Hej Szefy i Szefowe!
Meldujemy, że nie wiadomo kiedy minęła nam połowa miesiąca. Też tak macie, że czas gna jak szalony? U nas sprawy są jeszcze bardziej skomplikowane, bo na występy gościnne mamy tylko listopad (później wszystko zaczyna się kręcić bardziej wokół prezentów i Czerwonego Grubasa, czy jak Wy tam go nazywacie). Z okazji połowy miesiąca postanowiliśmy napisać krótki raport z naszych dotychczasowych dokonań, a także wspomnieć kilka słów o planach, jakie mamy na nadchodzące dni.
Miesiąc rozpoczęliśmy w wielkim stylu – od ucieczki z pokoju Leona. Zabraliśmy ze sobą cały dobytek i choduuuu, na pasach udało nam się dowlec go aż do przedpokoju, co poczytujemy sobie za sukces, biorąc pod uwagę, że to jakieś 5 metrów drogi!
Następnie zabraliśmy się za zabawę, wreszcie po roku udało nam się opuścić pudło, nie dziwcie się więc, że trochę nas poniosło. Z książkami była dobra faza, bo tak się zmęczyliśmy zrzucaniem ich z półek, że odpoczywaliśmy do rana, czytając je po kolei. Musimy przyznać, że znaleźliśmy kilka całkiem ciekawych historii. Rysowanie było całkiem spoko, chociaż żeńskiej części ekipy bardziej podobała się noc, kiedy zakradliśmy się do Kajowej toaletki… Były jakieś wygłupy z szorowaniem kotu zębów (nie chciał, ciekawe czemu?!).
Później zeszliśmy na dół. Zjedliśmy płatki, napiliśmy się herbaty, musimy się przyznać, że zaliczyliśmy też wtopę – łowienie ryb nie było najlepszym pomysłem, dopiero nad ranem Stefan zorientował się, że łowimy w misce, ale co było robić – udawaliśmy głupa i zostaliśmy z tymi wędkami do rana. Coś tam próbowaliśmy naprawić, pobiegaliśmy po winylu (tu było sporo wrzasku, nie wiemy zupełnie o co im chodziło). To były bardzo miłe, relaksujące dwa tygodnie. Ostatnio zorganizowaliśmy sobie wyprawę do pokoju Mili, gdzie wspinaliśmy się po takich fajnych świecących księżycach, naprawdę polecamy!
W tym miejscu wspomnimy tylko o swoich planach, nie możemy zdradzić zbyt wiele, żebyście każdego ranka przeżywali dreszczyk emocji po wejściu na insta. Ale planujemy wyprawę po jakiejś bardziej konkretne jedzenie, chyba do lodówki. Heniek chce piec pierniki, Kryśka uparła się lepić bałwana. Chcemy też wybrać się do Aquaparku, a Józek wspominał coś o muralu, próbujemy negocjować, żeby wyluzował, bo za pomazanie ścian możemy stąd wylecieć. Się zobaczy.
Jeszcze dwie sprawy na szybciora, bo musimy się przekimać w dzień, żebyśmy mieli siłę na nocne harce, wiecie. Wczoraj napisała o nas Julia, za co bardzo jej dziękujemy, bo czujemy się światowi i w ogóle niezmiernie nam miło, że podobno usłyszał o nas nawet ktoś spoza naszej ulicy :D
A druga rzecz – to taki apel do Was, rodziców. Wiemy z pewnych źródeł, że niektórzy z Was też wkręcili siebie i swoje dzieciaki w duplovember/dinovember (wpis o całej akcji znajdziecie TU). Chcemy zagadać do tych z Was, którzy nie zaczęli. Nie czekajcie do przyszłego roku, do kiedyś. To nie musi być cały miesiąc. Nie musi być codziennie. Spróbujcie, chociaż raz. Dacie swoim dzieciakom dużo śmiechu, serio serio.
To buziaczki w pysiaczki i do zobaczenia, nasi Mili :P
Super ? z wielką przyjemnością oglądam wasze duplo-zdjecia ? u nas duplaki też kilka razy splatały figla, raz nawet próbowały się inhalowac, bo ktoś złapał katar ?
U nas jest Furbyvember ;) W tym roku Furby się rozszalały, bo – póki co – ominęły tylko dwa listopadowe dni. W pozostałe dały nam nieźle popalić. Dziś latały balonem nad salonem :)
Wooow, brzmi czadowo! Duplaki jeszcze się nie odrywały od ziemi, ale… może czas to zmienić?! :P