Tak, to prawda – ciążę najłatwiej poznać po wielkiej, okrągłej piłce z przodu Ciebie. Ewentualnie, na wcześniejszym etapie po tym, jak spędzasz wolny czas (zajęty w sumie też). Na podium znajdują się wówczas ex aequo – spanie i mdłości. Odrzućmy jednak na bok to, co oczywiste.
Wszystkie przedstawione sytuacje są oczywiście fikcyjne, a podobieństwo do osób lub wydarzeń – całkowicie przypadkowe ;)
Spis treści:
- 1 Po czym poznać, że jesteś w ciąży?
- 1.1 Jak własną kieszeń znasz każde centrum handlowe w mieście. A szczególnie toalety.
- 1.2 Robisz zdjęcia. Dużo, duuużo zdjęć.
- 1.3 Zjadasz 10 kg sałaty i siatkę jarmużu. Każdego dnia.
- 1.4 Z lekarzem widujesz się częściej niż z partnerem.
- 1.5 Zaczynasz o sobie mówić w liczbie mnogiej. Niektórym to nigdy nie przechodzi.
Po czym poznać, że jesteś w ciąży?
Jak własną kieszeń znasz każde centrum handlowe w mieście. A szczególnie toalety.
To wiedza, którą posiądziesz bardzo szybko. Prawdopodobnie tuż po zrobieniu testu ciążowego okaże się, że toaleta najlepszym przyjacelem kobiety jest. Zaczyna się niewinnie – od delikatnych mdłości.
Robisz zdjęcia. Dużo, duuużo zdjęć.
Nawet jeśli jakimś cudem jesteś osobnikiem asertywnym, opierającym się wszechobecnej modzie na selfie z rąsi, ciąża może sporo w tej kwestii namieszać. Rosnący brzuch uświadamia nam jak ulotne są chwile i jak szybko zmienia się nasze życie. Nieważne – czy zdecydujesz się na profesjonalną sesję ciążową, czy fotografować będzie Cię partner, kumpela czy podejmiesz się tego sama. Daję Ci słowo, że za kilka miesięcy wrócisz do tych zdjęć z prawdziwą przyjemnością. A oglądanie ich wypełni Cię czułością i wzruszeniem właściwym tylko matkom…
Zjadasz 10 kg sałaty i siatkę jarmużu. Każdego dnia.
Wiadomo – zbilansowana dieta i te klimaty.
Z lekarzem widujesz się częściej niż z partnerem.
Nie, wcale nie dlatego, że Wasza relacja jakoś podupada. Po prostu okres ciąży to festiwal niekończących się badań, wizyt i kontroli. Wiele kobiet dopiero spodziewając się dziecka, zaczyna ta naprawdę dbać o swoje zdrowie. Rzucają palenie, odstawiają alkohol, zaczynają się lepiej odżywiać, zażywają witaminy – wszystko po to, aby zadbać o swoje dziecko od samego początku. Od pierwszych chwil. Jako mama odchowanej już nieco dwójki, wcale się temu nie dziwię. Zastanawia mnie natomiast to, że tak trudno zadbać nam o siebie przed czy po ciąży. Wtedy wszystko koncentruje się na dziecku. Fajnie, tylko ważny jest środek. Tu mój, taki trochę moralizatorski apel – dbajcie o siebie, mamuśki. O swojego ducha i ciało. Odwiedzajcie równie często lekarza, jak kosmetyczkę. Jesteście ważne, nawet jak w Waszym brzuchu akurat nie ma lokatora J.
Zaczynasz o sobie mówić w liczbie mnogiej. Niektórym to nigdy nie przechodzi.
To przychodzi zupełnie niespodziewanie – zdarza się nawet tym, które wcześniej śmiały się z „mamuśkowego” języka. Po kilku miesiącach ciąży jakoś przestaje razić: „idziemy do lekarza”, „zdrzemniemy się” lub „jeszcze nie urodziliśmy”. Początkowo drugą osobą jest partner i ojciec dziecka, po porodzie liczba mnoga w sposób płynny przechodzi na potomstwo.
Powiedzmy, że jakimś cudem wyrwiesz się z chaty sama na wypad do osiedlowego sklepu. Wpadasz z rozwianym włosem: „poprosimy bułeczkę”. Osłupienie sprzedawczyni nie ma granic. Chyba, że sama ma dzieci. Wtedy nic jej nie dziwi, a wszystko rozumie.
Hmm… Szczerze mówiąc, to jak byłam w ciąży to pasowałby jedynie punkt z lekarzem. Ani mdłości, zdjęć z brzuchem kilka, żeby nie było ;)No dobra, jeszcze to z jarmużem, tylko zamieniłabym na jabłka, truskawki i młodą kapustę kiszoną. A mówienie o sobie “my” przyszło, ale dopiero sporo po porodzie.