Kambodża nas nie zachwyciła. Nie było miłości od pierwszego wejrzenia i motylków w brzuchu. Sympatia dla tego kraju rodziła się na przestrzeni czasu, powoli. Przychodziła wraz z rozmowami z ludźmi, odkrywaniem ich życia i bolesnej przeszłości całego narodu. Na pewno nie jest to „łatwy” turystycznie kraj – zarówno wysokie temperatury, słabe warunki sanitarne, jak i zagrożenie chorobami sprawiają, że Kambodża postrzegana jest jako wyzwanie. Niekoniecznie słusznie.
Zmiany zachodzą tu wręcz z miesiąca na miesiąc, a turystów będzie wciąż przybywać. Infrastruktura jest coraz lepsza, w Phnom Penh, Siem Reap czy na wybrzeżu można znaleźć zarówno świetne hotele, restauracje, jak i ekskluzywne sklepy. Co lepsze – wciąż w umiarkowanych cenach. Nie tylko dlatego warto wybrać się do Siem Reap. Przede wszystkim – doświadczycie tu prawdziwej Azji. Tej, która powoli znika z Tajlandii czy Wietnamu. Jest piękna przyroda i autentyczni ludzie, którzy jeszcze nie do końca wiedzą, jak się „obchodzić” z turystami (ale uczą się i są w tym coraz lepsi).
Spis treści:
Wiem, że to nie będzie oryginalne, bo część turystów z całego świata przylatuje do Kambodży wyłącznie dla Angkoru. To z pewnością najbardziej popularne miejsce w kraju i nie wyobrażam sobie, aby być w Siem Reap i nie wybrać się do „świętego miasta”. Nie, nie tylko dlatego, że tak robią wszyscy. To najbardziej poruszające miejsce, jakie widziałam od bardzo dawna. Ma w sobie magię, klimat, który trudno porównać z czymkolwiek innym. To krótka opowieść o tym, do czego zdolny jest człowiek, o potędze natury i mocy czasu.
Angkor to kompleks świątyń, w tej chwili dla zwiedzających udostępnione jest kilkadziesiąt z nich. Otwartym pozostaje pytanie, ile jeszcze skrywa dżungla… To niezwykłe, ale po upadku imperium Khmerów, te przepiękne, niezwykłe budowle pochłonęła dżungla i plantacje ryżu! Na wiele, wiele lat zniknęły z map i umysłów ludzi. Dopiero na początku XX w. przypadkiem zostały odkryte i kawałek po kawałku restaurowane, czyszczone, uzupełniane. Nie mam słów, które mogłyby opowiedzieć o wrażeniu, jakie zrobiły na mnie niektóre świątynie Angkoru. Nawet nie będę próbować. Zamiast tego – pokażę Wam moje cztery ulubione:
Wizyta w Kompong Phluk to właściwie opowieść o ludziach, którzy tam żyją w rytmie wyznaczanym przez pory roku – deszczową i suchą. Poziom wody podnosi się i opada, poza tym dzieje się bardzo niewiele. Jednak każda z odwiedzonych przez nas pływających wiosek zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. To nie tylko ciekawostka podróżnicza, ale przede wszystkim lekcja pokory i dystansu. Warto ją od życia odebrać, bo daję słowo, że wnioski zostają w głowie na długo. Więcej o ludziach żyjących na jeziorze Tonle Sap przeczytasz TUTAJ.
Wspaniałe przeżycie! Do cyrku Phare trafiliśmy w sumie trochę przypadkiem. Podczas naszego pobytu w Siem Reap Leon obchodził siódme urodziny i bardzo chciałam tego dnia zrobić coś specjalnie dla niego. W lokalnym biurze podróży kobieta zarzekała się, że cyrkowy występ będzie najlepszym wyborem i że występują jedynie ludzie. Kupiłam bilety (o dziwo dosyć drogie) i… nie zawiedliśmy się.
Lekki, zabawny i wciągający pokaz sztuczek akrobatycznych, splecionych wspólną fabułą. Był to świetny przerywnik od zwiedzania świątyń Angkoru i rozmów z Khmerami o ich nieodległej, krwawej i bolesnej historii. Przyjemnie było mi dla odmiany patrzeć na uśmiechniętych mieskańców Kambodży, którzy zwykle są raczej wycofani i poważni. Wybierzcie się i nie będziecie żałować!
Wspaniała (i bezpłatna!) okazja, aby dowiedzieć się wszystkiego na temat jedwabiu. Na odwiedziny zarezerwujcie sobie min. godzinę. Na farmie obejrzycie, a nawet dotkniecie każdego etapu wytwarzania jedwabnych ubrań. Poznacie jedwabniki i ich cykl życiowy, będziecie mieć okazję zaobserwować osobniki w różnych stadiach rozwoju. A także ich kokony i proces produkcyjny – począwszy od pozyskiwania surowej nici aż do tkania apaszek. Na zakończenie zwiedzania przewidziana jest oczywiście wizyta w lokalnym sklepie. Zwykle unikam tego typu „atrakcji”, jednak tu warto zrobić wyjątek. Wprawdzie nic nie kupiłam, ale podziwianie jedwabnych wyrobów, które powstawały niemalże na moich oczach było fajnym zwieńczeniem wizyty.
Dla mnie był to fascynujący czas, dowiedziałam się wielu nowych rzeczy, a wszystko w przepięknych okolicznościach przyrody, bo farma jedwabiu położona jest pod miastem, w postkolonialnych budynkach w palmowym gaju.
