Gdy byliśmy w Południowym Tyrolu, nie planowałam wpisu o konkretnym hotelu. Odwiedziliśmy tam tyle uroczych, klimatycznych miejsc, które są przyjazne rodzinom, że pisanie o jednym z nich wydawało się bez sensu. Aż do chwili, kiedy weszliśmy do hotelu Feuerstein. Wtedy zmieniłam podejście – po prostu poczułam, że to nie jest tylko miejsce, w którym rodziny z dziećmi są mile widziane. Feuerstein Family Hotel wytycza nowe standardy i inspiruje na każdym kroku. Warto pokazywać i pisać o tym, co ponadprzeciętne, co dobre i co zostaje w pamięci na długie miesiące. Poza tym – tak zupełnie szczerze – po naszych relacjach na Instagramie, dostałam od Was tyle pytań, że muszę zebrać informacje w jednym miejscu – ot, choćby po to, aby nie pisać wciąż tego samego.
Spis treści:
- 1 Piękny i nowoczesny hotel dla dzieci w Południowym Tyrolu? Feuerstein!
- 2 Hotel Feuerstein to miejsce stworzone dla rodzin z dziećmi
- 3 Atelier malarskie inspirowane filozofią Arno Sterna
- 4 Warsztat stolarski dla dzieci, nawet tych najmłodszych
- 5 Brennero – narciarska wioska w Alpach
- 6 A po nartach… więcej sportu!
Piękny i nowoczesny hotel dla dzieci w Południowym Tyrolu? Feuerstein!
O tym, że pokoje są duże, jasne i klimatycznie urządzone nie muszę w ogóle pisać – wystarczy rzut oka na zdjęcia. W każdym z nich znajdziemy najpotrzebniejsze rzeczy – jak łóżeczko turystyczne czy piętrowe łóżko marzeń dla starszaków, ale także dziecięcy szlafrok i kapciuszki. Na stole dobra wróżka ręką pani sprzątającej zostawi malutką paczkę żelków. Albo czekoladkę. A innego dnia – batonika. Dobry hotelowy duszek każdego dnia o 19:00 powiesi cichutko na klamce… bajkę do przeczytania przed snem. Już za samo to można się w tym miejscu zakochać. Tak wygląda wymarzony hotel dla dzieci w Południowym Tyrolu:
Hotel Feuerstein to miejsce stworzone dla rodzin z dziećmi
Wydawało mi się, że niemalże wszyscy hotelowi goście, których spotykaliśmy w restauracji, salach zabaw czy których mijaliśmy w korytarzach – byli z dziećmi. Jakby ktoś zbudował to miejsce z myślą o rodzinach z kilkulatkami. I nie, nie jest to jedno udogodnienie dla rodziców czy kobiet w ciąży. To raczej cały bukiet drobnych rzeczy, które sprawiają, że DA SIĘ tu odpocząć, nawet jeśli w podróż zabierzemy malucha. Tym, co dla mnie jest zdecydowanie ważniejsze od prorodzinnych detali, jest nastawienie obsługi. Uśmiechnięci i serdeczni, z otwartymi ramionami witają maluchy w każdym wieku.
Już w holu, przy samej recepcji, stoi wielki kosz słodkich mandarynek – na powitanie dla gości. Tuż obok jest kącik zabaw z pięknymi, drewnianymi klockami. I gazety dla rodziców. Kiedy myślisz „o, tak, fajnie ktoś to zorganizował…” okazuje się, że to był zaledwie przedsmak przygody, jaka czeka tu na dzieci. Sama nie wiem, która sala wzbudziła więcej radości i entuzjazmu Leo i Mili, pokażę Wam nasze ulubione (choć nie wszystkie, bo miejsca we wpisie zabraknie!).
Wiecie, że trochę jeździmy po Polsce i świecie, odkrywamy ciekawe miejsca czy rodzinne atrakcje. Nie jest prosto nas zaskoczyć, a jednak… tutaj po prostu opadły nam szczęki! No, nie mogę tego inaczej nazwać. W hotelu Feuerstein czeka na dzieci… wewnętrzny, błotny plac zabaw! Taki wiecie, jak z marzeń – z masą piachu, wodną pompą, koparkami. Bez absolutnie żadnych ograniczeń! Co lepsze – przed wejściem do błotka, przygotowana jest szatnia (wyposażona nawet w mini-umywalki i prysznic). W szatni rządkiem wiszą dziecięce, kolorowe, nieprzemakalne spodnie i stoją kalosze. Wystarczy wskoczyć w swój rozmiar i – ziuuu do piachu! Po dwóch godzinach Leo nawet nie chciał słyszeć, żeby stamtąd wyjść… Sala otwarta jest całą dobę, więc gdyby nie głód, to pewnie siedziałby tam do tej pory :P.
