Skończyły się wakacje, za oknem szaro. Jeszcze przez kilka tygodni europejskie miejscówki, takie jak Grecja czy Wyspy Kanaryjskie, zapraszają słońcem i ciepłem. Rozpoczyna się okres, kiedy Azja coraz bardziej kusi. Czym? Odpowiedzieć wszystkim, to i tak za mało. Azja wabi do siebie cudownymi ludźmi, piękną pogodą, widokami, które zapierają dech w piersiach, soczystymi owocami, pysznym ulicznym jedzeniem… Ah, długo mogłabym wymieniać. Indonezja, a konkretnie mała, zawsze zielona wyspa Bali, to wymarzone miejsce na jesienno-zimowe ładowanie baterii.
Spis treści:
Kiedy najlepiej lecieć?
W zasadzie cały rok, choć teoretycznie od marca do października trwa pora deszczowa. Dlaczego teoretycznie? Bo podobnie jak w Polsce, w ostatnich latach w Indonezji pogoda jest rozchwiana i zmienna. Można przyjąć, że najwięcej deszcze spada w grudniu i styczniu, jednak my byliśmy w czerwcu i lipcu, a zdarzały się deszcze. W sumie w niczym nie przeszkadzały, bo choć obfity, trwa najczęściej kilka-kilkanaście minut, po czym wychodzi słońce. Ciepło i wilgotno jest na Bali cały rok, wahania temperatury są minimalne (średnio ok. 25 stopni!). Zatem najlepszy czas na wakacje na Bali jest zawsze wtedy, gdy masz potrzebę naładowania akumulatorów i odpoczynku, po prostu.
Z tym odpoczynkiem trochę zaszalałam, wiem. Jest teoria, że rodzice małych dzieci nie jeżdżą na wakacje, oni tylko zmieniają miejsce opieki nad pociechami ;) Nie mówię, że będzie pełen chill i relaks, ale akurat Bali to takie miejsce na świecie, gdzie jest w miarę łatwo i przyjemnie. Umiarkowany klimat, plaże, ciepła woda, uwielbiający najmłodszych lokalesi. Długo można by było wymieniać. Jeśli jednak decydujesz się spędzić ponad 10 godzin w samolocie, zakładam, że zechcesz zobaczyć coś więcej niż plaże i błękitną wodę. I właśnie po to jest ten post – chcę pokazać miejsca, które idealnie nadają się do odwiedzenia z dziećmi. My byliśmy z Leonem (lat wówczas 4,5) i Milą (10 miesięcy), wszyscy mieliśmy tam dobry czas!
Bali Safari and Marine Park
To miejsce, gdzie po prostu TRZEBA się wybrać jeśli odwiedzasz wyspę z dzieckiem. Zdecydowanie zarezerwować należy cały dzień. Położony na ogromnej powierzchni park tematyczny poświęcony zwierzętom. Znajduje się tam duża strefa, po której można przejechać się autobusem i poczuć się jak na prawdziwym safari, obserwując z naprawdę bliska słonie, lwy czy zebry. Zwierzęta chodzą na wolności, więc choć teren jest ogrodzony, nie do końca są w zoo.
Poza strefą safari obejrzeć można wiele innych zwierząt, przygotowane są specjalne przedstawienia i pokazy (lektor wyłącznie w języku angielskim, ale nie jest to problem dla osób nieznających go – najważniejsze są wrażenia wizualne).
Tym, co mnie zaskoczyło (i bardzo przypadło do gustu!) jest… również znajdujący się na terenie aquapark. Świetna możliwość ochłody i zabawy w przerwie zwiedzania. Poza tym liczne restuarcje, bary, a nawet wesołe miasteczko. Co ważne – nie ma dzikich tłumów, więc dzień spędzony w tym miejscu naprawdę ociera się o przyjemność ;) Więcej informacji znajdziecie na ich stronie www.
Las Małp – Monkey Forest
Monkey Forest w Ubud, zwany inaczej Małpim Gajem, to atrakcja nie tylko dla najmłodszych. To niewielki las deszczowy, w którym mieszkają setki makaków i inne tropikalne zwierzęta. Jest to jedno z najchętniej odwiedzanych miejsc na wyspie, mimo to raczej nie zatłoczone. W lesie schowane są trzy hinduistyczne świątynie, a mały które w nim mieszkają są pod ścisłą ochroną. Balijczycy czczą je, wierząc, że te zwierzęta ucieleśniają dobre i złe moce i strzegą ludzi przed złymi duchami.
