- Dlaczego złościmy się na dzieci?
- Kiedy złość staje się poważnym problemem w rodzinie?
- Jakie mogą być jej dalekosiężne skutki?
- Jak nie dopuścić do tego, by zdominowała relacje z dzieckiem?
Jesper Juul, uznany duński pedagog i terapeuta rodzinny, w rozmowach z Moniką Øien błyskotliwie i trafnie opowiada o relacjach między dorosłymi i dziećmi. Ta pełna inspiracji książka porusza całe spektrum problemów związanych z życiem rodzinnym. Przebija z niej wielki szacunek i zaufanie dla małego człowieka, który wyrusza w trudną drogę do samodzielności i odpowiedzialności.
Każdy może wybrać sposób, w jaki wychowuje swoje dziecko. Nic nie jest przesądzone z góry. Jeśli martwi cię złość, którą odczuwasz wobec dziecka i jej negatywne skutki dla jego rozwoju, książka ta dostarczy ci narzędzi do przeprowadzenia rzeczywistej i trwałej przemiany w sposobach rozwiązywania konfliktów z dzieckiem.
Fragment książki Jesper Juul, Monica Øien, Przestrzeń dla rodziny. Poradnik dla rodziców
8. Pokój dzienny
Wspólnota i nastrój
(…)
Jesper Juul: Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków, którzy twierdzą, że właściwie w ogóle nie rozmawiają ze swoimi dziećmi, odkąd skończyły osiem czy dziewięć lat. To może wyjaśniać, dlaczego przesiadują one w swoich pokojach, oglądając telewizję lub grając w gry komputerowe, podczas gdy rodzice zajmują pokój dzienny. Kiedy taka rodzina znajdzie się razem w salonie bez żadnej rozrywki, to nie wie, o czym ze sobą rozmawiać. Rodzice, którzy tylko zadają dzieciom pytania, nie potrzebują się odkrywać, narażać na zranienie, od dziecka zaś żądają ujawnienia. Mogą się ukryć za swoimi pytaniami.
Ów brak symetrii jeszcze bardziej pogłębia zachwianą równowagę w relacjach rodzinnych. Kiedy ograniczamy się tylko do pytań, nasza wiedza nie wykracza poza otrzymane odpowiedzi i tylko przypadek może sprawić, że dotkniemy czegoś, co również dla dziecka będzie ważne. Tak naprawdę nie mamy pojęcia, co dzieje się w jego duszy.
Ten, kto tylko pyta, okrada relacje z energii, odpowiadający zaś musi swoją energię wydatkować. Możesz to przetestować na swoim partnerze. Spróbuj go codziennie odpytywać, jak minął mu dzień w pracy. Szybko zrozumiesz, że takie raportowanie nie ma sensu, bo ciebie interesuje, kim on dzisiaj jest, a nie co dokładnie robił.
Ważne, by wszyscy członkowie rodziny opowiadali o tym, co ich dotyka, zarówno jeśli chodzi o miniony dzień, jak i wszystko inne. Dopiero kiedy mówimy o czymś, w co jesteśmy naprawdę zaangażowani, nasi bliscy mogą dowiedzieć się, kim jesteśmy. Wartościowa rozmowa to taka, w której obie strony mówią o sobie.
Rodzice powinni czasem pomyśleć: gdyby to nie moje dziecko tu siedziało, ale moja najbliższa przyjaciółka, to co chciałabym jej powiedzieć? No i niech to właśnie dziecku powiedzą. Może to być coś, o czym się dzisiaj myślało, kogo się spotkało, albo plany na wakacje. Wtedy zobaczymy, że dziecko się odpręża. Jeśli uda nam się to dwa lub trzy razy w tygodniu, to po kilku miesiącach samo zacznie opowiadać o interesujących go sprawach.
Monika Øien: Nie da się prowadzić jednakowego dialogu ze wszystkimi dziećmi. Niektóre są bardzo nieśmiałe i przeraża je opowiadanie czegoś innym. Jak wciągnąć je w dialog? Rodzice nieświadomie przemieniają się w prowadzącego wywiad dziennikarza, kiedy dziecko samo z siebie mówi mało.
