Co by tu napisać, żeby nie popaść w banał, a oddać całą prawdę? Malkontentom już teraz mówię serdeczne dziękuję – nie znajdziecie tu nic dla siebie. Dziś mam zamiar się zachwycać, bez końca i wciąż na nowo. Będą same dobre słowa i trochę magicznych zdjęć, chcę chociaż spróbować oddać nasz rodzinny zachwyt nad tym CZYMŚ, czym Sensoryczny Labirynt Muzyczny jest.
No, właśnie – czym on jest? Rzecz dzieje się w teatrze, ale nie nazwiemy tego spektaklem. Towarzyszy nam muzyka, grana na żywo na różnych, czasem naprawdę dziwnych instrumentach, jednak nie jest to koncert. Instalacja? Performens? Ja na swoje potrzeby nazwałam to odwiedzinami w bajce. Bo chociaż nazwa brzmi abstrakcyjnie, to precyzyjnie oddaje to, czego w Labiryncie doświadczycie.
Połączone piwnice na Starym Mieście w Warszawie, zamieniły się w magiczną, stymulującą wszystkie zmysły krainę. Mamy możliwość ją odwiedzić i doświadczyć tak różnorodnych widoków, faktur, dźwięków i zapachów, że nie sposób tego oddać słowami. Dla mnie czas tam spędzony był niczym wizyta w SPA. Jednak w SPA innym niż wszystkie, duchowym, emocjonalnym. Bo miałam wrażenie, nieco paradoksalne, przyznaję, że choć stymulacji dla naszych zmysłów jest tu bez liku, to stymulacja łagodna i delikatna najczęściej. Taka, która działa uspokajająco i wyciszająco na odbiorców, zarówno tych małych, jak i naprawdę sporych.
Byliście kiedyś na pluszowej plaży? Chodziliście po lustrzanym korytarzu? I nie, nie mam na myśli luster tylko na ścianach, jak w gabinetach krzywych zwierciadeł! Odpoczywaliście w pokoju z miękką podłogą, taką która aż woła, aby się do niej przytulić? Takich pytań mogłabym zadać wiele, a każde brzmi zadziwiająco, prawda? Tak, jak każde kolejne pomieszczenie, które odwiedzamy podczas spaceru z przewodnikiem po labiryncie. Przewodnicy, aktorzy Teatru Małego Widza, kochają ludzi i widać, że praca sprawia im przyjemność. Dzieciaki wyczuwają te rzeczy bezbłędnie, dlatego do Leny, która oprowadzała nasza grupę, chcieli się przytulić chyba wszyscy. A ona każdego traktuje… jak swojego, więc zabawom, tulakom i wspólnemu świrowaniu nie było końca.
Ulubionym miejscem Leona było “kluskowe przejście”. Dla mnie niekwestionowanym faworytem stało się kosmiczne pomieszczenie, z podłogą dopasowującą się do ciała, zapraszającą wręcz, aby znaleźć dla siebie kącik i pozwolić sobie zapaść się w błogie TERAZ. Leżałam tam i czułam się tak cudownie odprężona, mimo że wokół dosłownie latały nasze dzieci, samoładujące się entuzjazmem. Jest to chyba jedyne miejsce na ziemi, dla którego jestem skłonna porzucić moje marzenie o domku na wsi. Przeprowadziłabym się do tego pokoju choćby zaraz.
Tomka zauroczyła, no jakże by inaczej, pluszowa plaża. Nawet jego mimika stała się tam taka rozluźniona, prawdziwie wakacyjna. Gdyby nie Mila, która akurat postanowiła 3527653 razy wejść i zejść z podestu, może i ja zapadłabym w morski letarg? Kto wie? A skoro o naszej Dziewczynce mowa, to ją z kolei urzekła pierwsza, wypełniona różnymi dźwiękami i różnistymi fakturami sala. Nie mogliśmy jej stamtąd wyciągnąć, najbardziej przypadła jej do gustu muzyka Izy Lamik – trwała w swoim zasłuchaniu i totalnym zapatrzeniu jeszcze długo po tym, jak nasza grupa poszła dalej. Gdybyśmy jej w końcu stamtąd nie wynieśli na rękach, może wpatrywałaby się w Izę do teraz? ;)
Jeśli coś ma miejsce w Teatrze Małego Widza, to zawsze możecie się spodziewać tylko najlepszego. Widzieliśmy większość spektakli, Leon ukończył nawet organizowaną tam Małą Akademię Teatralną. Nie inaczej jest z Sensorycznym Labiryntem Muzycznym. Z całego serca polecam Wam to doświadczenie, którego w sumie nie jestem w stanie porównać do niczego, co do tej pory z dzieciakami odkryliśmy.
Pisałam na początku, że będą same zachwyty? Kłamałam. Jest jedna, smutna i negatywna zarazem rzecz. Otóż bilety wyprzedane są… do końca czerwca. Jeśli Wam na nich zależy, najlepiej zapisać się na newsletter Teatru Małego Widza, dostaniecie wtedy mailową informację gdy będzie uwolniona do sprzedaży pula biletów na kolejne terminy. Być może się spotkamy, bo z pewnością będę się chciała wybrać z dzieciakami kolejny raz!
Byliśmy, gdy Młody miał niewiele ponad rok. To był jego pierwszy kontakt z tym miejscem i mam nadzieję, że w tym roku uda nam się jeszcze raz na labirynt się wybrać. Mimo że był bardzo mały, to jednak znalazł dla siebie swoje atrakcje. U nas chyba wygrała sala z poduchami :) Dodam, że jako dorośli też byliśmy zachwyceni tym miejscem. Podobno, gdy rodzice wychodzą z labiryntu mówią że chętnie by przyszli jeszcze raz… bez dzieci. i coś w tym jest :) polecam!
Dziekuje za Twoj komentarz ?
właśnie byłam ciekawa czy moja 15 miesięczna cór się odnajdzie ?
Właśnie jesteśmy po wizycie w labiryncie i jesteśmy totalnie oczarowani tym miejscem :) a z innej beczki, jakim sprzętem robicie zdjęcia do swoich artykułów?
Uwielbiam to miejsce!;) Jest tak odrealnione inne niż wszystkie.Ja i zarówno synowi podoba się sala z opowieści,gra na kielichach i nie tylko. Corce zaś spodobała się sala pierwsza dotykowa;)Mam nadzieję że znów idą nam się iść do Teatru;)
Ile trwa przejście labiryntu? Czyli spektakl?