Atelier malarskie inspirowane filozofią Arno Sterna
Kto spotkał się z koncepcją MALORTU, będzie wiedział, jakie założenia leżą u podstaw takiej przestrzeni twórczej. Pozostałym wystarczy dobra, niczym nieskrępowana zabawa – dla dzieci i dorosłych. Malować można na podłodze i ścianach, papier dostarczany jest w ilościach hurtowych, a dobre farby stoją na stoliku, który sam w sobie jest sztuką. Żałowałam, że miejsce otwierane jest (w zależności od sezonu) tylko kilka razy w tygodniu. Mila byłaby tam częstym gościem, a może i ja poczułabym jakiś artystyczny zryw?!
Warsztat stolarski dla dzieci, nawet tych najmłodszych
Kolejna petarda. Nie chcę przesadzać z entuzjazmem, ale… nie da się, no nie da się nie oszaleć z radości. Warsztat jest duży i w pełni wyposażony – są w nim heble, rolki papieru ściernego, dłuta, młotki i piły. Nad wszystkim czuwa uśmiechnięty Włoch, który pomaga dzieciom (i niektórym – zgadnijcie którym :P – rodzicom). Po wejściu do warsztatu dziecko wybiera przedmiot, jaki chce stworzyć. Do wyboru są gitary, misie, łosie, choinki, miecze, tarcze i czego tylko dusza zapragnie. Nawet trzylatki samodzielnie szlifują papierem swoje „dzieła”, czasem ktoś pomoże, ale to właśnie w tym wspólnym „upyleniu się” jest jakaś magia. Przygotowane są farby, więc można swoje dzieła ozdabiać, ba nawet grawerować! Jednym słowem – entuzjazm milion!
Brennero – narciarska wioska w Alpach
Jeśli zamarzycie o rodzinnym spacerze, Brennero jest przepięknym i odpowiednim miejscem. Dookoła hotelu rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na Alpy. Narciarze dojadą na pobliski, całkiem sympatyczny stok. Jeśli mogłabym nad czymś pomarudzić, to z pewnością byłby to właśnie transport. Jedyną dostępną opcją jest kursujący raz na godzinę autobus miejski – jeśli go przegapicie, pozostaje zapłacić 10 euro za taksówkę. Rzecz jasna, o ile uda się ją złapać, bo nie jest to w tych stronach takie oczywiste. Przemiła pani z recepcji w rozmowie przyznała, że zdają sobie sprawę z tej niedogodności i pracują nad rozwiązaniem (czyt. zakupem hotelowych minibusów). Prawdopodobnie więc niedługo problem zniknie. Najmłodsi adepci nart i amatorzy sanek, nie muszą nigdzie jechać – w hotelowym ogrodzie czeka na nich malutki wyciąg narciarski. Dzieci z powodzeniem postawią tu pierwsze kroki na deskach, a maluchy ulepią bałwana i pozjeżdżają z górki za wszystkie czasy.
A po nartach… więcej sportu!
Wybór jest ogromny – czas można spędzać w sali gimnastycznej lub sali gier. Znajdziecie tam wszystko: od klasyków jak tenis stołowy czy cymbergaj aż do miniaturowego bilarda, w którego z powodzeniem mogą grać już trzy-, czterolatki!
Wisienką na torcie jest kompleks basenów. Począwszy od rekreacyjnych (także przepiękny i super podgrzewany basen zewnętrzny), przez sportowe, przygotowane specjalnie dla maluszków aż po baseny do zabawy ze zjeżdżalniami o różnym stopniu trudności. Wszystko to sprawia, że wyjście z dziećmi na basen staje się ogromną atrakcją.
Nie mogę, po prostu nie mogę nie wspomnieć o wspaniałej hotelowej restauracji. Szef kuchni serwuje dania na najwyższym, europejskim poziomie, których smak zostaje w pamięci… Dla dzieci przygotowano osobny bufet, z którego same mogą nakładać sobie ulubione potrawy. Są nawet urocze śliniaczki z hotelowym logo. Czad!
A o tym, co ciekawego możesz robić z dziećmi w Południowym Tyrolu, przeczytasz W TYM WPISIE :).
Jeśli nie jesteście jeszcze z nami na Instagramie, chodźcie koniecznie – tam na bieżąco pokazuję różne fajności z naszych podróży małych i dużych!
W artykule jest błąd. Malort stworzył Arno Stern. Andre to jego syn.
Jasne, że tak – już poprawiłam. Dziękuję za cynk :)
Jak rzucę pracę w szkole i znajdę inną to może będzie mnie stać. Obecnie może na tydzień w Karwii się uskrobie… Nie w hotelu tylko prywatnej kwaterze 2 km od morza. W pokoju z 1 łóżkiem na 3 osobową rodzinę.
Hotel rewelacyjny, tylko kto może sobie na niego pozwolić? Ponad 40 tys./tydzień dla 4 + 2…