Małpy są niezwykle kontaktowe i ciekawskie – wystarczy na chwilę przystanąć, a same będą się garnęły, z ciekawością zaglądając do kieszeni i toreb. Uważajcie na biżuterię, czapki, okulary i tym podobne rzeczy – makaki chętnie je porywają, uciekając gdzie pieprz rośnie.
Możecie kupić banany i inne małpie przysmaki, które małpki będą jadły Wam z ręki. Fajne przeżycie, nieważne, czy masz 4 czy 84 lata :) Ważne, żeby zachować ostrożność – nie przeganiać małp, ani drażnić się z nimi. Zdenerwowane potrafią ugryźć! Jednak w parku spacerują również stażnicy, którzy w razie potrzeby interweniują.
Zwierzaki są na tyle pewne siebie i ciekawskie, że grasują również po okolicach parku, w tym na parkingu. Wielka była Leonowa rozpacz, kiedy makak po prostu podbiegł do niego i… wyrwał mu loda! :P
Ubud
To w zasadzie sam środek wyspy, pozbawiony plaż, jednak z ogromną dozą uroku i chillu. My niestety byliśmy tam tylko przejazdem, jednak jestem pewna, że to świetne miejsce, aby zatrzymać się na dłużej. Może nawet dużo dłużej?
Miasteczko jest bajecznie położone wśród pól ryżowych i wąwozów. Stanowi doskonałą bazę wypadową dla wszystkich, którzy lubią zwiedzać na własną rękę i zbaczać z turystycznego szlaku. Już kilka kilometrów za Ubud jest prawdziwe Bali – z rolnikami, z ich uprawami, z prawdziwymi (a nie tymi stworzonymi na potrzeby turystów…) domami lokalnej społeczności. Tak pachnie i smakuje to prawdziwe i naturalne Bali.
wulkan Batur – Kintamani
Region Kintamani i wielkim masywem wulkanu Batur jest celem wielu turystów na wyspie. Dla chętnych jest możliwośc trekkingu na wulkaniczny szczyt. Dla dzieciatych udało nam się odkryć fajną alternatywę :P Zwykle trasa wycieczki kończy się na przepięknie położonym tarasie, z którego rozpościera się widok na całą okolicę. Serwują tam całkiem znośny lunch, który w pamięci zostaje głównie z powodu panoramy ;-)
My nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy poprzestali na tarasie widokowym. Fakt, było pięknie, jednak czuliśmy niedosyt. Wulkanu, opowieści o nim było nam za mało. Zagadaliśmy z kierowcą, co myśli o tym, żeby trochę, chociaż troszeczkę pojechać w inną stronę. Najpierw zgłupiał, bo jeździ w to miejsce od lat i podobno NIKT nie chciał czegoś więcej niż tarasu widokowego i kilku zdań opowieści. Później zaczął się głośno zastanawiać, a że baliczycy są niezwykle uprzejmymi ludźmi, wyszło mu, że ok – możemy spróbować. To była super decyzja! Co prawda nie udało nam się dotrzeć na wulkan :P, jednak dojechaliśmy do miejsca, w którym zastygła lawa po ostatnim jego wybuchu. Nieziemski, kosmiczny wręcz krajobraz, który porusza i zostaje w głowie. Potęga natury jest nie do opisania słowami! Urządziliśmy sobie tam fajny spacer – znów każdy znalazł na nim coś ciekawego dla siebie, niezależnie od wieku i zainteresowań.
Przy okazji – Bali to bezpieczne i przyjazne miejsce, wręcz stworzone do tego, by odkrywać je na własną rękę. Można wypożyczyć skuter czy samochód, jest też opcja taksówki czy mini-busa. Własny kierowca i przewodnik i jaaaazda! Zobaczycie zdecydowanie więcej i dokładniej niż poprzez zorganizowane (i często kosmicznie drogie!) wycieczki z biur podróży. Z tymi z Was, którzy poważnie myślą o wakacjach na Bali, mogę podzielić się kontaktem do naszego znajomego Polaka. To kumpel Tomka z dawnych lat, który miłość i szczęście znalazł w Indonezji, poślubił Balijkę i założył z nią rodzinę. Razem otworzyli centrum nurkowe i organizuje wycieczki po wyspie. Jest wspaniałym, serdecznym i ciepłym człowiekiem, który bez końca może opowiadać o tym rejonie świata. To strona www jego biura, znajdziecie tam wszystkie dane kontaktowe: http://www.diving-indo.pl/
plantacje – kawy, ryżu, kakao, chilli
Nie wiem czy nie to właśnie poruszyło mnie w Indonezji najbardziej. Ta egzotyka. Przepiękne, malownicze tarasy ryżowe, które w centralnej części Bali ciągną się aż po horyzont. Plantacje chilli, które niczym nasze maliny czy pomidory rosną sobie zwyczajnie w ogródkach czy przy drodze. Kakaowiec, rzecz jasna. I kawa, kochana moja kawusia. Właśnie tam macie też okazję obejrzeć jaką drogę pokonuje kawa od rośliny, na której rośnie aż po filiżankę, z której jej skosztujecie :) Lokalną ciekawostką jest kopi luwak, czyli najdroższa kawa świata, której proces produkcji jest, ekhem, niestandardowy. Więcej możecie doczytać TUTAJ (obiecuję, że będziecie zdziwieni).