Wizytę w APOPO zapamiętam na zawsze. Nie tylko dlatego, że dowiedziałam się tam czegoś, o czym absolutnie nie miałam pojęcia. Wiedzieliście, że szczury są specjalistami w… wykrywaniu min?! Te super inteligentne zwierzęta wielokrotnie pod względm skuteczności przewyższają przeszkolonych i najlepiej wyposażonych saperów! W Kambodży jest to o tyle ważne, że jest ona najbardziej zaminowanym krajem świata. Szczury pracują tu od 2015 roku, a celem wspomnianej organizacji jest znalezienie i rozbrojenie wszystkich bomb do końca 2025 roku.
Nie będę zdradzać więcej szczegółów, ale serio – APOPO to punkt obowiązkowy jeśli będziecie w okolicy Siem Reap. Opłata za wstęp jest dobrowolna i wynosi 5 dolarów. Cel jest szczytny, więc zdecydowanie warto zostawić tego piątaka.
To jest to, co lubię najbardziej – wszystko, co pomiędzy. Lubię muzea, świątynie i wycieczki w miejsca podpowiadane przez mniej lub bardziej oficjalne przewodniki. Jednak tym, co w podróży ma dla mnie największą wartość jest podglądanie zwykłych chwil ludzi, którzy zamieszkują dany teren.
Niby nic, a cieszy. I to jak!!! Przejeżdżaliśmy przez wiejskie tereny w okolicy Siem Reap, kiedy naszą uwagę przykuły rozległe połacie dużych, ciemnozielonych liści. Okazało się, że to plantacja lotosu, którą na dodatek można zwiedzać (wstęp kosztuje 0,5 dolara). Wokół lotosowych pól rozstawione są malutkie chatki – pełnią rolę niby stolików. W każdym z domków wiszą dwa hamaki i stoi jeden nieduży stolik – nieopodal na grillu piecze się mięso, można zamówić coś do picia i jakies owoce. Idealny przerywnik upalnego dnia!
Zaczęło się od tego, że chcieliśmy kupić pamiątki. Najchętniej drewniane czy kamienne figurki, których pełno na straganach właściwie na każdym kroku. Problem polega na tym, że większość z nich… przyjechała z Chin. Szukając czegoś, co zostało wykonane przez lokalnych rzemieślników – po nitce do kłębka – trafiliśmy do tej manufaktury. Tak naprawdę to wizyta w tym miejscu, to nie tylko szansa na zakupy w duchu fair trade, ale również niezwykła okazja, aby podpatrzeć artystów przy pracy. Wstęp jest bezpłatny, my spędziliśmy tam bardzo interesujące dwie godziny. Mamy stamtąd wspomnienia, sporo zdjęć i dwie przepiękne rzeźby, które już zawsze będą się nam kojarzyły z tym miejscem.
Bezszelestna cisza, przyroda, spokój. Jeśli zabierasz ze sobą dwoje energicznych kilkulatków, to cisza i spokój są względne ;). Ale ibisy, żurawie, rzadkie gatunki bocianów albo bawoły wodne – jak najbardziej prawdziwe.
To miejsca, w które i tak nogi zaniosą Was same ;). Pub Street to ulica większych i mniejszych knajpek, restauracji i – co za szok – pubów. Kupicie tam wszystko – od kebaba za 2 dolary po wystawny, tradycyjny, khmerski obiad. Jeśli będziecie spacerować w okolicy, koniecznie zajrzyjcie do Gelato and Coffee Lab (Alley West Between Sivatha Rd and Street 11) na najlepsze lody i kawę w mieście :).
Dawno minęły czasy, w których serial kojarzył się z brazylijskim tasiemcem lub polską kilkusetodcinkową produkcją, od której bolą oczy. Razem z pojawieniem się w Polsce serwisu Netflix, zyskaliśmy dostęp do wciągających produkcji na światowym poziomie. Z wieeeelu propozycji dostępnych na...
Życie dziecka z zaburzeniami integracji sensorycznej bywa bardzo trudne. Ono nie chce się złościć, wybuchać, przeszkadzać, krzyczeć, bić i gryźć, nie chce wpadać w histerię i przeszkadzać podczas lekcji. Bardzo chciałyby mieć przyjaciół i bawić się z innymi dziećmi. Nie...
Nie mogę dłużej milczeć, ani tego ukrywać. Jestem wkurzona i muszę to powiedzieć publicznie, niech wybrzmi raz na zawsze. Ojciec moich dzieci nie pomaga mi ani w ich wychowaniu, ani w żadnych pracach domowych. Związek partnerski - co to tak...
Zebrałam w jednym wpisie najciekawsze i najpiękniejsze gry dla 2-latków. Jeśli zastanawiasz się czy dwulatek jest w stanie grać w gry planszowe, odpowiedź jest prosta: TAK! Gra planszowa to świetny pomysł na prezent dla dziecka. Planszówki, nawet te dla najmłodszych...
Jeśli są jakieś krainy szczęśliwego dzieciństwa, to z pewnością jedną z nich jest niemiecki Playmobil FunPark. Jako dziecko bez wahania chciałabym tu zamieszkać, bo ilość i różnorodność atrakcji i możliwości spędzania czasu w tym miejscu jest praktycznie nieograniczona. park rozrywki...
Wow, dużo tego. Za kilka dni lecimy właśnie do Siem Reap. Dzięki za ten wpis, przyda się przy planowaniu zwiedzania!