Leżę i myślę

leżę i myślę

Leżę na podłodze, pod powiekami mam piasek. Marzę o chwili spokoju, takiego prawdziwego, takiego, jakiego chyba już nawet nie umiem sobie wyobrazić. Boli mnie głowa, chce mi się pić. Nie mam siły podnieść się z podłogi w dziecięcym pokoju, żeby napić się wody. Jest 17:00.

Leżę.

Mila próbuje się na mnie wgramolić, chce do piersi. To chyba trzydziesty raz w przeciągu… eee… ostatniej godziny. Nie mam siły. Minęło dwadzieścia minut. Patrzę na zegarek – jest 17:03. Fak.

Leżę. Nie mam siły, więc leżę, choć to niby ten czas, kiedy bawię się z dziećmi. Dla niepoznaki leżę więc w pokoju dziecięcym. Mili to chwilowo wystarcza, spaszcza drewniany klocek i jest szczęśliwa. Z Lenym sprawa się komplikuje, nie uspokaja go już żucie przedmiotów, niestety. “Mamo, pobawimy się?”. Tak, pobawmy się, dobra matka dochodzi do głosu. Ale na leżąco, dodaje matka-realistka.

Liczę minuty do powrotu Tomka. Matko, mój kręgosłup. Nie mam na nic siły, spaaać.

“Mamo, wyładuj wywrotę! Maaaamo. Mamo, bawimy się, mamo?”

Tak, bawimy, bawimy. Nie zamykam oczu, bo przecież zasnę na tej podłodze. A nie mogę bo jestem z nimi sama. Zawsze sama.

“Mamoooo, Mila nie może tu być. Niszczy mi budowę. Mamo, którym autem jesteś? Bo ja tym niebieskim. Albo nie, tą koparą, Leon mi ją pożyczył, mamo, wiesz? A niedługo będzie Halloween i ja też Leonowi pożyczę coś, wiesz, mamo? Chyba to auto mu pożyczę, jak myślisz? Mamoooo!!!”.

Leżę. Za oknem deszcz, jesień u progu, więc nawet nie można z domu wyściubić nosa, żeby się wybiegali na jakimś placu zabaw. O jejku, milion nocnych pobudek, to jednak o jakiś.. milion za dużo. Czuję się jakbym się pod walec dostała, jeszcze Leo ma katar, nie chodzi do przedszkola, więc dzień i noc wariata. Nonstopkolor.

“Mamo, przywiozłem piach na Twoją budowę. Albo nie, zróbmy kapatultę. Z klocków, drewnianych. Tylko zabierz Milę, bo będzie mi burzyła”.

Jeeeej. Super, zróbmy kapatultę. Najgorsza matka świata, oto ja. Leżę i nie mam siły się odezwać. Na nic nie mam siły. Poziom zaangażowania w zabawę -5. O, mamo. I wtedy w mojej głowie, jak nieproszony gość, pojawia się myśl, która najpierw wywołuje nerwowy uśmiech, a za moment prawie histeryczny śmiech – przypominam sobie, że za 5 godzin mam wziąć udział w radiowej audycji o kreatywnym i ciekawym spędzaniu z dziećmi czasu jesienią.

Dalej leżę. I teraz dodatkowo myślę sobie, jaka jestem marna. O, mamo. Gdyby mnie teraz na tej podłodze, z tymi worami pod oczami, z dziećmi nakarmionymi parówką, z kurzem na półkach widzieli słuchacze. Czy to jeszcze śmiech przez łzy, czy już po prostu łzy?

Bo przecież chciałabym być idealna. Lepsza, o wiele lepsza. Taka bardziej jak ze zdjęć i z radia właśnie.

“Mamooo, bawisz się, mamo? Możemy zamek zbudować razem. Albo wieżę, najwyższą”.

Tak, bawię się, już zaraz, momencik. Myśli kotłują się w głowie. Wstaję z podłogi, bo przecież obiad sam się nie chce zrobić. W przelocie widzę w lustrze swoją twarz, o jaaa. Mogłabym ilustrować w Wikipedii termin “zmęczenie”. Przypominam sobie, że ostatnio w Rossmanie kupiłam korektor pod oczy. Na Instagramie dziewczyny polecały, że dobrze tuszuje zmęczenie. Powinnam była kupić ze dwa od razu, na zapas. Korektor moją szansą, phi. Wtedy dociera do mnie, że radio to nie TV i w sumie sama się już z siebie śmieję.

“Mamo, a mogłabyś nigdy nic nie kraść?!”

Czy usłyszałam to pytanie, czy wygenerował je mój zmęczony mózg? Nie, naprawdę Leon je zadał. Jasne, kochanie. Masz jak w banku, nie będę kradła. A dlaczego pytasz?!?!?!?

“Bo ja nie chcę, żebyś poszła do więzienia, mamo. Bo ja cię bardzo kocham i nie chciałbym nigdy być bez ciebie, mamo, wiesz?”.

Słowa syna skuteczniejsze od korektora, bo twarz mi się rozpromienia.

Robię obiad, usypiam dzieci, jadę do tego radia. Rozmawiamy, jest miło.

I kiedy kończymy audycję, gdy wyłączają nam już mikrofony i zbieramy się do wyjścia, w pośpiechu wymieniamy kilka zdań. Wtedy uderza mnie jedno – wszystkie mamy tak samo. Matki Polki Zmęczone.

Każda z nas marzy o spokojnym śnie i chwili wytchnienia. Każda czasem odpuszcza, bo inaczej można by zwariować. Każda z nas czasem leży na podłodze, czuje się marna i nie ma na nic sił.

Kluczem jest to, aby wstawać.

Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
asia/wkawiarence.pl
asia/wkawiarence.pl
7 lat temu

bo leżeć jest fajnie i tak czasem mało o czymś myśleć, lub najlepiej w ogóle.

Matylda Jasmin
Matylda Jasmin
7 lat temu

Kaju, wiele z nas Ciebie rozumie (ja połowicznie, bo na pokładzie sztuk 1). Tylko żadna zmęczenia Twojego nie zmaże. Zauważyłam,że gdy mam już tak dość,że mam wrażenie kresu, jakimś cudem moja Bestia odpuszcza i prezentuje poziom zmęczniea 10000 i idzie spać o 18 by wstać o 6 rano. Wówczas zamiast spać czytam, piszę, oglądam lub zwyczajnie zasnąć nie mogę, bo nie = do rana. Pomimo następny dzień jest łatwiejszy.

Maria (kreatywnezabawydladzieci.pl)
Maria (kreatywnezabawydladzieci.pl)
7 lat temu

Świetnie napisane. Ja też bym tak chciała… czasami być bardziej taka jak na zdjeciach na blogu a mniej jak balon, z którego
uszło powietrze i leży na podłodze miedzy zabawkami dzieci…