Jeśli o jakimś placu zabaw w Warszawie mogę napisać “nasz”, w 50% byłby to właśnie ten w Żeromiaku. Dlaczego tylko w połowie? Bo jest jeszcze jedno miejsce (o którym niedługo planuję Wam opowiedzieć!), które też jest bardzo nasze i na którym spędziliśmy wieeeele cudnych chwil. Dlaczego akurat tu? Może dlatego, że to ukochany Żoliborz, mój piękny brzeg, w którym zakochałam się jeszcze na długo przed pojawieniem się dzieciaków. I Tomka w sumie.
Pewnie to trochę dziwne, bo żadne z ulubionych placów nie jest jakoś blisko naszego domu, a jednak oba mają w sobie to COŚ i stały się ulubionymi.
Pierwszym, co zasługuje na wyróżnienie jest usytuowanie tego placu zabaw – dosłownie dwa kroki ze stacji metra (przystanek pl. Wilsona). W pięknym, starym i bardzo zadbanym parku im. Żeromskiego. Dookoła rosną drzewa, które pamiętają naprawdę dawne czasy… Piękne, rozłożyste i dające dużo cienia, więc nawet w upalne dni nie jest tam źle. Sam plac jest duży, ogrodzony, z tylko dwoma wejściami. Dla mnie jest to wielki plus, bo łatwiej kontrolować małych uciekinierów ;)
Podzielony na trzy strefy – w zależności od wieku dzieci. Dookoła całości jest ścieżka spacerowo-wózkowa, więc gdy starsza latorośl zażywa relaksu na huśtawkach lub drabinkach, my możemy spokojnie kręcić kilometry z uśpionym maluchem. Niewątpliwie plusem są liczne ławeczki, chociaż w szczycie sezonu i w weekendy, nie ma czegoś takiego jak ich wystarczająca ilość. Trzeba uczciwie dodać, że miejsce cieszy się naprawdę dużą popularnością, więc bywa tu tłoczno. Odradzam wycieczki w sobotnie czy niedzielne popołudnia, bo od mrowia ludzi może zakręcić się w głowie.
Plac ma już kilka lat i nie oszukujmy się – jest lekko nadgryziony zębem czasu. Mógłby być też dokładniej posprzątany, ale zakładam, że wiosenne porządki służb oczyszczania miasta po prostu się opóźniły. Wydaje mi się, że w sezonie nie ma tam problemu z czystością, zobaczymy za kilka tygodni jak wygląda sytuacja.
Ulubionym elementem wielu dzieciaków (w tym od kilku lat Leona) jest niepozorny samochodzik – pojazd straży pożarnej, stojący w centralnym miejscu. Zawsze jest ogonek dzieciaków, które są chętne na dowodzenie tym zastępem ;)
Większość placu zabaw wyłożona jest tartanowym, fakt, że już lekko sfatygowanym, podłożem. Znajdziecie tu konstrukcje dla dzieci w różnym wieku, jest naprawdę sporo huśtawek, ogromny pająk ze zjeżdżalnią, bujaczki czy też sztuczna skałka do wspinaczki. Oraz kilka zabawek niestandardowych, jak naprzemienne karuzele i huśtawki, ruchome przejścia czy telefon (zadanie dla Was: jeden z telefonów jest przy średniej kolorowej konstrukcji, której zdjęciu macie poniżej, znajdźcie drugi i… pogadajcie!).
Atutem tego miejsca jest też w sumie Kalimba – dziecięco-rodzicielska kawiarnia, która znajduje się dokładnie naprzeciwko wejścia. Można tam złapać na wynos całkiem znośną kawę w papierowym kubku, na osłodę trudnych poranków (jeśli też Wam się takie zdarzają ;)). A poza napojami, sprzedają tam ciekawe książki i zabawki dla dzieci – warto wstąpić, choćby po inspirację i szybki przegląd nowości na rynku.