Dlaczego warto rodzinnie odwiedzić Południowy Tyrol?

Pogoda i warunki narciarskie w Południowym Tyrolu

Jeśli marzysz o zimie jak z bajki – obierz za cel wyjazdu Południowy Tyrol we Włoszech! Sezon narciarski trwa tam od początku grudnia aż do ostatnich dni kwietnia. Śnieg jest gwarantowany, a do tego ponad 300 słonecznych dni w roku daje niemalże pewność, że na miejscu zastaniesz widoki takie jak zastaliśmy my. Nie można się nie zachwycić! O warunkach narciarskich nie będę się rozpisywać, bo wystarczy zerknąć na zdjęcia. Czeka tu na Was ponad 1000 km tras zjazdowych! Przy każdym z nich działa szkółka narciarska, do której zapisać można już 3-4-letnie dzieci. Mila po raz pierwszy stanęła tu na nartach (w wieku równo 3,5 lat) i zjechała samodzielnie z górki. Dostała za to złoty medal, z którego do dziś jest bardzo dumna :).

Rodzinne farmy i przyjazne hotele – raj dla rodzin z dziećmi

Roter Hahn to organizacja zrzeszająca ponad 1900 gospodarstw agroturystycznych i farm w regionie Południowego Tyrolu. Na wielu z nich można zamieszkać, w innych spróbować tradycyjnych, lokalnych specjałów lub podejrzeć pracę tutejszych rzemieślników. Wszystkie farmy podlegają ścisłej kontroli i muszą spełniać szereg wytycznych po to, aby zapewnić turystom najwyższy standard. Właścicielami są przesympatyczni, pełni pasji ludzie, którzy kochają to, co robią. Z wielką cierpliwością tłumaczą jak powstaje sok, a jak usmażyć pyszny deser, który podbił serca dzieci i jak strzyc owce.

Jeśli wybieracie się na wyjazd całą rodziną, nocleg na farmie będzie świetnym wyborem. Pokoje przypominają raczej niezłej klasy hotel, jednak jest ich na jednej farmie zaledwie kilka. Atmosfera jest kameralna, a oprócz górskich wędrówek i jeżdżenia na nartach, często można spędzać czas ze zwierzętami i na obserwowaniu wiejskiego życia. Co więcej – jestem pewna, że wiosną i latem będzie tam równie wiele do odkrycia i ta sielska kraina na styku Austrii i Włoch może stać się wymarzoną wakacyjną miejscówką.

Po prostu przejeżdżając obok, możecie się zatrzymać i wstąpić – gospodarz zawsze znajdzie trochę czasu, aby dzieciom pokazać wiejskie zwierzątka, poczęstować Was własnoręcznie pieczonym chlebem czy sokiem. Farmy mają swoje specjalizacje, często współdziałają organizując atrakcje dla turystów. Przykładowo jeden gospodarz sieje swoje zboże, później je zbiera, mieli we własnym, niewielkim młynie i ze swojej mąki wypieka chleb. Drugi farmer hoduje krowy i owce, które wypasa wysoko na alpejskich łąkach (prawie jak z reklamy pewnej czekolady, prawda? :P). Z tego mleka turyści pod czujnym okiem gospodyń zrobią swoje masło, które później wszyscy skosztują na wspomnianym chlebie. Brzmi bosko, prawda? Okazuje się też, że zrobienie własnoręcznie masła lub zbieranie ziół są bardzo atrakcyjną rozrywką dla najmłodszych!

Hotele dla rodzin z dziećmi

Ah, to w ogóle jest bajka. Jeśli chodzi o udogodnienia dla najmłodszych (i ich rodziców!) wiele miejsc na świecie mogłoby się uczyć. Znajdziecie tu wspaniałe baseny (zarówno wewnętrzne, jak i – podgrzewane – zewnętrzne), sale zabaw, o jakich się nie śniło (jak drewutnia czy atelier malarskie dla prawdziwych artystów), niewielkie łączki z małymi wyciągami dla kilkuletnich adeptów narciarstwa czy kilkukilometrowe trasy do zjeżdżania na sankach. Tu wszędzie dzieci są bardziej niż miło widziane! My mieszkaliśmy w rodzinnym Alphotelu w Racines i pięknym Feuerstein Family Resort w Brennero. Kto śledził na bieżąco nasze instastories na ig (do czego gorąco zapraszam – jeśli jeszcze nie obserwujesz nas na Instagramie, chodź koniecznie – znajdziesz nas TUTAJ), ten widział jak świetne są oba wspomniane miejsca. Dostaję od Was tak dużo zapytań o polecany hotel, że jeśli tylko czas mi pozwoli, zrobię o tym oddzielny post.

