Malediwy chyba od zawsze jawiły mi się niczym raj na Ziemi. Bezkresna tafla lazurowej wody, błękitne niebo z gdzieniegdzie zawieszonym puszystym obłoczkiem i biały, drobny jak mąka piasek. Na miejscu okazało się, że… dokładnie tak to wygląda. To chyba jedno z nielicznych miejsc na świecie, z których katalogowe zdjęcia biur podróży nie są przekłamane. Jednak wyspy różnią się między sobą, a lecąc w nowe miejsce po raz pierwszy, czasem nie wiadomo, którą wybrać. Dlatego pomyślałam, że podzielę się naszymi wrażeniami – może komuś ułatwią wybór?
U nas fakt, że zdecydowaliśmy się na Sun Island w Atolu Ari nie był przypadkowy. Ba, nie braliśmy pod uwagę żadnej innej opcji! W pewnym sensie była to podróż sentymentalna – Tomek trochę lat temu mieszkał tam i pracował. Od dawna chciał mi pokazać to miejsce i opowiedzieć swoje historie z nim związane. Ja spojrzałam na wyspę chłodnym, pozbawionym sentymentów okiem. Dostrzegam wiele jej zalet, ale również kilka sporych minusów – rozsiądźcie się wygodnie, zabieram Was do (prawie) Raju.
Sun Island…
to jedna z największych wysp na Malediwach – aby ją obejść potrzeba AŻ (tak, aż!) 40 minut. Jeśli planujesz właśnie swoje pierwsze wakacje na wysepce gdzieś na środku oceanu, wielkość wyspy może nie być bez znaczenia. Wyspa z pewnością nie jest klaustrofobiczna, oferuje szeroki wachlarz atrakcji, a przy tym dalej pozostaje niewielką, rajską samotnią.
Jednym z minusów wakacji na Malediwach z pewnością jest podróż. Co by nie mówić – męcząca, w najlepszym wypadku zajmująca niewiele krócej niż dobę. Dlatego dla mnie zaletą Sun Island jest jej niewielka odległość od Male, czyli stolicy. Wystarczył 25-ciominutowy lot małym samolotem i już wylądowaliśmy na Mamigili – sąsiedniej wysepce, na tyle dużej, że udało się tam zmieścić lotnisko. Takie tyciunie, ale jednak: P Wierzcie mi – po takiej podróży (szczególnie z dwójką dzieci!) każdy kolejny kwadrans w drodze wydaje się wiecznością…
Na wyspie jest kilka opcji zakwaterowania – najbardziej spektakularnie położone są oczywiście wille na wodzie. Według mnie świetnie prezentują się na zdjęciach, jednak nie chciałabym w nich zamieszkać. Jeśli planujecie podróż z małymi dziećmi, tym bardziej odradzam domki położone nad samą wodą. Zamiast się zrelaksować, prędzej nabawicie się ciężkiej nerwicy od nieustannej obserwacji czy przypadkiem nie wpadają właśnie do wody: P Dla dzieci wprost wymarzone są płyciutkie, ciągnące się aż po horyzont laguny, znajdujące się właściwie na każdym kroku. Delikatny piasek i bardzo łagodne zejście do morza, sprawia, że nawet maluchy czują się tam dobrze.
Bezkresny lazur… z błękitem
Na Malediwach nie ma bardzo widocznych przypływów i odpływów, a woda jest najczęściej spokojna. Przez 2 tygodnie pobytu w zasadzie nie widziałam fal (ku mojej radości, bo zdecydowanie wolę morską wodę w wersji soft). Woda przez cały czas jest ciepła (ok. 27–28 stopni), a podwodny świat – spektakularny. Czy jesteś nurkiem i marzysz o spotkaniu z rekinem wielorybim, czy chcesz popływać jedynie z maską po powierzchni, zobaczysz coś, czego nigdy nie zapomnisz. Po kilkuset nurkach, jakie zrobiłam w Morzu Czerwonym (szczególnie pod Sudanem, gdzie woda jest cieplejsza niż w kurortach, a rafy zdecydowanie mniej zniszczone) naprawdę trudno mnie zachwycić. Tu jednak za każdym razem z wody wychodziłam z wielkim uśmiechem na twarzy. Nawet podczas leniuchowania na materacu z maską, można spokojnie zobaczyć rekiny, żółwie i setki kolorowych ryb. Jeśli szukasz ciekawych miejsc na nury – z całą pewnością jest to jedno z nich, tym bardziej, że na wyspie funkcjonuje duże i świetnie wyposażone centrum nurkowe.
Zdecydowanie piasek pod stopami to jest TO! Szczególnie, że wybierając domki położone na lądzie, możecie mieć do dyspozycji niemal „prywatną” plażę, ze swoimi leżakami i materacami. Moim zdaniem najlepszym wyborem na Sun Island są domki typu „superior bungalow beach” – położone w zacisznej części wyspy, odnowione, o trochę lepszym standardzie niż pozostałe. Od wejścia do oceanu dzieli je 20 kroków. Z tym widokiem rano, tuż po otwarciu drzwi, niewiele miejsc na świecie może się równać… To za nim tęsknię w takie dni jak dziś – kiedy za oknem szaro i buro, a ja prawie zapomniałam jak wygląda słońce.
