Październik rozpoczął się pięknie – 1ego świętowaliśmy z T. 11 lat wspólnego bycia razem. Na dodatek w cudownym miejscu, w Cisowym Zakątku. Przywieźliśmy stamtąd dużo dobrych wspomnień i trochę zdjęć, które na Instagramie spodobały się najbardziej w tym miesiącu. Oraz ogromną ochotę na powrót. Chciałabym jakoś wiosną znów odwiedzić Sasino i powąchać jak pachnie wiosenne, morskie powietrze. Bo że niezwykle, to jestem przekonana.
Pod względem pogody nie był to łaskawy czas. Bardzo dużo padało, co uwięziło nas w zasadzie w domu. Na ogół hołduję zasadzie, że nie ma złej pogody, tylko nieodpowiedni strój. Niestety to niezbyt działa w odniesieniu do roczniaka – Mila w wózku pojedzie chwilę, później chciałaby na ręce, a co jakiś czas na ziemię. Jeśli jest mokro, to po pierwszym BAAAAM, trzeba wracać do domu i zmieniać ciuchy. I tak w kółko. Żeby przetrwać długi spacer z rocznym dzieckiem w ciągłym deszczu, powinnam je chyba ubrać w worek foliowy :P Dlatego wypatrywaliśmy słońca i celowaliśmy w tej najmniej mokre dni, żeby się wyrwać z domu.
Odwiedziliśmy Farmę Dyń, przywożąc stamtąd dwa dorodne okazy, sporo zdjęć i lekki katar (jak pisałam – pogoda nie była łaskawa). Relacja stamtąd to wpis, który najchętniej czytaliście w ubiegłym miesiącu na blogu, zdjęcia na Insta też okazały się jednymi z Waszych ulubionych.
W październiku zostałam zaproszona do Polskiego Radia Dzieciom, żeby poopowiadać o kreatywnych sposobach spędzania jesiennych dni z dziećmi. Lekka trema była, nie powiem, ale wspominam bardzo dobrze.
Mój październik to jednak przede wszystkim Dzieci :), co widać na zdjęciach. Dużo bliskości, miłości i czasu dla siebie. W mojej głowie od sierpnia jest blog, bardzo tym żyję i chcę stworzyć tu miejsce takie, jakim je sobie wymarzyłam. Wymaga to ogromnej ilości czasu, poświęcam go z radością, ale dosłownie każdą pozostałą chwilkę oddaję Dzieciakom.
Dopisywało nam zdrowie i humory. Spędzaliśmy czas we troje budując z Lego (postanowiłam uporządkować tysiąc pomieszanych zestawów, idzie mi średnio, ale walczę, co dzień budując nowe maszyny :P). Upiekliśmy z Leonem placek śliwkowy, przeczytaliśmy dużo książeczek (ostatnio na tapecie jest mój ukochany Mikołajek), a ostatniego dnia miesiąca rzeźbiliśmy w dyniach i zbieraliśmy wśród sąsiadów łakocie. Spotkaliśmy się też w realu jedną z Instacioć, co sprawiło, że polubiłam Instagram jeszcze bardziej – właśnie za możliwość poznania super ludzi.
Wspaniałe podsumowanie :)
Bardzo dużo się działo w październiku :) Oh, u nas również :)
Pozdrawiam
może nie działo się dużo, ale byliśmy bardzo blisko siebie, i to jest cudne! pozdrawiam słonecznie :)