Jedzenie, ah to jedzenie!

Jedzenie w Południowym Tyrolu to połączenie tego, co najlepsze w kuchni austriackiej i włoskiej. Znajdziemy więc w menu Wienerschnitzel z frytkami czy struclę jabłkową z sosem waniliowym, jak i wspaniałe pizze, włoskie wędliny i najlepsze na świecie sery (które na dobrą sprawę konkurować mogą tylko z tymi francuskimi). Bardzo wiele produktów pozyskiwanych jest lokalnie – od masła, wyrobów mlecznych, przez pyszne pieczywo, miód, wędliny, a nawet przyprawy, które rosną na alpejskich stokach.

Każdy posiłek można tu zdefiniować dwoma słowami – obfitość i różnorodność. Świeże, włoskie owoce i warzywa, sok wyciskany z czerwonych pomarańczy, plastry miodu, którym można smarować chrupiące, jeszcze ciepłe pieczywo… Ahh, bajka… Do tego wspaniała, kremowa kawa, słodkie bułeczki… Mogłabym pisać jeszcze długo, co nas zachwyciło pod względem kulinarnym. Jednak gdybym miała określić to jednym słowem, zdecydowanie byłaby to JAKOŚĆ. Po prostu na każdym kroku dostajecie to, co najlepsze: źródlaną wodę w szklanych butelkach lub karafkach z własnego źródła, ziółka, oliwa, speck…

O napojach nie będę pisać, bo jest chyba przed 22:00 :P, ale powiem tak: nasze ulubione wina pochodzą z Włoch. A reszta jest milczeniem.

Cały wachlarz możliwości dla tych, którzy nie jeżdżą na nartach

Oczywiście, że cały region jest prawdziwym rajem dla narciarzy. Jeśli jednak z nartami Wam nie po drodze, zupełnie nic nie szkodzi. Czeka tu tyle atrakcji, że może zakręcić się w głowie. Naszym hitem były trasy saneczkarskie – w Racines jechaliśmy trasą o długości 5 km i to było czyste, zimowe szaleństwo! Na miejscu można oczywiście wypożyczyć sanki, razem z nimi wjechać na szczyt gondolą, a zaraz po wyjściu z niej – ziuuuuu w dół. Uśmiecham się na samo wspomnienie!

Leonowi i Mili bardzo spodobały się zimowe place zabaw. Nie tylko ogromne bałwany czy usypane górki, ale również zjeżdżalnie, drabinki i huśtawki – wszystko w otoczeniu śniegu i zimowego słońca. Jaka to miła odmiana od niektórych warszawskich placów zabaw, zamykanych na kłódkę w okresie jesienno-zimowym…

Kolejną świetną opcją są zimowe wędrówki. Możliwe nie tylko w dolinach, ale również na szlakach rozpiętych pomiędzy szczytami. Rodzinne kuligi, wyprawy na pobliskie farmy i gospodarstwa agroturystyczne… Wszystko to przerywane np. wizytą w niewielkiej, mieszczącej się w 700-letnim budynku pizzerii, w której serwują jedzenie, które zostaje w pamięci na bardzo, oj bardzo, długo.

.

Jeśli zastanawiasz się, gdzie jest haczyk, bo to wszystko brzmi zbyt pięknie, to… niestety masz rację. Jest pewien minus, który warto wziąć pod uwagę – cholernie trudno stąd wracać…

Ps. Wpis o najwspanialszym w regionie hotelu dla rodzin z dziećmi poleca się W TYM MIEJSCU.

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Paulina
Paulina
4 lat temu

świetny ten Tyrol, twoja opowieść zainspirowała nas, przyszły rok, konicznie!