Ostatnie tygodnie zimy to każdego roku mój słabszy czas. Czuję się zmęczona brakiem słońca, zimnem, krótkimi dniami i nocami, które ciągną się w nieskończoność. I mimo że w tym roku trochę nas nosiło po świecie i ładowałam swoje baterie słoneczne, i tak serce wyrywa mi się w stronę wiosny. Jasne, że zimowe wieczory mają swój urok – siedzenie pod grubym, wełnianym kocem, z kubkiem zimowej herbaty i zasypiającymi dzieciakami jest jedną z moich namiętności w tym okresie… O ile wieczory rozjaśniamy sobie blaskiem zapachowych świeczek (lub kominka), dni spacerami w białym puchu i wypadami na pobliską górkę, na sanki, o tyle z porankami jest kłopot. Budzę się, jest ciemno, zimno, brakuje mi energii i jakoś świat wcale się nie uśmiecha. Bardzo łatwo wstać lewą nogą. A co gorsze – ponieść ten humor hen, hen w dzień.
Co jakiś czas staram się wypróbować coś, o czym gdzieś usłyszę i co wydaje mi się… głupie. Tak, nie przecieraj oczu ze zdumienia. Lubię próbować różnych (potencjalnie) dziwnych rzeczy. Oczywiście większość okazuje się porażką, nie przyjmuje się u mnie lub z innych względów je porzucam (cicho, lenistwo, cicho siedź!) :) Gdy przeczytałam o tym, jak poranne ścielenie łóżka pozytywnie wpływa na nastrój, produktywność i w ogóle, pomyślałam coś w rodzaju: “pfff”. Ale postanowiłam sprawdzić. I wiesz, co???
TO DZIAŁA!
Pościelenie łóżka zajmuje najwyżej minutę. Nie robię tego jakoś mega pedantycznie, pokojówki w eleganckim hotelu śmiałyby się pewnie ze mnie do rozpuku. Jednak samo ogarnięcie poduszek, kołdry i wygładzenie tych kilku fałdek, robi robotę!
Wg Charlesa Duhigga, autora bestsellera “Siła nawyku”, ścielenie łóżka to “kluczowy nawyk”, który może wywołać reakcję łańcuchową. Czyli pociągnąć za sobą kolejne aktywności, którymi zajmiemy się w ciągu dnia – coś jak w zamku błyskawicznym. Pan Charles przytacza naukowe badania (sic!) potwierdzające zależność między ścieleniem łóżka właśnie, a wzrostem produktywności w ciągu dnia.
Co u mnie zmieniło ścielenie łóżka?
Fajnie zacząć dzień osiągnięciem czegoś. Choćby było to osiągnięcie względnego ładu w sypialni.
Przyjemnie jest za każdym razem kiedy w ciągu dnia rzucam okiem w kierunku łóżka, widzieć ład i harmonię.
Ten drobny nawyk sprawił, że dzień rozpoczynam z poczuciem zadowolenia (“aha, pamiętałam! o, i jak teraz jest tu ładnie!”).
Fajniej jest też wieczorem – kiedy zmordowana ląduję w łóżku, do którego przyjemnie jest się położyć.
Wiesz, co? Jeśli podobnie jak ja chwilę temu, nie dowierzasz – spróbuj. Po prostu spróbuj. I tak czy owak – pamiętaj, że do wiosny już tylko miesiąc!
Pięknego dnia!
ha ha dobre! ALe faktycznie, rozwalone łózko kłuje w oczy :)