Kiedy zaszłaś w ciążę, być może przeczytałaś kilka książek o rozwoju i wychowaniu dzieci. Spędziłaś trochę czasu na rozmowach z koleżankami czy własną mamą. Wydawało Ci się wtedy, że o dzieciach wiesz jeśli nie wszystko, to przynajmniej wiele. Na spotkanie z własnym potomkiem wyruszałaś względnie przygotowana. Tymczasem po porodzie okazało się, że Twój ukochany synek albo córka nijak nie przypominają swoim zachowaniem dzieci z poradników.
Na czym polegała różnica? To raczej długa lista różnic – dziecko jest niemalże „nieodkładalne”, śpi rzadko i niewiele, poszukuje bliskości. Łóżeczko i wózek dosłownie „parzą”, w grę wchodzi tylko noszenie na rękach. Długie, wielogodzinne noszenie, o czym przy każdym niemal ruchu przypomina Ci Twój kręgosłup. Ssie pierś często i łapczywie, nie toleruje rozłąki z rodzicami. Po prosto masz odczucie, że dziecko stawia poprzeczkę wyżej niż jesteś w stanie doskoczyć. Starasz się, ale rodzicielstwo stało się niekończącym źródłem frustracji. Nie tak sobie to wyobrażałaś, nie tak wygląda to w domach koleżanek, nie tak pokazują to w serialach.
Dziecko wymagające, czyli jakie?
Kiedy szukasz pocieszenia, zwierzając się znajomym czy lekarzowi pediatrze podczas wizyty kontrolnej, możesz usłyszeć, że dziecko Tobą manipuluje, próbuje Cię kontrolować, dominować, jest „rozpuszczone”, rozkapryszone i roszczeniowe. Czujesz się jak w potrzasku, bo nie dość, że nikt nie rozwiązał problemów, to jeszcze dołożył poczucie winy.
Skoro czytasz ten tekst, być może już to wiesz. Jeśli nie, to prawdopodobnie doznasz za chwilę poczucia ulgi, które zapamiętasz na długo. Są dzieci, które po prostu potrzebują WSZYSTKIEGO WIĘCEJ. Czasem dużo więcej: bliskości, uwagi, dotyku, zrozumienia, wrażliwości czy bardziej pomysłowego wychowania. Takie dzieci nazywane są przez psychologów wymagającymi (lub z ang. High Need Babies).
Już samo przedefiniowanie dziecka – nazwanie go wymagającym, a nie manipulującym czy kapryśnym, daje często rodzicom ulgę.
Wychowanie dziecko wymagającego to przełomowe doświadczenie dla całej rodziny. To nie jest i nie będzie łatwe, być może okaże się to jednym z najtrudniejszych doświadczeń w Twoim życiu. Jednak wyzwania motywują nas do rozwoju i sprawiają, że nasze życie staje się bogatsze, prawda?
Potraktuj swoje dziecko jak wyzwanie. Koniec końców naszym zadaniem jako rodzica nie jest przemiana dziecka w idealny okaz zachowania przeciętnego dziecka z poradników. Celem każdej rodzicielskiej podróży jest pomóc potomstwu wzrastać i rozwijać swój potencjał, aby stać się najlepszą możliwą wersją siebie.
Dziecko wymagające, czyli…
INTENSYWNE. Wymagające dzieci wkładają więcej energii we wszystko, co robią. Jeśli płaczą to tak, że sąsiedzi zatykają uszy, jeśli ssą to łapczywie, jeśli protestują to robią to donośnie. Na wszystko reagują mocniej, bardziej gwałtownie i… głośniej.
NADAKTYWNE. Są bardzo często w ruchu i trudno im „usiedzieć spokojnie”. Jako niemowlęta nie przepadają za nakrywaniem, otulaczami i spowijaniem. Nie przestają się ruszać nawet podczas karmienia, co sprawia, że podawanie piersi bywa wyzwaniem akrobatycznym dla mamy.
WYCZERPUJĄCE. Wymagające dzieci odbierają rodzicom całą energię – a potem żądają więcej. Chwile odpoczynku przychodzą rzadko (jeśli w ogóle), dlatego bardzo ważne jest wsparcie innych osób i umiejętność zadbania o własne potrzeby. Lepsze okresy będą przeplatały się z tymi bardziej wyczerpującymi, jednak Twój „hajnid” zadba o to, abyś nie miała żadnych dni wolnych.
DOMAGAJĄCE SIĘ. High need baby jest zdeterminowane, aby dostać to, czego tak bardzo potrzebuje – dla niemowlęcia będzie to karmienie i przytulanie. Jeśli jego potrzeby nie zostaną spełnione, będzie domagać się tego z pełną intensywnością. Dla wielu rodziców może to stanowić wyzwanie, ponieważ często wierzą, że rodzicielstwo to rodzaj sprawowania kontroli, a zachowanie dziecka postrzegają jako sposób przejęcia dowodzenia.
W rzeczywistości dzieci wymagające obdarzone są również silną osobowością, nazywaną czasem uporem lub determinacją. Spróbuj na gwałtowne domaganie się czegoś spojrzeć nie jak na próbę manipulacji, lecz… komunikacji. Dla tak małego dziecka płacz i krzyk to jedyny sposób komunikowania swoich potrzeb. Jeśli potrzeby są większe niż u innych dzieci, bardzo dobrze, że dziecko ma odpowiednie, silniejsze, „instrumenty”, aby je komunikować. W przeciwnym razie rodzice nie wiedzieliby o tych większych potrzebach i nie byli w stanie próbować ich zaspokoić, prawda?
NIEZASPOKOJONE. Dla dziecka tak bardzo potrzebującego bliskości rodzica, karmienie nie służy tylko zaspokojeniu głodu. Często jest to sposób na uspokojenie się, wyciszenie, pobycie blisko mamy. Jeśli jesteś mamą wymagającego dziecka odłóż na półkę, najlepiej wysoką, poradniki, w których przeczytasz o karmieniu co 3 albo 4 godziny. I spokojnie, nie da się przekarmić dziecka piersią.
NIEPRZEWIDYWALNE. Nie ma stałego sposobu na uspokojenie wymagającego niemowlęcia, ponieważ jego układ nerwowy jest mało uporządkowany. Coś, co działało wczoraj, dziś może okazać się zupełnie bezużyteczne. Dodatkowo nieprzewidywalne nastroje są skrajne – jeśli dziecko się cieszy, wraz z nim promienieje niemalże całe pomieszczenie. Kiedy się złości – ich gniew dotyka wszystkich wokół.
Cechy dzieci wymagających można wymieniać jeszcze długo. NADWRAŻLIWE. NIEODKŁADALNE. POTRZEBUJĄCE BLISKOSĆI. BARDZIEJ. Nie znaczy to, że każde High Need Baby przejawiać będzie wszystkie z nich. To po prostu punkty wspólne, które z własnych doświadczeń i wieloletniej pracy zawodowej zebrali William i Martha Searsowie.
Tekst powstał na podstawie ich książki „Twoje wymagające dziecko” wydanej przez Wydawnictwo Mamania w 2019 roku. Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak żyć (i przeżyć!) z High Need Baby u boku, serdecznie polecam Ci tę pozycję.
O tym, że moja córka może być hnb po raz pierwszy usłyszałam, gdy miała ok. 4 miesiące, ale uwierzyłam dopiero, gdy miała ok. 9 miesięcy. Przez ten czas uważałam się za najgorszą matkę świata. Kiedy w końcu zaakceptowałam sytuację, wszystko stało się łatwiejsze do zniesienia:-) Teraz Mała ma ponad dwa lata i z perspektywy czasu uważam, że bycie rodzicem “hajnidki” było najlepszym, co mogło mnie spotkać:-) Dzięki niej nauczyłam się uważności, asertywności, stawiania granic, wyrażania swoich potrzeb, cierpliwości, a moja kreatywność i umiejętność znajdowania rozwiązań ad hoc poszybowały mocno w górę:-) Ba, nawet pamięć mi się poprawiła, bo z jednej… Czytaj więcej »
Pięknie napisałaś – przeczytałam Twój komentarz trzy razy i uśmiecham się od ucha do ucha. Fajnie, że potrafisz na to spojrzeć z pozytywnej strony. Myślę, że dodasz otuchy wielu rodzicom na początku drogi… Serdeczności!
Trafiłam dwa takie egzemplarze. I masz rację, dzieci z takim charakterem bardzo dają w kość. I tak, słyszałam, że przyzwyczaiłam, że dałam sobie na głowię wejść, że mam to na własne życzenie. Ale mimo to nie dałam się zmanipulować. Gdy tylko trzeba było, nosiłam (bardzo długo), przytulałam, niemal podporządkowałam swoje czynności życiowe. Było ciężko, frustrująco, wręcz niszcząco. Ale przeszliśmy ten ciężki okres i pokonaliśmy go na tarczy. Czy było warto? Oj bardzo. Nie łamałam moich dzieci, metodą “niech się wypłacze” (próbowałam raz przez godzinę i zrozumiałam, że tylko robię krzywdę jemu i sobie też). Starałam się być im przyjacielem i… Czytaj więcej »
Oj, tak – zawsze mówię, że intuicja to najlepsze narzędzie rodzicielskie. W głębi duszy zwykle wiemy, co i jak należy zrobić. Sęk w tym, aby zaufać tym podszeptom :)