Pod względem popularności zaraz po pytaniach z rodzaju: „czy Was pokręciło, żeby jechać z dziećmi na Ukrainę?!?!?!”, uplasowała się kwestia wybranego przez nas środka lokomocji. O ile na pierwsze pytanie nawet nie spróbuję udzielić odpowiedzi, bo myślę, że dla ludzi, którzy je zadają nie ma już po prostu podróżniczego ratunku… O tyle chciałam przedstawić nasze motywy podróży autokarem, po prostu opowiedzieć jak ja to widzę. To nie jest JEDYNA słuszna droga (dosłownie i w przenośni). To jest NASZA droga. Nie tylko na Ukrainę, ale w ogóle w poznawaniu otaczającego nas świata.
Ukraina autobusem – opcja dla głodnych świata
Dla tych, przyzwyczajonych do opcji All Inclusive w Grecji czy Egipcie, którzy hotel opuszczają jedynie w drodze na lotnisko, sama droga na Ukrainę stanie się podróżą.
I nie z powodu przemierzonych kilometrów czy nawet krajobrazów za oknem. To przez ludzi, z którymi kontakt w ich codzienności, jest szansą na PRAWDZIWE spotkanie. Spotkanie twarzą w twarz – z ich radościami, smutkami, zmęczeniem i troskami.
Takie podróże nie są łatwe, jednak co wartościowego jest???
Nasze poznawanie Ukrainy dopiero się rozpoczyna. Jednak całkiem szczerze mogę napisać, że po 15 godzinach w lokalnym autobusie – czuję się odrobinę bliżej tych ludzi, ich problemów i radości. Na pewno o milimetr bardziej ich rozumiem.
Inne powody? Jest ich bardzo wiele. Chcieliśmy pokazać taki rodzaj wyprawy dzieciakom. Bo uświadomiłam sobie, że Leon leciał w swoim krótkim życiu kilkadziesiąt razy samolotem i nigdy, ale to nigdy nie jechał na wycieczkę autokarem czy pociągiem. Zależy mi na tym, aby pokazać mu świat z różnych stron i perspektyw. Chcę nauczyć dzieci dostosowywania się do różnych warunków. Cieszenia się z drobiazgów. Otwartości na ludzi i doświadczenia. Jestem przekonana, że nie ma innego sposobu nauczenia ich tego, jak samemu być otwartym.
Autobus z Warszawy do Tarnopola jedzie 14 godzin (może zdarzyć się, że trochę dłużej, w przypadku kolejek na granicy…). Na czym?! No, właśnie – człowiek łatwo zapomina i przyzwyczaja się do dobrego. Strefa Schengen i podróżowanie po większości Europy sprawiło, że temat przekraczania granic zniknął w zasadzie z naszej świadomości. Tymczasem całkiem niedaleko od naszej stolicy ludzie czekają czasem kilkanaście godzin, aby wjechać lub wyjechać ze swojego kraju. Chciałam to zobaczyć, porozmawiać z nimi. Choć spojrzeć na tych celników, których opryskliwość jest już legendarna.
Lubię poznawać i CZUĆ. To mój pomysł na życie – doświadczanie wszystkiego. Chociażby po to, aby zmysły się nie rozleniwiły…
Ukraina mnie zachwyciła, od pierwszego kilometra. Będzie mi bardzo miło, jeśli będziecie poznawać ją razem z nami :)
Z wielkim zainteresowaniem śledzę twoje wpisy na ig, bo bardzo bardzo lubię wschód a na all inc nikt mnie nie namówi :) korzystajcie,a potem to wszystko opisz.
Ja z Ukrainy najbardziej pamiętam to, że znając rosyjski zupełnie nie umiałam się odnaleźć w języku ukraińskim (nawet przeczytać), a znajomy Ukrainiec uświadomił mi, że rosyjski a ukraiński to mniej więcej tak jak polski i rosyjski (w mowie przynajmniej) ;)
Jesteście tam u rodziny?
Nie mamy niestety na Ukrainie rodziny (przynajmniej nic o niej nie wiemy :P). Mieszkamy w hoteliku w Zbarażu, ale naszym przewodnikiem najczęściej są znajomi stąd :)