Nie piszę o wylegiwaniu się na plaży, pluskaniu w ciepłym morzu i degustowaniu lokalnych przysmaków. Jestem pewna, że to wszystko będziecie odkrywać na własną rękę.
.
Ja bym dodała jeszcze koniecznie Waterbom- czyli największy akwapark w całej Azji. Bali Bird Park trzeba odwiedzić. I zaliczyć jakiś rafting :)
Cześć,
w jaki sposób przemieszczaliście się po Bali z dziećmi? Nasze w momencie naszego wyjazdu będą miały 6 miesięcy i 22 miesiące.
Mieszkaliśmy w jednym miejscu, a po wyspie jeździliśmy z lokalnym kierowcą, minibusem. Najwygodniejszy środek transportu, szczególnie jeśli podróżujesz z małymi dziećmi i tempo podróży dostosowujesz na bieżąco :)
A zdradzisz namiary ? Chetnie skorzystam… My w listopadzie planujemy tylko jeszcze sie wahamy gdzie ?
Kiedy po raz pierwszy trafiłam na Wasz blog zakochałam się w miejscach , które odwiedziliscie. Zainspirowaliscie nas swoją podróżą, stad zdecydowalismy sie na wyjazd.Za 1,5 miesiąca również lecimy na Bali. Jednakze mam watpliwosci ,co do komarow i prosiłbym o pomoc. Podczas pobytu w Tajlandii , mimo repelentu, byliśmy notorycznie kąsani, szczególnie nasz 7 letni synek. Czy na Bali jest ich równie duzo? Czy podawaliscie dzieciom leki antymalaryczbe? Jak udało Wam się uchronić przed ukąszeniami? Będę wdzięczna za odpowiedź, gdyż im bliżej wyjazdu, tym większa panika mnie ogarnia. Pozdrawiam serdecznie :)
Gdzie najlepiej zrobić sobie bazę wypadową? Mamy trzyletnie bliźniaczki które są już załatwione w podróżach Ale tam jeszcze nie były… ubud to dobre miejsce na taka bazę? A jeśli nie to gdzie bardziej przy wybrzeżu?
To tak naprawdę zależy, jak bardzo nastawiacie się na plażowanie. Jeśli umiarkowanie, to centralnie położony Ubud będzie dobrym wyborem. Jeśli jednak chcecie spędzić sporo czasu na plaży i mieć do niej łatwy dostęp, to może Jimbaran?
Dzień dobry. A czy jest szansa na informację ską te zdjęcia z plaży? Wygląda na bardzo łądną i ta turkusowa woda..
Jakie jedzenie jest dobre na miejscu dla dzieci?Co jest dostepne? (NP na Sri Lance bylo duzo ostrych dan)
Cześć, super artykuł.
Co polecacie, żeby zabrać z Polski dla dzieci? Czy brakowało Wam czegoś na miejscu (nie było tego w sklepie lub było mega drogie w porównianiu do PL?) Jak odwiedzaliście Monkey Forest w Ubud to nie baliście się o dziecko? Może w innym miejscu coś was zestresowało jeśli chodzi i bezpieczeństwo?
pozdrawiam
Dziękuję za miłe słowa :) Nie, niczego nam nie brakowało, ale wiesz – dostosowujemy się po prostu do sytuacji, dzieci też wersja raczej easy-going. W Monkey Forest uważaliśmy oczywiście na dzieci, ale nie było niesympatycznych sytuacji (a wręcz przeciwnie!) :)
Czy mogę poprosić o kontakt do Waszeho znajomego Polaka? Lecimy w kwietniu z szóstką dzieci. Pozdrawiamy Rodzinnie