Styczniowy list do M.

list do

Córko moja, Najmilejsza…

uwielbiam, kocham pisać do Ciebie. Co miesiąc czekam na ten list. Słowa same układają mi się w głowie już wiele dni zanim usiądę przed komputerem. Tyle dobrego chciałabym Ci powiedzieć, opowiedzieć, przypomnieć i wspomnieć. A czasem wiesz co się dzieję? Siadam nad czystą kartką i w głowie mam pustkę. Mimo że tyle mam do powiedzenia. Bez sensu.

Wiem, że to natłok tych dobrych rzeczy, zaobserwowanych momentów, każdy pcha się do zapisania i nie wiadomo co najpierw.

Czy napisać Ci o tym, że czasem, gdy zaśniesz, zmęczona całodziennym odkrywaniem świata, tulę się do Ciebie. Głaszczę Twoje piękne, coraz dłuższe, złote loki. I czuję szczęście, takie najprawdziwsze i najpełniejsze w życiu. Wiem wtedy, że jestem w dobrym miejscu i czasie. Najlepszym.

Może powinnam Ci opowiedzieć, że raz na jakiś czas, późnym wieczorem, idę do Twojego pokoju, ułożyć w szafie czyste ubranka. I klęknę sobie przed szafą, wyciągam te malutkie sukienki, tyciunie sweterki i uśmiecham się. Mam córkę! Córeczkę! Malutkę moją. Zdarza się, że i łza kapnie wzruszona za dobro, jakie mi się w życiu przytrafiło…

A może o tym, że gdy śpisz w wózku na tarasie, otulona kocami, to często jestem rozdarta, bo cieszę się, że nabierasz siły i odpoczywasz. Ale z drugiej strony – po prostu nie mogę doczekać się jak wstaniesz. Czekam wtedy jak dziecko na deser :)

Albo o tym, jak ostatnio Cię usypiałam. Leżałaś na mnie i piłaś mleko. Długo to trwało, naprawdę długo. Jednak w tej kwestii cierpliwości  nauczył mnie Leon (nie tyle karmienia, bo On butelkowy był, ale długiego usypiania właśnie). I kiedy już skończyłaś, wdrapałaś się trochę do góry, wzięłaś moją twarz w swoje rączki cudowne i… dałaś mi buziaka. Prosto w usta. I później jeszcze raz. I jeszcze. Po czym położyłaś się wtulona i momentalnie zasnęłaś. A ja długo nie mogłam się ruszyć, szczęśliwa jakbym na loterii wygrała los.

Tych chwil, mgnień szczęśliwości totalnej jest tyle, że nie zliczę, nie spamiętam, ani nie spiszę wszystkich. A z drugiej strony, zastanawiam się czy to na pewno źle? A może ja nic nie muszę Ci mówić, bo Ty to wszystko wiesz? Wypijasz to z moim mlekiem, wywąchujesz z moim zapachem, słuchasz przez sen, kiedy szepczę Ci na ucho…

Nie wiem, jak jest. Dużo niewiedzy we mnie, im jestem starsza tym więcej. Ale na pewno, całkiem serio i bardzo poważnie…  jestem w Tobie zakochana, moja ośmiozębna Córko.

Jeśli za coś jestem w życiu wdzięczna, to za to, że mamy dla siebie czas. Za wszystkie nieśpieszne wyjścia z domu, za przywilej obserwowania zachwytu w Twoich oczach, kiedy patrzysz na wirujące płatki śniegu. Za długie minuty spędzone przy kranie, bo cieknąca z niego woda budzi Twój niezmienny zachwyt. Za powolne poranki w pidżamach i uważne studiowanie książeczek o kotach. Za wszystkie przytulenia, bez ograniczeń czasowych. Za bajki, które mogą snuć się bez końca, za wygłupy, za łaskotki i buziaki. Wielu rzeczy w życiu nie mam, wielu mi brakuje, wiele mi nie wyszło. Ale mam tyle, że nawet nie wypada wspominać o tych brakach.

Kocham Cię. Do szaleństwa, do szaleństwa,

Mama

 

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments