Czas tak szybko ucieka, wszystko się zmienia, dzieciaki rosną. Szybko, za szybko. Żeby uchronić od zapomnienia perełki dnia codziennego – zapisuję je. W notesie, na Facebooku, a z moich ulubionych od czasu do czasu wysmażę post. Tak, jak dziś:
– Mamo, chciałabyś być chłopakiem?
– Nie. Bo wtedy nie mogłabym być w ciąży i nie miałabym Ciebie.
– Ale nie musiałabyś się podcierać po siusianiu…
*
6 rano. Nieprzytomna przewijam Lutę. Leny oczywiście zwlekł się ze mną i z rogu kanapy rozpoczyna tworzyć mój codzienny tor przeszkód:
– Chce mi się pić. Poproszę wody.
Próbuję wywalczyć chwilę, tłumaczę, że picie owszem, będzie, ale jak skończę z pieluchą. Leny wytrzymuje max. 30 sekund i ponawia prośbę. Cykl powtarza się jeszcze ze dwa-trzy razy. W końcu Leny ponownie zabiera głos, lekko zirytowany:
– Mamo, widzisz: jest dwoje dzieci, tak? I jeden rodzic, tak? Więc musisz się pospieszyć.
Proste, no nie?! ?
*
– Mamo, pobawimy się?
– Aha.
– To Ty będziesz padliną, a ja będę Cię jadł.
*
– Mamo, śmiać się z siebie to najzabawniejsza rzecz na świecie, wiesz?
Jaka szkoda, że tej mądrości pięciolatka nie pojęło tylu dorosłych…
*
W weekend spotkaliśmy się na wspólne sanki z kolegą z przedszkola. Po śniegowym szaleństwie, Mama kolegi (serdecznie ją pozdrawiamy, bo wiem, że zagląda tu czasem :)) ugotowała zupę. Pyszną, tak na marginesie dodam. Leon spróbował łyżkę, po czym na cały głos wypalił:
– O, fu! To smakuje jak trucizna!
Mina moja, a także Mamy kolegi – bezcenna :D
*
– Mamo, a może zmienimy Mili imię?
– Aha, a na jakie? ;
– Na Władysław.
To jak – zmieniać? Nie zmieniać? ?
*
Leon po powrocie z przedszkola:
– Mamo, dziś rozmawialiśmy o planetach. Wiesz, że Jowisz składa się z pomarańczy, gazu, ludzkiej krwi i soku jabłkowego?!
Nie wiem, co oni Im podają w tym przedszkolu, ale też bym chciała ?
*
– Mamo, Ignacy z przedszkola zaprosił mnie do siebie na sobotę.
– O, super. A gdzie mieszka Ignacy?
– W Polsce.
Więc ten, jesteśmy umówieni? :P
*
– Chciałem być piratem jak dorosnę. Jednak wolę być Twoim Syneczkiem… ?
*
Usypiamy.
-Kocham Cię, Leny.
– A ja Ciebie przepraszam, Mamo.
– Ale za co, Kochanie?
– Tak nawzajem. No i wszystko jasne.
*
– Leon, sprzątamy. Poodkładaj rzeczy z podłogi na miejsca.
– Ale mamo… wszystko ma miejsce tam, gdzie leży. Więc już posprzątane. Idę się bawić.
Szach mat?
*
– Mamo, przypomnisz mi, ile ja mam właściwie lat?
*
Wieczór rozwinął się nie po myśli Leona – bardzo chciał oglądać film, zamiast tego lądujemy w łóżku. Jest wściekły i smutny, odsunął się ode mnie i ciska słowami. Leżę obok, nie odzywam się, żeby nie pogarszać sytuacji. Zapada dłuższa cisza, po chwili słyszę pociąganie nosem i rozpaczliwe:
– Do mamy!!!
Z radością i półuśmiechem, odpowiadam mu:
– To chodź prędko się do mnie przytulić.
Na co Leon, głosem zdecydowanym:
– Nie do Ciebie. Do innej mamy. Na Ciebie jestem zły.
*
– Mamo, nie idę do przedszkola, bo jestem kocem.
*
– Mamo, kocham Cię nieskończoność.
Czy mogą być piękniejsze słowa o poranku? ♥️
*
– Mamo, a czy dziś jest przedwczoraj?!
Zagiął czas.
*
Leon poważny. Zamyśla się, po czym zwraca się do Tomka:
– Tato, muszę Ci przyznać rację.
– Ale za co?
– Za cały świat.
Więc sorry, ale wiecie już, kto ma rację, tak? :P
Pięknego weekendu, Moi Mili. Śmiejcie się i przytulajcie dużo! :)
.
“– Mamo, pobawimy się?
– Aha.
– To Ty będziesz padliną, a ja będę Cię jadł.” Płaczę ze śmiechu, więc nic więcej nie napiszę! <3
Lubię te powiedzonka dzieciaków. Sama spisuję tego typu sytuacje już od niemal 10 lat. Warto uwieczniać takie chwile.
A swoją drogą “Satyra w krótkich majteczkach”, miała swój debiut w latach 90-ych i była drukowana na łamach “Kobiety i Życia”. Uwielbiałam te publikacje.