Dawno, dawno temu, w odległej epoce zwanej „przeddzieciową” jak wiele niczego nieświadomych kobiet żyłam w błogim przekonaniu, że moje dzieci nie będą urządzać publicznych histerii. Przecież będę z nimi rozmawiać, tłumaczyć i zaopiekuję wszystkie ich potrzeby – dlaczego więc miałyby rzucać się na ziemię z wrzaskiem, tłuc pięściami i przybierać barwę buraka?!
Być może uśmiechasz się z politowaniem, bo przeszłaś podobną drogę. Jak wykazują wymyślone przeze mnie badania, aż 11 z 10 dzieci wpadają w złość, w głębokim poważaniu mając czy znajdujemy się w zaciszu własnego mieszkania, czy w środku centrum handlowego. Często nie wiemy jak reagować, kiedy spokojne tłumaczenia nie przynoszą efektu, nasze dziecko krzyczy coraz głośniej, a wokół przybywa osób patrzących na scenę z politowaniem. W głowie szumią myśli, cierpliwość się kończy, a do końca histerii jeszcze daleko. Najczęściej takie sytuacje zdarzają się, kiedy jesteśmy również u kresu fizycznej wytrzymałości, niesiemy sto siat z zakupami, coś wypada, pot się leje…
Kiedy już przejdziemy na drugą stronę barykady i zrozumiemy, że takie sytuacje po prostu się zdarzają, na rodzica „w histerii” patrzymy już trochę inaczej. Zwykle mniej oceniająco, a bardziej ze współczuciem. I może nawet chcielibyśmy pomóc w danej chwili, ale nie wiemy jak. Żeby nikogo nie urazić i nie pogorszyć sytuacji, nie wprawić w dodatkowe zakłopotanie. My, rodzice, powinniśmy sobie pomagać i wspierać się kiedy to możliwe. A szczególnie w chwilach najtrudniejszych.
Czy zatem można zareagować w takiej sytuacji tak, aby pomóc (a przynajmniej nie zaszkodzić)? Można. Wczoraj właśnie tego doświadczyłam.
Po długich perturbacjach dotarłyśmy z Milą na stok, za chwilę miała rozpocząć się lekcja nauki jazdy na nartach. Wcześniej spędziłyśmy sporo czasu w wypożyczalni sprzętu, do tego dojazd, niewygodne buty – jednym słowem: kumulacja nieszczęść. Jeśli nałożymy do tego zmęczenie i popołudniowe godziny, nikogo nie zdziwię pisząc, co wydarzyło się dalej… Tak, wybuchła histeria. Taka pełnowymiarowa – z rzucaniem się na śnieg, krzykiem, który słychać aż w sąsiedniej wsi i wyginaniem się w łuk. Klasyka. Nieraz już to przerabiałam, mam w sobie więcej opanowania niż mogłabym siebie kiedyś, kiedyś podejrzewać.
Tłumaczę, próbuję tulić, czekam. Jestem oazą spokoju. Czas mija, instruktor z oddali patrzy na mnie z politowaniem, skupiamy na sobie coraz większą uwagę ludzi wokół. Znam te spojrzenia, niby jestem na nie uodporniona, ale i tak jakoś rumienię się. Czuję, że emocje we mnie buzują. Jestem i wściekła, i zła, i zasmucona, bo włożyłam wiele wysiłku, żeby znaleźć się na tym stoku. Niosę swoje narty, małe narty Mili, kijki, na głowie mam kask, niemalże w zębach – kask i rękawiczki dla Mili. I wtedy nagle wydarzyło się to, o czym chciałam opowiedzieć.
W zupełnej ciszy i spokoju podeszła do mnie kobieta. W jej oczach widziałam, że mnie rozumie. Że nie ocenia. Delikatnie zabrała ode mnie cały sprzęt i… po prostu poszła zanieść go tam, gdzie ja miałam dojść. Zostawiła mnie z moim dzieckiem, dając przestrzeń do tego, aby zaopiekować nasze potrzeby. To było może 200 metrów, jednak dla mnie to, co zrobiła Nieznajoma na długo zostanie w pamięci. Nie tylko pomogła rozwiązać sytuację, ale również dała lekcję jak wspierać inne matki (i ojców też, a co!) w takich sytuacjach. To mogą być zakupy zaniesione pod drzwi, to może być podniesienie rzuconego rowerka na przejściu dla pieszych albo pomoc w sklepie. To wszystko są sposoby na to, aby wesprzeć matkę w histerii.
Dawno minęły czasy, w których serial kojarzył się z brazylijskim tasiemcem lub polską kilkusetodcinkową produkcją, od której bolą oczy. Razem z pojawieniem się w Polsce serwisu Netflix, zyskaliśmy dostęp do wciągających produkcji na światowym poziomie. Z wieeeelu propozycji dostępnych na...
Życie dziecka z zaburzeniami integracji sensorycznej bywa bardzo trudne. Ono nie chce się złościć, wybuchać, przeszkadzać, krzyczeć, bić i gryźć, nie chce wpadać w histerię i przeszkadzać podczas lekcji. Bardzo chciałyby mieć przyjaciół i bawić się z innymi dziećmi. Nie...
Nie mogę dłużej milczeć, ani tego ukrywać. Jestem wkurzona i muszę to powiedzieć publicznie, niech wybrzmi raz na zawsze. Ojciec moich dzieci nie pomaga mi ani w ich wychowaniu, ani w żadnych pracach domowych. Związek partnerski - co to tak...
Zebrałam w jednym wpisie najciekawsze i najpiękniejsze gry dla 2-latków. Jeśli zastanawiasz się czy dwulatek jest w stanie grać w gry planszowe, odpowiedź jest prosta: TAK! Gra planszowa to świetny pomysł na prezent dla dziecka. Planszówki, nawet te dla najmłodszych...
Jeśli są jakieś krainy szczęśliwego dzieciństwa, to z pewnością jedną z nich jest niemiecki Playmobil FunPark. Jako dziecko bez wahania chciałabym tu zamieszkać, bo ilość i różnorodność atrakcji i możliwości spędzania czasu w tym miejscu jest praktycznie nieograniczona. park rozrywki...
To właśnie mnie dzisiaj spotkało! Dziękuję dwóm panom, którzy łapali hulajnogę, gdy ja powstrzymywałam młodego przed rzuceniem się na sprzedawcę bzdurek wszelakich na starym mieście. Rozładowali w ten sposób tykającą we mnie bombę, bo w końcu trzeba było podziękować i się uśmiechnąć;)
To chyba ja komuś pomogłam i był to tata 2 córeczek:) Jak byłam w ciąży to często spacerowaliśmy z Partnerem. Pierwsza na swojej drodze spotkaliśmy dziewczynkę ok 3 lat na rowerku która niecierpliwie oglądała się za siebie i na kogoś czekała, jakieś 50 m dalej stał tata z córką w histerii. Mówił do niej, starł się coś tłumaczyć a ona położyła się na ziemi i wpadła w histerie. Jakoś mnie tak tknęło że chyba potrzebuje pomocy, podeszłam do tej dziewczynki na ziemi i powiedziałam, “część, czy ta dziewczynka tam to twoja siostra? (pokiwała głową i skończyła histeryzować) Mówiła, że czeka… Czytaj więcej »