Wrześniowy list do M.

list do córkiMilu, moja bosonoga Dziewczynko,

jesień do nas przyszła niepostrzeżenie, wiesz? Bo niby lato, siedzimy w ogródku, dużo słońca, a tu BACH – krótkie dni i długie, zimne noce dopadły nas znienacka. Czuję jakby to była Twoja pierwsza jesień, bo chociaż urodziłaś się u schyłku poprzedniego lata, to wrzesień, październik czy listopad minęły mi wtedy jak mgnienie. Ty nie mogłaś się nadziwić temu, że już tu jesteś, ja nie mogłam przestać patrzeć w Twoje przepiękne oczy. I zanim się zorientowałam – był grudzień. Z tym, co przynosi ze sobą najlepszego – z zapachem pierników, migającymi światełkami, z ciepłym kakao w ulubionym kubku i niecierpliwym oczekiwaniem Lenego na świętego Mikołaja. Grudzień kochać jest łatwo, jeszcze trochę i to zrozumiesz.

Moja opinia o jesieni jest powszechnie znana i nie jest pozytywna. Choć muszę przyznać, że od kiedy jesteście Wy – moje dzidziusie kochane – moja relacja z tą porą roku najmniej ulubioną, uległa nieznacznej poprawie. Poza tym bardzo pilnuję się, żeby nie przekazywać Wam moich niechęci, uprzedzeń czy strachów. Bo chcę, żebyście świat odkrywali po swojemu, nie przez moje okulary. Wiem, że wielu rzeczy nie przeskoczę, ale… na przykład o jesieni staram się do Was mówić zawsze ciepło. Żebyście mieli szansę odkryć ją po swojemu. Bo wiem też, że niesie ze sobą wiele okazji do radości, do obserwowania piękna. Że w sumie w życiu najlepsza jest zmiana. Nawet jeśli trudno ją zaakceptować.

Ty, moja maleńka Córeczko, właśnie stoisz u progu ogromnej zmiany w swoim życiu. Coraz chłodniejsze dni lada chwila spowodują, że będziesz (przynajmniej na jakiś czas) musiała porzucić swój beztroski, bosonogi styl życia. Na półeczce stoją ustawione równiutko buty, które dla Ciebie wybrałam. Są tak urocze, że nie mogłam poprzestać na jednej parze – kiedyś sama zrozumiesz, jesteś kobietą. Kiedy po raz pierwszy Ci je nałożyłam – wpadłaś w histerię nie lada. Nie podoba Ci się, oj nie. Wolność ponad wszystko. Rozkładam bezradnie ręce, pozwalam Ci dalej chodzić boso. Ale wiem, że to kwestia krótkiego czasu, kiedy nie da się wyjść w skarpetkach z domu. Co wtedy? Nie mam pojęcia, powiem Ci szczerze. Nie uczą rodziców jak postępować w takiej sytuacji, nie ma o tym poradników. A szkoda, bo myślę, że byłyby przydatne dla wielu.

Wrzesień przyniósł też rozpoczęcie nowego kursu na basenie – już nie w grupie dla niemowlaków. Awansowałaś do średniego basenu! Powiedzieć, że jesteś zachwycona, to za dużo powiedzieć :P Ale mamy tam swoje dobre chwile, a przypuszczam, że jak się oswoisz z sytuacja po przerwie, to znów chętnie będziesz nurkowała. Masz już tak długie włoski, że suszenie ich przed wyjściem naprawdę zajmuje chwilę (wiosną w zasadzie wystarczyło chuchnąć i puszek był już suchutki).

W tym miesiącu próbuje się przebić ząb nr 6, czyli prawa górna dwójka. Przyjmujesz to z godnością, tylko czasem jękniesz, aby zaraz potem biec przed siebie (dalej najchętniej na czworaka). Twoja pogoda ducha zwycięża wszystko. Budzisz się i usypiasz z uśmiechem. No, chyba, że na chwilę zejdziesz z moich rąk, wtedy katastrofa gotowa. Kocham to, kocham noszenie Ciebie, kocham Twoją bliskość. I każdego, słowo daję, że każdego dnia, jestem wdzięczna losowi i Twojemu Tacie, że mam możliwość bycia z Tobą w domu. Że mogę ofiarować Ci tyle czasu, bliskości i uczucia, ile tylko obie zapragniemy. Nie ma nic ważniejszego od tego, nic.

Życzę Ci pięknej, wspólnej jesieni, moja Lucy, mój Skarbie najdroższy.

Kocham Cię,

Mama

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Klaudia
Klaudia
8 lat temu

Piękny list! Podobnie piszesz jak u nas, trochę melancholijnie i nostalgicznie, fajnie poczytać coś co jest trochę inne niż na reszcie blogów ;-)