Jak nie być świętą krową? Poradnik dla matek – cz.1: KUPA, czyli jak przewijać dziecko

jak przewijać dziecko

Zadzwonił do mnie znajomy, wzburzony i rozgorączkowany. Ledwo zdążyliśmy się przywitać, jak zaczął swoją opowieść. A trzeba przyznać, że zrobił to w wielkim stylu: “Mam dla Ciebie temat na wpis. Chyba spotkałem świętą krowę”. To było mocne, dalej było tylko ciekawiej.

Opowiedział mi taką historię:

“Wybrałem się z córką do kawiarni. Sympatyczne wyjście we dwoje, dla mnie dobra kawa i chwila oddechu, dla niej zabawa w towarzystwie poznanego właśnie kolegi, lat 2. Znajomość rozwijała się pięknie, niestety została nieoczekiwanie przerwana przez… kupę w pieluszce. Albo inaczej: życzyłbym sobie, aby została przerwana. Chłopczykowi najwyraźniej nie przeszkadzał dodatkowy balast (co jestem jeszcze w stanie jako ojciec zrozumieć). Jednak jego mama również zdawała się nie… ekhem… wyczuwać problemu. Pomieszczenie wypełniło się dość szybko specyficznym zapaszkiem, mama jednak zawzięcie stukała w klawisze komputera.

Szczęśliwie ktoś zwrócił jej delikatnie uwagę, że chyba przydałoby się przewinąć synka. Odetchnąłem z ulgą, choć najgorsze miało dopiero nadejść. Otóż kobieta wprawdzie oderwała się od komputera, jednak nie odeszła zbyt daleko. Po prostu zaczęła przewijać syna na środku kawiarni. Oniemiałem. Przełączyłem jednak moją wrodzoną wyrozumiałość na tryb turbo. Myślę sobie – może ma drogi komputer, może z jakiegoś innego, sobie tylko znanego powodu nie mogła wyjść do toalety. Ok, ok. Jednak kiedy wrzuciła do stojącego na sali kosza NIEZAPIĘTEGO pampersa, coś się we mnie zagotowało. Zanim jednak zdążyłem do niej podejść i zwrócić uwagę – jej już nie było.

Jedyne, co mi pozostało, to prośba do kelnera o uprzątnięcie śmietnika, z którego po prostu śmierdziało. Zmieszany chłopak przyznał, że niestety takie zachowanie mamusiek jest ich zmorą, z którą nie potrafią sobie poradzić. Później podjąłem temat jeszcze z różnymi osobami pracującymi w gastronomii, niestety wszyscy potwierdzili moje smutne obserwacje. Nie jest dobrze z kulturą mam, nie jest dobrze”.

Wiecie co? Sprawa jest prosta: jeśli nie chcecie, aby mamy były postrzegane źle… nie zachowujcie się źle. Tylko i aż tyle. Są pewne normy społeczne, od których nie zwalnia nas urodzenie dziecka. Wręcz przeciwnie – powinno podnieść standardy naszego zachowania, w końcu od pierwszych miesięcy jesteśmy wzorem do naśladowania dla naszych dzieci. One nie będą się zachowywały tak, jak im mówimy. Będą postępować tak, jak  my. Przynajmniej przez pierwsze kilkanaście lat. Dlatego warto zastanowić się, co i jak robimy. I czy na pewno nie da się tego zrobić lepiej.

Jak przewinąć dziecko w przestrzeni publicznej – poradnik

To może być (i mam wielką nadzieję, że dla większości JEST) oczywiste. Jednak chcę w spokojny i jasny sposób napisać o podstawach, bo być może nie wszyscy je znają. Jeśli nie znajdziesz tu niczego odkrywczego – brawo TY. Jeśli chociaż trochę zainspiruję Cię do zmiany – brawo… MY!

Czyli jak przewijać, aby nie być świętą krową?

Dyskretnie. Skorzystaj z przewijaka, które spotkać można w wielu miejscach, nie tylko tych dziecięcych. Jeżeli akurat nie ma żadnego w pobliżu, starsze dziecko można przewinąć na stojąco – serio, da się, testowane wielokrotnie! Jeśli dziecko jest małe – po prostu poproś kogoś z obsługi o wskazanie miejsca, gdzie możesz spokojnie zmienić pieluszkę. Nie spotkałam się z odmową, zazwyczaj jestem wpuszczana na zaplecze, do strefy biurowej, albo personel stara mi się pomóc w jakiś inny sposób. Zadbaj o komfort swojego dziecka – w końcu nikt z nas nie chciałby świecić gołą pupą przed nieznajomymi w restauracji, prawda?!

Z dbałością o otoczenie. Ja wiem, że pupa czy nawet kupa własnego dziecka jest najsłodsza na świecie i pachnie fiołkami. I rozumiem, że poziom obrzydliwości obniża się wraz z powiększeniem rodziny (sama tego doświadczyłam, więc SERIO wiem o czym piszę). Jednak wyobraź sobie, że są ludzie, dla których kupa Twojego słodkiego dzidziusia… jest po prostu kupą. Dlatego nie przewijamy dzieci w barach, biurach i innych takich miejscach. Podobnie jak nie podcieramy tam starszego dziecka, prawda? Takim najlepszym miernikiem czy jakieś zachowanie jest ok, jest przyjęcie perspektywy drugiej strony. Wyobraź sobie, że siedzisz na pierwszej od kwartału randce z partnerem, gdzieś w romantycznej kawiarence. Jest super, motyle w brzuchu i w ogóle nastrój, który przerywa pani przy stoliku obok, przewijając swoje dziecko. Kupna woń wypełnia szczelnie pomieszczenie, niespecjalnie można nawet gdzieś od niej uciec  – przestrzeń jest malutka, a okna zamknięte.

Pachnące woreczki. Jest takie cudo, sama nie używam, ale znam mamy, które stosują z powodzeniem. Zużytą pieluszkę wkładacie do perfumowanego woreczka i problem przykrego zapachu jest rozwiązany – zarówno w domu, jak i w knajpie czy u znajomych (tak, tak – nie wszyscy bezdzietni znajomi będą szczęśliwi z powodu pieluch w śmietniku). Z powodzeniem można w sytuacji awaryjnej użyć zwykłą torebkę czy foliowy woreczek. A w ostateczności – po prostu dokładnie zapiąć zużytą pieluszkę przed wyrzuceniem jej do kosza.

Nie ma zasad, do którego śmietnika powinno/nie powinno się wyrzucać pampersy. Warto jednak kierować się zdrowym rozsądkiem i np. nie wrzucać ich do pojemnika w niewielkim, słabo wentylowanym pomieszczeniu. Wożenie zużytej pieluszki pod wózkiem przez pół dnia – to również jest słaby pomysł.

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Oliwia
Oliwia
6 lat temu

Gorzej z pociągiem. Wiele razy musiałam zmieniać dziecku pieluchę przy ludziach w przedziale, niestety czasem też taką z kupą, ale alternatywy za bardzo nie ma. Tak, jasne, że są przedziały dla matki z dzieckiem (osobiście nigdy go nie spotkałam), ale one są tylko w jakimś konkretnym miejscu pociągu, który nierzadko jest daleko od Twojego przedziału i dostać się do niego też nie jest takie proste. Nigdy nie kupuję miejsca w takim przedziale, bo po pierwsze ma prawo tam być tylko jeden rodzic z dzieckiem, plus jeżeli jest kilkoro dzieci to powodzenia np z usypianiem dziecka, nie mówiąc o tym, że… Czytaj więcej »