Ono, czyli wyskrobane marzenia

Smutne statystyki są takie, że poronienie dotyczy 30-50% ciąż.

Jestem mamą dwójki najfajniejszych na świecie dzieci. Spełniam się w macierzyństwie i z pełną mocą mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Nie zapomniałam jednak o mojej trzeciej ciąży. O dziecku, które nigdy się nie narodziło.

Było jak z bajki: spotkaliśmy się z T., był szalony czas poznawania siebie i wspólnych podróży po świecie. Przez Indie, Jordanię i 2 lata spędzone w Egipcie, wróciliśmy do Polski. Zaplanowaliśmy ślub, ja skończyłam studia, mieliśmy dobre życie we dwoje. Do decyzji o dziecku dojrzewaliśmy powoli. Nie było dla nas oczywistym, że będziemy chcieli je mieć. Fajnie nam było razem i nie chcieliśmy tego psuć. 

Przyszła jednak chwila, kiedy oboje z całą mocą poczuliśmy, że jesteśmy gotowi. Z perspektywy czasu uśmiecham się tylko, bo ani dojrzałości, ani gotowości tam wiele nie było. Ot, para zakochanych zachłannych na miłość i szczęście. Ale to przecież zawsze ryzykowne – oceniać siebie z perspektywy (wielu) lat… 

Bardzo szybko okazało się, że jestem w ciąży. To banalne, wiem, ale dosłownie zwariowaliśmy ze szczęścia. To chyba częsta przypadłość ludzi, którzy bardzo marzą o dziecku i udaje im się to marzenie spełnić. 

Czułam się dobrze, jakbym płynęła na chmurce malinowej waty cukrowej. Jedna wizyta u lekarza, kolejna. Usłyszeliśmy z T. bicie serca – najcudowniejszy dźwięk na świecie. O ciąży opowiedzieliśmy bliskim, dalekim, a nawet nieznajomym. To był taki stan radości, którą chcesz się podzielić, która wymyka się jak balon z helem.

A potem było rutynowe USG w Szpitalu Bielańskim w Warszawie. I cisza, która trwała o chwilę za długo. Cisza, która nie jest już radosnym oczekiwaniem, ale powoduje coraz szybsze bicie serca i skurcz żołądka. Padło tylko jedno zdanie. Zdanie, którego w zasadzie nie zrozumiałam:

„Trzeba będzie to wyskrobać, niech się pani umówi w rejestracji”. 

I koniec. 

Nie padło słowo PORONIENIE, ale właśnie w ten sposób dowiedziałam się, że straciłam dziecko.

Nie było mi smutno, nie mogę tak powiedzieć. Porwało mnie tsunami rozpaczy, o jakiej nie miałam pojęcia. Nawet dziś, po 10 latach, nie jestem w stanie oddać słowami tego, co czułam. Zawalił się mój świat, zawaliłam się ja. 

Nie byłam przygotowana na takie zakończenie ciąży, nie słyszałam, aby komuś z bliższych czy dalszych znajomych TO się przytrafiło. Czułam się zepsuta, wybrakowana, pusta. Bałam się zabiegu, chciałam, aby moje dziecko zostało we mnie. Jakby to mogło coś zmienić, odczarować… 

No właśnie – moje Dziecko. Człowiek ulepiony z marzeń i miłości. Nie zygota, zarodek, ani embrion. Lekarz skierował mnie na wyskrobanie marzeń, nie tylko jak uważał – zlepka komórek. Od pierwszych dni ciąży wyobrażałam sobie, kim jest człowiek, który zamieszkał w moim brzuchu. Miałam przeczucie, że to będzie dziewczynka, planowaliśmy z T., że damy jej na imię Malina. Oczami wyobraźni widziałam jej maleńkie rączki, tuż po porodzie. I pierwszy uśmiech, kokardkę, którą będę jej zakładać do przedszkola, żeby włosy nie wpadały jej w oczy. Zastanawiałam się czy zainteresuje ją fotografia i czy będzie lubiła czytać książki. Drżałam na myśl o jej dorastaniu i wszystkich wyzwaniach burzy hormonalnej. 