J.J.: Najważniejsze i najlepsze dla takich dzieci to pozwolić im opowiadać o wszystkim. Nieważne, co opowiada, ale by, opowiadając, czuło się bezpieczne. Wtedy powoli zacznie mówić. Mówiąc o sobie, dzieci ćwiczą też język. Za nieśmiałością kryje się często pewna forma perfekcjonizmu powodująca, że dzieci obawiają się wypowiedzieć zdania, które mają w głowie, żeby się nie wygłupić albo nie narazić na prześmiewki.
Pomóc mogą zachęcające uwagi w stylu: „Dobrze wiem, że jesteś nieśmiały, ale czasem umieram z ciekawości, żeby się dowiedzieć, co naprawdę myślisz”. Z nieśmiałością powinno się obchodzić nadzwyczaj delikatnie, bo wszelka presja może tylko pogorszyć sprawę. Niektóre nieśmiałe dzieci chętnie bawią się w teatr. Odgrywając kogoś innego, nabierają pewności siebie, natomiast trudniej im być po prostu sobą. Nieśmiałość dziecka wymaga od rodziców, by uczyli się akceptować je takim, jakie jest.
M.Ø.: Łapię się na tym, że zadaję mojemu synowi pytania wymagające odpowiedzi „tak”i „nie”, ale zwykle niczego się od niego nie dowiaduję.
J. J.: Oczywiście. Takie pytania są dobre, kiedy potrzebujesz prostej informacji, w każdym innym wypadku powinnaś zastanowić się nad lepszym sformułowaniem. Jeśli pytasz przedszkolaka, czy miał dobry dzień, to wkładasz mu w usta odpowiedź. Połowa dzieci nie powie nic, jeśli dzień nie był dobry, bo przecież mama nie to chce usłyszeć. Więcej osiągniesz, jeśli będziesz zadawać otwarte pytania albo zaczekasz, aż dziecko samo zacznie mówić. To pomoże wam budować wzajemne zaufanie.
M.Ø.: Ale jak się to zaufanie buduje? Czy wystarczy, jeśli pytanie: „Dobrze się bawiłeś?”zastąpimy pytaniem: „Jak ci tam było?”. Łatwo powiedzieć, że trzeba budować otwartość, ale nie tak łatwo to zrobić.
J. J.: Tak jest. Drugie pytanie jest lepsze od pierwszego, ponieważ pierwsze sugeruje odpowiedź: tak lub nie. Drugie natomiast stwarza okazję do dłuższej opowieści. Wielu rodziców przekonało się, że kiedy pytają, jak dziecku gdzieś było, to ono opowiada po kolei, co robiło przez cały dzień. Rodzice mogą też powiedzieć coś o swoim dniu: „Dzisiaj miałem naprawdę zwariowany dzień w pracy” albo: „No, dzisiaj przyjemnie było pracować”.
Nie trzeba dziecku tłumaczyć, co zamierza się osiągnąć. Zaczynamy po prostu mówić, zamiast zadawać pytania. W ten sposób demonstrujemy otwartość. Kiedy jako rodzice mówimy o swoich myślach i uczuciach, jesteśmy otwarci.
Konwencja powiada, że tak zachowują się ludzie zapatrzeni w siebie, ale to nieporozumienie. To właśnie ten, który stawia pytania, jest zamknięty w sobie – i tak też bywa odbierany. Chyba, że potrafi wiele wyrazić językiem ciała, zadając, na przykład, pytanie w stylu: ,,Boże, naprawdę to zrobiłeś?”. Bo to już coś zupełnie innego niż rutynowe: „No i co tam u ciebie? Jak idzie w szkole? Jak się ma twoja przyjaciółka?”.
Kiedy opowiada się komuś swoją historię, dochodzi do zawiązania się pewnego rodzaju relacji, która nie powstanie, jeśli wyłącznie zadaje się pytania. Mój ojciec leżał po śmierci w domu i wtedy przychodziło do nas mnóstwo sąsiadów i przyjaciół. Dla mnie było to strasznie irytujące, ale mama upierała się, żeby ich przyjmować. Siedziałem w salonie i słuchałem, jak mama po raz dwudziesty opowiada tę samą historię. Dla niej była to forma przeżywania straty.
A to, jak wychowywać dziecko, będziesz wiedziała dopiero, kiedy już skończysz je wychowywać. Rodzice uczą się razem z dziećmi. Dzieci wiedzą, że oznacza to również błędy i frustracje. I wybaczają rodzicom. Dlatego możesz się złościć, a dziecko nie poniesie z tego powodu większej szkody.