Jeśli chodzi o same domki – absolutnie nie spodziewajcie się luksusów (chociaż w wielu miejscach w Internecie określany jest jako „luksusowy” właśnie). Bungalowy, nawet te o podwyższonym standardzie, wyraźnie nadgryzione są zębem czasu, a ich wyposażenie można określić jako podstawowe. Muszę podkreślić, że są one bardzo zadbane i naprawdę czyste, sprzątane dwukrotnie każdego dnia. Sympatyczna obsługa wymienia ręczniki, uzupełnia barek, a nawet… zamiata plażę przed tarasem. Każdego jednego dnia. Tak naprawdę standard wyposażenia domków nie ma w tym miejscu żadnego znaczenia – wokół jest tak pięknie, że kto chciałby siedzieć wewnątrz?!
Minusy?
Są, a jakże. Nie chciałabym zamienić tego wpisu w listę pochwał pod adresem Sun Island. To miejsce, z którego wyjeżdżałam z żalem, jednak nie jest pozbawione wad. Największą z nich jest moim zdaniem jedzenie. I restauracja, bo to nie to samo. Ogromny, zatłoczony i głośny moloch – tak w skrócie można ją określić. Nie podobało mi się w niej nic, nie wiem, jak w tak pięknym i spokojnym miejscu, można zbudować knajpę na 1000 osób?! No, po prostu nie jestem w stanie tego zrozumieć. Jedzenie po prostu niesmaczne i monotonne. To właśnie posiłki były dla mnie największym minusem tego wyjazdu. Lubię dobre jedzenie, odkrywanie lokalnych smaków i zapachów. Bardzo mi tego brakowało, a ze śniadania czy kolacji niejednokrotnie wychodziłam po prostu głodna. Zatem jeśli planujecie jakąś dietę – Sun Island będzie rewelacyjnym miejscem!;)
Ja wiem, że to, co napiszę może zabrzmieć trochę dziecinnie. Jednak muszę to z siebie wyrzucić, bo podczas pobytu miałam z tym ogromny problem. Ceny. Ja wiem, rozumiem, że jest to raczej drogie miejsce i spodziewałam się adekwatnych cen. To, co zastałam na miejscu, przekroczyło moją definicję słowa „drogo”, przesuwając się w stronę „zbójecko drogo”. Wiem, że każdy chce zarobić, że te towary muszą jakoś przypłynąć na wyspę, bla bla bla. Jednak ceny na wyspie dawno nie widziały się ze zdrowym rozsądkiem. Przykład: mała (i słaba) pizza – 30$. Małe piwo – 10$. 15 minut pływania skuterem – 100$.
Długo mogłabym pisać o tym miejscu, bo chociaż wróciliśmy już kilka tygodni temu, mocno we mnie „siedzi”. Cieszę się, że mogłam tam być, zobaczyć na własne oczy piękno tego świata, które wcześniej podziwiałam na obrazkach i w katalogach. Malediwy są absolutnie przepiękne, „niezadeptane” i spokojne. Dalej trochę dzikie, oferujące wspaniałe warunki wypoczynku i spotkanie z przepiękną, egzotyczną przyrodą.
Jejuńciu, jaki raj!!!!!!!!!! Co prawda oglądałam wszystkie zdjęcia na bieżąco z insta ale teraz zobaczyć je znowu jest tak przyjemnie :) czy zdjęcia z góry robiliście z drona? hm…? mega mega mega, zamarzyłam o takich wakacjach, mam nadzieję, że kiedyś się spełni :) zabiorę cię, żebyś nam robiła takie ładne zdjęcia ;)
Duzo wyzszy standar maja overwater villas w praktycznie kazdym resorcie. Niestety nie jest to najlepsze rozwiazanie dla rodzin z malym dziecmi – z maluchami lepiej jest miec beach bungallow. Warto podpytac sie prze zakupem wakacji w jakim roku byly wybudowane bungalowy i kiedy byl ich ostatni remont. My spedzilismy wspanialy czas w Ocean Villa sami we dwojke, a pozniej juz z coreczka w bungalowie na plazy. Juz mi sie marzy zeby tam wrocic :)
Z mojego doświadczenia z Malediwami polecam sąsiednią Ari Beach. Równie piękna co Sun Island ale o wiele mniej zatłoczona i więcej miejscowego jedzenia było ;)
Pozdrawiam
Szkoda, że do lata jeszcze daleko, bo patrząc na te zdjęcia już chcialabym siedzieć w samolocie!
Witam,
bardzo przydatny post. lecimy z naszym 2latkiem za kilka dni do sun island i mam pytanie odnośnie Waszego domku czy znajdował się niedaleko basenu?lub jak nie to w jakiej części by Pani polecała bungalowy(mamy wykupiony superior beach bungalow). zależy nam żeby nie latać z 2 końca wyspy np na śniadania z synkiem. pozdrawiam