10 prezentów na Dzień Matki, które chciałabym dostać

Dzień Matki

Przyznam się szczerze, że z Dniem Matki mam kłopot. Podobnie jak z Dniem Dziecka, Dniem Chłopaka czy Strażaka. Dlaczego? Ponieważ wierzę w budowanie dobrej codzienności, w celebrowanie jej i przeżywanie z uśmiechem i wdzięcznością do drugiej osoby każdego dnia. Oczywiście to mozolna praca – ta nad sobą, nad relacjami w rodzinie. Praca, która gdy jest dobrze wykonywana, nigdy się nie kończy… Ale satysfakcja i radość, jaka płynie z dobrej i spokojnej codzienności jest warta tysiąc razy więcej niż najbardziej wymyślne prezenty i pomysły na świętowanie.

Z drugiej jednak strony – przecież każdy powód do sprawienia radości jest dobry, więc nie będę bojkotować świąt. Niech sobie będą, jako taka wisienka na torcie codzienności. I chociaż swojej roli upatruję bardziej w namawianiu do dbania o te zwykłe minuty i godziny, dziś o wisience właśnie.

Bywa tak, że przed zbliżającą się okazją gorączkowo szukamy pomysłu, w jaki sposób uszczęśliwić drugą osobę. Jeśli też tak macie, może przydatna będzie strategia spojrzenia ze swojej perspektywy. Od kiedy jestem mamą, łatwiej mi zdobyć się na refleksję, co ucieszyłoby moją, a pewnie nie tylko moją, Mamę. Będzie filozoficzno-praktycznie, bo nie o samą refleksję chodzi, a o podrzucenie pomysłu.

Chciałabym dostać CZAS

Od kiedy mam dzieci, to właśnie czasu brakuje mi najbardziej. No, dobra – czasu i pieniędzy, ale ogarnijcie się, przecież nie będziecie dawać matkom gotówy, c’nie? Zatem czas. Radością jest spokojna kąpiel w wannie, bez jęków, krzyków i rozdzierania niewielkich szat ;) Jestem przekonana, że taki prezent doceni każda mamuśka. Jeśli chcecie dać im coś więcej, ale w podobnym klimacie, świetnie sprawdzi się bon do kosmetyczki/SPA/na masaż. Czyli to, co kobiety zazwyczaj lubią, ale na liście wydatków zwykle ląduje na dalekim końcu.

Dwa z najlepszych prezentów, jakie kiedykolwiek dostałam, były tak naprawdę chwilą wytchnienia. Chociaż czysto materialnie były to łyżwy, które wydawały mi się absurdalnie nieosiągalne. Byłam 4 miesiące po urodzeniu Mili, czyli setka pobudek, niemowlę wtulone we mnie niczym miś koala i budyń zamiast mózgu. Wtedy Tomek, zupełnie bez okazji, podarował mi właśnie łyżwy, wraz z deklaracją, że raz w tygodniu będziemy jeździć na Zimowy Narodowy i razem śmigać. Nie tylko okazało się, że daliśmy radę, ale miałam z tego tyle radości, że nie opiszą tego żadne słowa. Z tej cotygodniowej maleńkiej ucieczki od codzienności. Z szansy na przewietrzenie głowy, tak po prostu.

Całkiem niedawno dostałam rower. Wymarzony, biały i piękny, choć przy niedoczasie, w jakim żyjemy ostatnio, dość abstrakcyjny. I znów – okazuje się, że co i rusz udaje nam się wyrwać na godzinę czy dwie, a rowerowe wycieczki ujędrniają nie tylko ciało, ale wietrzą głowę ze zmęczenia i smutnych myśli. Urywamy się na chwilę i pędzimy po lesie, a za nami zostają wyrzynające się trójki, dwutygodniowy glut. bunt pięciolatka i stos prania, który nie ma końca ani początku.

Chciałabym dostać SZANSĘ NA ROZWÓJ

Macierzyństwo wiele daje, piszę o tym często, więc pewnie znacie moje podejście. Jednak nie będę ukrywać, że komplikuje, a przynajmniej zmienia trochę życie. I coś, co było oczywiste w epoce “przeddzieciowej”, żadną miarą oczywistym nie zostanie. Chciałabym czasem zrobić jakiś kurs, czegoś się dowiedzieć, nauczyć. Jest to wyzwanie, jeśli wieczorem zasypiam po przeczytaniu trzech zdań nawet najbardziej ekscytującej i interesującej mnie książki. Jednak prezent w postaci kursu, poradnika czy karnetu na zajęcia, może stać się dodatkowym bodźcem i motywatorem.

