Jeszcze w ciąży wyobrażałam sobie spacery z niemowlęciem. Spokojnym, leżącym w pięknej gondoli. Patrzyłam na śliczne matki pchające w modnych wózkach roześmiane dzieci. Cieszyła mnie myśl, że niedługo stanie się to i moim udziałem.
Tymczasem po cesarce…
Kiedy pierwszy raz wyrwałam się na spacer po cesarskim cięciu, które zniosłam nawet nieźle i kiedy wydawało mi się, że doszłam już do formy, nie było dobrze. Powiedzieć, że spacer nie był przyjemnością to jak nie powiedzieć nic. Był udręką i maratonem siły woli.
Kiedy zaczęliśmy z Leonem naszą wózkową przygodę, powoli kończyła się zima. Leniwie nadciągała wiosna, można powiedzieć, że był to czas najbardziej łaskawy dla „wózkowych mam”. Tymczasem pierwsze wyjście wspominam jak prawdziwą mordęgę. Pchałam wózek, niosłam drące się w wniebogłosy niemowlę i 60 warstw wszystkiego – głównie ubrań, które zdjęłam z siebie i dziecka. Bolał mnie brzuch, pot płynął po plecach. Kiedy wróciłam do domu, był oczywiście czas karmienia, przewijania i lulania. Podczas gdy jedyne, na co miałam siłę (i ochotę!), to… zemdleć ze zmęczenia.
Pamiętam jak przybita siedziałam na kanapie i czułam ogromne rozczarowanie. Że też nikt mi nie powiedział JAK TO JEST NAPRAWDĘ, że to wcale nie będzie tak słodko?!
To wszystko jednak z czasem się zmieniło. Przyszła wiosna, nastał większy spokój, wróciła forma. A ja… ja powoli polubiłam się z pchaniem wózka.
Dziś, z perspektywy lat, wspominam te chwile tylko z czułością. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie miałam tyle czasu dla siebie. Chwil na obserwowanie przyrody, rozmowy przez telefon, słuchanie audiobooków.
Spacery z Leonem stały się moją formą medytacji. Spotkań z samą sobą. To były chwile na snucie planów, przemyśliwanie. Pozwalały złapać dystans i przewietrzyć nie tylko ciało, ale także głowę.
Dziś, gdy powoli sprzedaję wózki moich dzieci i czuję, że być może to Trzecie, wymarzone, nigdy się nie zjawi… czuję dojmujący smutek. Mam poczucie, że skończyła się pewna epoka i wiem, że będzie mi tych chwil bardzo brakowało.
Chociaż na początku przecież był to tylko smutny obowiązek, udręka i łzy bezsilności.
Też tak myślałam a moje pierwsze dziecko jak tylko widziało wózek to darlo się tak że spacerowałam 15 minut najbardziej wyludnionymi ulicami z syrena. Potem gdy trochę przywykł jego cierpliwość kończyła się po 2 godzinach i była masakra o wejściu do sklepu nie było mowy o tym żeby wózek stal a ja posiedziala na ławce też. Zawsze zazdrościłam tym mamusia które chodzą godzinami po parkach siadają na ławce czytają książkę s ich dzieci śpią albo grzecznie machają nóżkami i raczkami podziwiając świat.
Kiedy Leon był mały i umawialiśmy się na spacer z Dobrą Duszą, mieszkającą kilka ulic dalej, Ona śmiała się, że nie muszę dawać znać, jak wychodzimy z domu… Doskonale słyszała Leona :P. Od pewnego wieku miał uczulenie na gondolę, później kiedy przesiadł się do spacerówki było trochę lepiej :P
Zgodzę się ze wszystkim poza jednym… Dlaczego zakładasz, że być może to Trzecie nigdy się nie zjawi? Życie potrafi zaskoczyć ;) Powodzenia :)
Brak współpracy ze zgody T. w tym temacie… Ale liczę trochę na to, że przyszłość pełna jest niespodzianek :P
Mój najstarszy syn był tak cudownym dzieckiem w wózku że trudno to sobie wyobrazić. Godziny spędzaliśmy spacerując. Później była córka która też uwielbiała spacery. Kolejny syn w zasadzie spał tylko gdy wychodziłam z nim na spacer więc również spacery trwały bardzo długo. Dziwiłam się jak widziałam płaczące w wózku dziecko do czasu aż urodziłam moją najmłodszą księżniczkę. Pierwsze spacery to w zasadzie był głównie płacz, urodziła się w grudniu więc nie było lekko. Również byłam po cesarce więc pchanie wózka po śniegu nie należało do przyjemności. Teraz ma pół roku i jest niby lepiej, jak tylko widzę że jest zmęczona… Czytaj więcej »
Mój syn 6 -miesięczny też ciężko i opornie chcę siedzieć w spaceròwce masakra jakaś posiedzi chwilę i zaraz płaczę i krzyk i mąż bierze na rączki a do sklepu to mogę pomarzyć że pójdę z synkiem jeszcze nie wyjdę to już jest krzyk kiedy to się zmieni i czy kiedy kolwiek się zmieni chodź odrobinkę juz zmieniłam wrózek na nowy lepszy droższy i nic to nie daję już sam nie wiem co mam robić doradzić mi mamusie drogie;)
Skomentuję to jednym słowem wyrośnie
Myślę że szybko to nastąpi ?
Moje Zwierzątko wytrzymuje przy dobrych wiatrach (przewinięta, nakarmiona, zadowolona, wyspana) w godoli 15 minut. Teraz ma 5 miesięcy i już przestałam się oszukiwać, że to się zmieni. Nie znam czytania w parku czy słuchania audiobooków podczas wielogodzinnych spacerów; znam pchanie wózka jedną ręką i trzymanie Zwierzątka drugą. Od ponad 3 miesięcy nosimy się w chuście.
Kilka słów odnośnie ” trzecie już może się nie zjawi….” Ja w wieku dwudziestu kilku lat z niecierpliwością czekalam aż moje dwie córki staną się choć trochę samodzielne….. teraz doczekałam szkoły średniej…. ale w międzyczasie ku naszemu zdziwieniu, a zwłaszcza mojemu, dołączyła do naszej rodziny trzecia córeczka którą całkowicie odmieniła moje spojrzenie na macierzyństwo. Dzieki niej tydzień temu zostałam mamą po raz piąty?. Teraz wiem że były to najlepsze decyzje podjęte przezemnie. Mam wrażenie że teraz człowiek dojrzewa do pwenej roli jeszcze bardziej i delektuje się każdą chwilą, a wręcz ma ochotę zatrzymać czas. Choć też wydawało się, że nic… Czytaj więcej »