Wiem, że to wszystko fantazja. Niektórzy twierdzą, że nie miałam prawa do takich myśli czy marzeń. Ale one przyszły, rozgościły się w mojej głowie i wcale nie pytały o pozwolenie. Wyczekiwaną ciążę powitałam entuzjazmem, spodziewając się tylko tego, co najlepsze – szczęśliwego rozwiązania. 

Po zabiegu była pustka. Czułam się jak wydmuszka, jakby i mnie ktoś z wewnątrz wyskrobał. Do szału doprowadzały mnie słowa pocieszenia, wypowiadane przecież w dobrej wierze przez nielicznych, którzy mieli w ogóle odwagę coś powiedzieć: „Wszystko będzie dobrze!”. Gówno, nic nie będzie dobrze – miałam ochotę wrzeszczeć. Przecież moja ciąża nie wróci, to dziecko nie zacznie żyć, wszystko nie okaże się złym snem. 

.

 Czy czas leczy rany? Nie sądzę. On uczy nas jak żyć z sercem przepełnionym rozpaczą. 

Dlaczego chciałam o tym napisać? 

Bo chcę, żebyś wiedziała, że poronienie może się zdarzyć każdemu. 

Poronienie nie jest Twoją winą. I, choć to bolesne i okrutne – nie, nie mogłaś zrobić niczego, aby mu zapobiec. Poronieniem kończy się 30-50% ciąż, o czym nie miałam pojęcia zanim nie stałam się składową tej statystyki.

Chciałam to powiedzieć czy napisać, bo kiedyś sama bardzo potrzebowałam tych słów. 

Wiem, że gdyby nie poronienie, nie miałabym dziś dwójki najukochańszych dzieci. Minęło 10 lat, jestem trochę bardziej dojrzała, pilnie uczyłam się w szkole życia. Mam też więcej pokory i wciąż uczę się przyjmować to, co daje życie: z jego pięknem, zaskoczeniem, ale też trudem, melancholią czy smutkiem. Pogodziłam się z tym, co mnie spotkało, nauczyłam się z tym żyć. Kiedy jestem na cmentarzu, zapalam znicz na przypadkowym, dziecięcym grobie. Dla Maliny, mojego nienarodzonego dziecka.

Subscribe
Powiadom o
guest
8 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Ola
Ola
4 lat temu

Cześć, to musiało być trudne przeżycie, zwłaszcza, że była to pierwsza ciąża, smutek i lęk jak będzie dalej. Odważę się zadać jednak przewrotne pytanie, jak czułabyś się dzisiaj, gdybyś mając odchowaną dwójkę wspaniałych dzieci, swoje życie i swój wiek zareagowała na kolejną ciążę? Cieszyłabyś się i przyjęła ją z radością? Pytam, bo miałam podobne podejście, jestem bliskościową, wrażliwą mamą 2 wymarzonych, najcudowniejszych na świecie chłopców: 5 i 6 lat i wpadliśmy z mężem. I nagle mój świat się zawalił. Nie jestem gotowa na 3cie, nie teraz,nie w tym wieku nie z tymi chorobami które mam, z takimi marzeniami itd. I… Czytaj więcej »

Ewelina
Ewelina
Reply to  Ola
4 lat temu

Wspolczuje Twoim dzieciom, a zwlaszcza te my nienarodzonemu. “Mam wyksztalcenie, dom z ogrodem.“ Wow. Ja tez mam. I dwojke dzieci. Chcianych. Biedna dziewczyna taka wyksztalcona i “ wpadla”. Szuka pocieszenia. Tutaj go raczej nie znajdziesz.

Joanna
Joanna
Reply to  Ola
4 lat temu

Poroniłam 2 lata temu pierwszą ciążę. Od tego czasu bezskutecznie się staramy. Mamy wszystko tylko nie to czego potrzebujemy. Nie chcesz może oddać do adopcji ze wskazaniem?

Ania
Ania
Reply to  Ola
4 lat temu

Olu, ja w dniu dzisiejszym miałam zabieg usunięcia obumarłej ciąży. Chcieliśmy tego dziecka – 3 dziecka (mam 2 wspaniałych synków) ale do dzisiaj mam wyrzuty ze tak długo zwlekaliśmy – pare lat temu tez myślałam ze był by to problem gdybym zaszła w ciąże – a teraz … wczoraj jeszcze byłam w ukochanej ciąży a dzisiaj już nie …
pamiętaj ze tak samo można się realizować i żyć pełnia życia (cały czas pracuje i prowadzę firmę, jeździmy na wakacje) a trzecie się wychowie i jeszcze będzie dla Was pociecha
Są ludzie którzy Ci zazdroszczą .. z całego serca

pannapiegusek
pannapiegusek
Reply to  Ola
4 lat temu

Ja na Twoim miejscu cieszyłabym się z tego co mam. Pomimo Twoich chorób trzeba myśleć pozytywnie. A reszta to materialne rzeczy. Miłości się nie kupi. Sama poroniłam niedawno pierwsza ciąże i teraz niedługo zaczynamy starania o kolejną.
A tak z autopsji znam przypadek gdzie dziewczyna zaliczyła wpadkę, nie chciała na początku tego dziecka. Teraz gdy mała jest już odchowana chodzi do szkoły, zapragnęła mieć drugie i niestety poroniła.

Aga
Aga
3 lat temu

w zeszlym tygodniu poronilam swoja 1 ciaze. Majac 27 lat. Nie potrafie opisac swojej rozpaczy. Nie potrafie z nikim o tym rozmawiac. Milion pytan co zrobilam zle. Po 10 latach bycia razem udalo sie spelnic moje najwieksze marzenie. Najbardziej sie obawiam ze jesli jeszcze kiedykolwiek zajde w ciaze to czy sytuacja sie nie powtorzy. niestety ja po spedzonym calym dniu w szpitalu i USG uslyszalam tylko. Bardzo mi przykro, ale nic tam nie ma. Caly czas mam ten obraz przed oczami jak pani doktor mowi mi ze nic nie ma w moim brzuchu. Czulam sie jakbym sobie to wymyslila a… Czytaj więcej »

Gosia
Gosia
3 lat temu

Hej.Rozumiem ten bol.Ja straciłam dzieci dokładnie troje.Mam wspaniałą córeczkę lat 12 kocham Ja ponad życie ale vala nasza trójka pragnęła kolejnego My dziecka a córka rodzeństwa.Pierwsze poronienie plamiłam od początku potem ciaza pozamaciczna a teraz usg I brak dziecka dostałam tabletki dopochwowe i wszystko poszlo.Jestem tydzien po poronieniu,przyczyny brak.Na teście ciążowym nadal wynik pozytywny,zastanawia mnie to czy tak długo hcg jest w organizmie po poronieniu czy coś poszło nie tak i będzie zabieg.Stracic dziecko to olbrzymi bol,gdy po raz trzeci zaszłam zaszłam ciążę myślałam że to co dar od Boga ,że wszystko będzie ok.Przy ciazy pozamaciczna usunięto mi jajowod wiec… Czytaj więcej »

Aga
Aga
1 rok temu

Mam 27 lat. Straciłam pierwszą, bardzo wyczekaną ciążę. Zaczęłam delikatnie plamić i pojechałam sprawdzić w szpitalu czy wszystko ok, myślałam ze tylko sie przeciazylam i powinnam odpocząć. Nikt przez 2 godziny nie chciał mi nic powiedziec. Potem w końcu w trakcie usg usłyszałam „bylo potwierdzone bicie serca? No dzisiaj tego nie mogę powiedziec”. W szpitalnej toalecie, na oddzielnie ginekologii onkologicznej (tak mnie wsadzili), w sali były 3 osoby. Jedyne miejsce gdzie mogłam być sama z mężem z krwawieniami i bólami była szpitalna toaleta. Widok maleństwa w 10 tygodniu był dla mnie szokiem. Świat się zawalił. Pisze bo może kiedyś to… Czytaj więcej »