Może Twoja Mama marzyła, aby nauczyć się malować farbami olejnymi? Albo robić profesjonalny makijaż? Obsługiwać komputer? Albo wspomniała kiedyś, mimochodem, że zastanawia się jak wyglądają zajęcia yogi? A może chciałaby mieć lepszy aparat fotograficzny lub poradnik, jak z niego korzystać? Szansa na rozwój, to szansa na szczęście, jestem tego pewna.

Chciałabym dostać PIĘKNO

Potrzeby piękna macierzyństwo akurat we mnie nie zmieniło. Nie wiem w sumie czy znam kobietę, której nie spodobałby się np. taki bukiet:

Takie lub podobne kwiaty możecie zamówić TUTAJ.

Piękno to też kosmetyki do jego pielęgnacji. Moim ostatnim odkryciem są kosmetyki naturalne, cudowne dla mojej skóry, z którą mało co może się dogadać. Dwie firmy, które urzekły mnie w ostatnim czasie to Iossi i Ministerstwo Dobrego Mydłaz którego polecić mogłabym dosłownie wszystko. Jednak jeśli miałabym zawęzić wybór, to zdecydowanie superowe są półkule kąpielowe, olejek różany i wygładzający mus do ciała (kocham gooooo!). Jeśli jednak nie możecie się zdecydować, to w Ministerstwie o wszystkim pomyśleli, przygotowując piękny, dedykowany mamom zestaw. Na pewno zdąży do Was dojść przed Dniem Mamy. A dla tych, co lubią macnąć i niuchnąć przed zakupem, w Warszawie, na Dzielnej 15, jest sklep stacjonarny (do którego jeszcze nie udało mi się dotrzeć, aż wstyd!).

 

Chciałabym dostać WSPÓLNE CHWILE

Choćbym nie wiem jak była zmęczona i jak chciała się rozwijać, koniec końców najważniejsze na świecie są dla mnie wspólne, rodzinne chwile. Dlatego, w zależności od budżetu i upodobań, ale to kategoria, z której wybierzecie coś dla Waszej i dla każdej Mamy. Będziecie mieli (miały?) okazję spędzić fajny, wartościowy czas we dwie lub w większym gronie. Wyrwać się z domu, od codziennych obowiązkach i porozmawiać, tak naprawdę porozmawiać. To może być najlepsze popołudnie od dawna. Co możecie zaplanować?

  • wyjście do restauracji
  • spacer
  • wizyta w muzeum czy galerii
  • rodzinne lody/ciasta./kawa
  • rodzinna wycieczka pod miasto
  • piknik w parku lub Waszym ulubionym miejscu
  • sesja zdjęciowa

Chciałabym dostać ZATRZYMANE WSPOMNIENIA

Zawsze byłam sentymentalna, przyznaję. Bardzo sentymentalna, ale nie… AŻ TAK! Od urodzenia dzieci zbieram wszystko, co ich dotyczy – opaski ze szpitala, pierwsze ubranka, kocyki. Odkładam pieczołowicie na stosik prace plastyczne i szczęśliwe muszelki. Dlatego wszystkie prezenty z tej kategorii uradowałyby mnie nieziemsko. Obecnie jest tyle możliwości personalizowania prezentów, że może się od tego zakręcić w głowie. Oprócz fotoksiążek (które każdy, dosłownie każdy w 5 minut zaprojektuje np. w EMPIKU) czy magnesów na lodówkę (super alternatywa do ramek na zdjęcia – może ich być więcej i co chwilę w innej konfiguracji, ja zamawiałam TU). 

Ja jestem fanką spersonalizowanej biżuterii, szczególnie lubię Lilou , ale spotkałam się też z marką La Mimi, gdzie nie tylko możecie napisać na zawieszce to, co Wam się zamarzy, ale… możecie na niej mieć odcisk stópki, rączki czy paluszka dziecka. Albo jego pierwszą pracę plastyczną! 

Rysunki dzieci lub zdjęcia możecie również zamówić na uroczych, drewnianych tabliczkach. Robi je np. WoodyBoom, który specjalnie polecam – firma stworzona przez urocze rodzeństwo, z prawdziwej pasji.

W Internecie można też znaleźć miejsce, gdzie wykonacie nadruk w postaci ulubionego rysunku czy powiedzenia Waszego dziecka, np. na T-shircie.

.

Każdej z nas, mam, z okazji naszego święta chciałabym życzyć spokoju w sercu. I stu tysięcy powodów do uśmiechu każdego dnia!

Ten wpis został opublikowany w mama.
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments