Lubię chodzić do teatru, od zawsze lubiłam. Tym większa jest moja radość, że w Warszawie powstają miejsca takie jak Teatr Niewielki. Takie, czyli stworzone z myślą o najmłodszych widzach. I pisząc najmłodszych mam na myśli dzieci już od pierwszego roku życia. Początkowo sceptycznie podchodziłam do pomysłu zabierania roczniaka czy dwulatka do teatru. Jednak w przypadku Leona sprawdziło się to idealnie. Byliśmy w kilku miejscach w Warszawie, które oferują sztukę dla maleńkich ;), tym bardziej cieszę się, gdy uda nam się odkryć coś nowego. Nowego i fajnego. A to zdarzyło nam się właśnie w ubiegły weekend.
Teatr Niewielki mieści się w SOHO, na warszawskiej Pradze, w miejscu przez nas ukochanym. Cicho, klimatycznie, smacznie – czego można więcej chcieć od okolicy. Fajnie, że jest parking – kto wybrał się gdzieś z dwójką dzieci, z kurteczkami, czapeczkami, zapasem pieluch, bidonem, dwoma patykami, garścią kamieni i… tłuczkiem do ziemniaków, ten doceni. Tuż za progiem jest przestrzeń taka, jaką lubię najbardziej – widać na pierwszy rzut oka, że zaaranżowana z myślą o najmłodszych, ale gustowna i nie infantylna. Dla opiekunów kanapy (mógłby jeszcze być barek z kawą, noo, chociaż automat). Dzieciaki szaleją i są w swoim żywiole, rodzice mają wolne (chyba, że jak ja również szaleją, tyle że z aparatem). Na wypadek nagłego przypływu weny, przygotowane są pomoce plastyczne – nic, tylko siadać i tworzyć! W klimatycznym foyer można też poczytać i kupić książeczki dla dzieci.
Tym razem wybraliśmy się na przedstawienie przygotowane dla dzieci w wieku 4-8 lat (jednak traktowałabym ten zakres czysto orientacyjnie, sądzę, że sztuka będzie się podobała trzylatkowi, a i starsze dzieci nie będą się nudzić). Fabuła jest prosta – Król Rur (super kreacja Mateusza Mikołajczyka!) ma władzę, sympatyczny Szczurek ma wielkie serce. Czy zdoła przeciwstawić się Królowi? Czy ocali przyjaciela? Jest to punkt wyjścia do zastanowienia się – co jest ważniejsze w życiu: reguły, schematy i klasyfikacje czy wrażliwość na bliźniego, radość życia i lojalność? To pytania, na które każdy musi sobie w życiu odpowiedzieć sam. Natomiast wydaje mi się, że przedstawienie “Król Rur” może być świetnym punktem wyjścia do rodzinnych rozmów na te tematy z dziećmi.
Jak piszą sami twórcy – ‘Make love, not war’ w bajce dla najmłodszych, do przyjemnego pooglądania także przez tych starszych (ja bawiłam się znakomicie). Po półgodzinnym przedstawieniu, organizatorzy przewidzieli dodatowy kwadrans na zabawę dla dzieci. Wielka to radość wtargnąć na scenę i pobawić się rekwizytami – z rur można stworzy przecież super prysznic, znak drogowy, więzienie albo kij do golfa. Ogranicza nas tylko fantazja!
I tylko cieszyć się należy, że przybywa nam takich miejsc, w których można spędzić wartościowy czas z dziećmi.
A na koniec miła niespodzianka: zgadnijcie, kto udzielił pierwszego w swoim czteroletnim życiu wywiadu? Tak, tak – Leon Wu :P I to od razu dla Polskiego Radia!
Ps. Chciałabym najserdeczniej podziękować pani Wandzie Gradek, która nie wiedząc o tym, że chcemy przybyć z niecnym zamiarem napisania recenzji, bardzo nam pomogła. Tego dnia odbywał się maraton warszawski, który sparaliżował ruch m.in. na Pradze, gdzie utknęliśmy bez szans na jakikolwiek ruch. Kiedy zadzwoniłam, od razu zaproponowała przełożenie biletów na późniejszą godzinę. Radość w aucie była wielka. I głośna! :)
Tych, którzy jeszcze nie dołączyli, serdecznie zapraszam do grupy Dziecięca Mapa Warszawy, która powstała, abyśmy mogli dzielić się informacjami i opiniami o atrakcjach dla dzieci w Warszawie i okolicach ?
Ps. Więcej atrakcji i pomysłów na wyjścia z dzieckiem w Warszawie, znajdziesz na blogu w kategorii: DZIECIĘCA MAPA WARSZAWY – to wciąż powiększana baza miejsc stworzonych z myślą o dzieciach w stolicy.
Tak i właśnie sa uroki mieszkania w wielkim mieście…. mieszkam w takiej trochę dziurze zabitej dechami i atrakcji dla 2latka nie ma tu żadnych. Nawet plac zabaw jest stworzony dla dzieci większych. Żeby mój mały Blazejoszczak mógł się wybiegac chociażby muszę pakować go do auta, bądź na rower i cisniemy 15 km na plac zabaw dla mniejszych dzieci. A gdzie tam teatr dla małych….. super macie zazdroszczę
Jak zwykle w życiu – każdy kij ma dwa końce… My za to tęsknimy za polem i lasem. I tym, jak pięknie pachnie ziemia po deszczu. Uciekamy czasem z miasta, ale to nie to. Oj, nie to.