Jest takie zabawne zdanie, które od czasu do czasu zdarza mi się słyszeć. Zwykle osoba, która je wypowiada lub pisze, wiąże to z ograniczeniami lub zasadami. Bo coś tam wypada, coś nie wypada, “jako matka, powinnaś…” albo “nie możesz jako matka…”. Znacie to? Znacie, wiem, że znacie. To maleńkie piekiełko, które sfrustrowane życiem ludziki próbują zorganizować innym kobietom. I dziś, przy okazji rozmyślań związanych z niedawnym Dniem Matki, chciałabym spróbować trochę się z tym rozprawić. Podrzucić do długiej listy kilka swoich zdań, które rozpoczynam od: JA JAKO MATKA.
Ja jako matka nie zawsze świecę przykładem. Czasem do południa zalegam w pidżamie i nie ogarniam, chociaż bardzo bym chciała. Oczywiście, że podaję dzieciom parówki, bo je uwielbiają. Bywa, że ogromną bułę z budyniem. I oficjalnie potwierdzam krążące plotki, jakoby moje dzieci spróbowały karmy dla psa. I trawy. Miałam sporo szczęścia, bo mimo tych kulinarnych eksperymentów, dalej zdarza im się zjeść coś bardziej, ekhem, tradycyjnego, co np. ugotuję na obiad.
Ja jako matka mówię czasem “kurwa”. Wiele osób spodziewało się, że wraz z powiciem maleństwa z mojego słownika poznikają ciężko wyuczone w okresie młodości łacińskie zwroty. Mam na myśli tę łacinę podwórkową, rzecz jasna. Otóż nie, Moi Mili, dalej zdarza mi się przekląć szpetnie, o zgrozo, również przy dzieciach.
Ja jako matka dalej lubię T. Love i Kazika i innych wykonawców, których teksty nie zawsze traktują o kwiatkach i pszczółkach. Skoro lubię tę muzykę, słucham jej, również w obecności swego potomstwa. I tak, Leonowi zdarza się nucić coś, co wprawia w osłupienie panią w spożywczaku. Jednak, jakby to powiedzieć łagodnie… yyy… Mam to w trąbce. Czy gdzieś tam.
Ja jako matka noszę podarte spodnie i statystycznie trochę za dużo kolczyków.
Ja jako matka lubię białe wino. Cydr. I piwo z sokiem. A czasem też mohito lub nalewkę orzechową. I tak, przez krótką poporodową chwilę rozważałam opcję wstrzymania konsumpcji aż do osiemnastych urodzin dziecięcia. Jednak po dwóch, może trzech minutach, odzyskałam połączenie ze zdrowym rozsądkiem. Szanuję wszystkich, którzy pilnują, aby zawsze jedna osoba była trzeźwa i totalnej gotowości ruszyć z dzieckiem do dajmy na to szpitala i nawet nie powąchała alkoholu. To pewnie fajna postawa i ciekawy pomysł, jednak mój jest inny.
Ja jako matka ciężko studiuję rodzicielstwo na uniwersytecie życia. Najbardziej opornie idzie mi nauka wdupiemania, ale wiecie co? Z czasem radzę sobie z tym coraz lepiej… Gdybym swoje wnioski miała streścić w jednym zdaniu, byłoby to: ja jako matka, to dalej jednak JA. Do bólu nieidealna, ale jednak autentyczna w swoich wyborach. Pełna pokory wobec własnej niewiedzy, ale też wyrozumiałości dla popełnianych błędów. I dystansu wobec tych, którzy usilnie próbują mnie wcisnąć wobec jakieś kolejne: TY JAKO MATKA.
Właśnie tego, dystansu jak stąd na Antypody, z okazji naszego święta, życzę Wam i sobie.
Bardzo dobrze napisane. Wszak tylko ludźmi jesteśmy.
Dziękuję! Pięknego dnia :*
Każda mama popełnia błędy, ale one są przecież dla nas skarbnicą wiedzy na przyszłość :)
Cenne uwagi. Macierzyństwo zmienia człowieka niesamowicie ale nie sprawia przecież, że tymi ludźmi przestajemy być w ogóle. Ja na ten przykład wiele bym oddała własnie za kieliszek białego wina, pora już nie robi mi różnicy. Ale żeby przekląć wystarczy słaba herbatka ;) Pozdrowienia!