statystyki, dziękuję, że jesteś ?

Gosia
Gosia
7 lat temu

50.000! Jej! Hard work. :)

Ka Dudek
Ka Dudek
4 lat temu

Nie orzejmuj sie ani takimi komentarzami tutaj ani na swojej facebookowej grupie rozrywek dla dzieci w Warszawie (obserwuje ja) – internet to wylegarnia hejtu szczególnie jak chodzi o pieniądze i niszczenie konkurencji bo niektórzy do dzisiaj próbują na tym jeszcze zarabiać hahah. Widać jakie sa skutki umysłowe tego